poniedziałek, 30 kwietnia 2012

BREAKFAST OF CHAMPIONS

Jestem fanką sandwich'y. Nie, nie, nie zwykłe kanapki, ale te na ciepło robią furorę w moim małym świecie. Jest to specjał, który ośmielam się nawet nazywać idealnym "śniadaniem mistrzów". I co z tego, że kanapka, którą zazwyczaj lubię sobie serwować, aż krzyczy "Jestem tłusta !". Kto by się tym przejmował, kiedy słońce niedawno wzeszło, brzuch burczy i domaga się jedzenia na gwałt, a po południu i tak idzie się na rower? Na pewno nie ja - liczy się te cudowne 15 minut - 10 na przygotowanie, 5 na jedzenie w zastraszającym, żarłocznym tempie. 


Kanapka à la Śniadanie Mistrzów jest idealna z 6 powodów :
  • Powód nr 1 - tostowany chleb tudzież bułka
  • Powód nr 2 - jedna średnio-cienka warstwa majonezu, która zmienia wszystko
  • Powód nr 3 - podsmażane plastry grillowanej piersi z kurczaka (ale może to być równie dobrze każde mięso. Kiedy zaczął się sezon grillowania zawsze można zachować trochę specjałów na następny ranek do idealnej kanapki)
  • Powód nr 4 - jajko sadzone, z lekko płynnym żółtkiem, oprószone solą i pieprzem, smażone na cebulce
  • Powód nr 5 - 1 liść chrupiącej sałaty (żeby oczy widziały zieleń i przekazały głowie wiadomość "Nie, nie, to nie takie złe, spójrz - s a ł a t a")
  • Powód nr 6 - plaster żółtego sera, dość gruby, położony na gorącą grzankę
I teraz - kanapkę składamy w taki sposób, jak wyżej wymienione są dowody na idealność. 

Wiem, wiem, nie wygląda tak jak na plakatach w knajpkach, ale czasami już nawet nie liczy się forma podania, tylko jego treść, a ta ręczę, że jest smakowita. Chrupiący, gorący chleb, rozpuszczony ser, rumiany kurczak, sadzone jajko o płynnym żółtku, majonez i sałata = poezja.

Ostrzegam jednak, że po jednej takiej kanapce, no może po dwóch, będziecie syci aż zanadto (no chyba że jesteście P. i macie bębenek bez dna). 

Jako, że jutro już maj, a pogoda jest dla nas niezwykle łaskawa, wszystko bujnie kwitnie, rośnie i się zieleni. A ja na majówkę wyjechałam do rodziców. Spacerując wczoraj wieczorem podziwiałam poczynania wiosny - ogród za domem powoli zamienia się w raj na ziemi.

I jeszcze ten zapach kwitnącej wiśni przesycający powietrze :)

Życzę wszystkim udanej majówki i żegnam się utworem "The Only One" grupy The Black Keys. W sam raz na leniwe, słoneczne popołudnie i majówkowy chill out.

Polecam też serial, dla wszystkich serialożerców, takich jak ja. Może wydawać się dość kobiecy, ale zapewniam, że jest odpowiedni dla obu płci. Jak to każdy serial, odcinek pilotażowy jest wprowadzeniem do całej historii, jednak w miarę oglądania, odcinek za odcinkiem, zaczynamy uwielbiać czwórkę głównych bohaterów, włączając w to wszystkie dziwactwa, które im towarzyszą. Hit jesieni 2011 stacji Fox.
Jess po zerwaniu z chłopakiem szuka nowe mieszkania. Odpowiada na ogłoszenie trójki współlokatorów - Nick'a, Coach'a oraz Shmidt'a. Do paczki dołącza również przyjaciółka Jess - Cece.



Paulina.   

piątek, 27 kwietnia 2012

GORĄCZKA PIĄTKOWEGO POPOŁUDNIA

Gorąco dopadło znienacka (choć każdy go już wyczekiwał), z dnia na dzień powodując paradę gołych ramion. Nagle wszystkie rośliny wystrzeliły z wielką pompą i wściekle się zazieleniły. Nie mam nic przeciwko temu, jako majowe dziecko czuję, że w końcu odżywam. 
Z P. zaczęliśmy spacerkować - po obiedzie, powolutku, lubimy zagłębiać się w osiedla starych domków, albo zaglądać do parku niedaleko, siadać na ławce przy "ścieku" po którym pływają kaczki i wsłuchiwać się w szum samochodów, piątkowych kierowców śpieszących z pracy do domu. Cóż, uroki mieszkania w większym mieście - czasami tęsknimy za błogą ciszą i świeżym powietrzem z rodzinnych stron. 
Ponieważ temperatura stała się lekko nieznośna - nasza tytułowa gorączka - na nic zdają się ciepłe obiadki. Dlatego dziś zaszaleliśmy na kolorowo i zajadaliśmy się wiosenną tortillą na zimno. 
Tortilla - chleb Azteków. I nie wymyślam w tej chwili, bo tortilla rzeczywiście od Azteków pochodzi. Za ich czasów robiona była z mąki kukurydzianej (obecnie jest to zazwyczaj mieszanka mąki kukurydzianej i pszennej). Placki kukurydziane były i faktycznie wciąż są, podstawą kuchni meksykańskiej. Należy zwrócić szczególną uwagę na fakt, iż kukurydza była uważana za świętą roślinę, dlatego wytwarzane z niej posiłki traktowano z należytą czcią. Aztekowie mieli specjalny sposób wyrabiania tortilli, który to rytuał jest praktykowany do dziś na południu Meksyku. 
Tortillą nazywamy sam placek bez dodatków, można go jednak podawać na setki sposobów, a każdy z nich ma swoją nazwę. Stąd znamy między innymi tacos, quesadillas, enchiladas, czy burrito. Właściwa nazwa zależy od tego jak podajemy tortillę, z jakim farszem i jaką postać przyjmuje sam placek. Tyle możliwości i tyle przyjemności z odkrywania wszystkich rodzajów ;)
Piękno tortilli polega na tym, że właściwie można w nią wpakować dosłownie wszystko. Oczywiście według tradycji meksykańskiej są to zazwyczaj mielone mięso, pomidory, papryka, cebula i zioła. A gdyby tak odbiec trochę od tej tradycji i stworzyć sobie własna? 

Przygotowałam dziś :
2 dzwonki łososia (z polecanej wcześniej robaczkowej sieci sklepów, gdzie 4 dzwonki można kupić za 10 zł) - podsmażyłam je na patelni na rumiany kolor, przyprawiłam sola i pieprzem, a następnie oddzieliłam mięso od ości.
drobno pokrojona połówka czerwonej papryki
pół awokado pokrojone w paski
pół twarogu Capri (któremu daleko do naszego polskiego twarogu, ten jest bardziej sprężysty i nie jest taki suchy, jest też znacznie lżejszy)
1/3 główki sałaty lodowej, posiekanej
sos tzatziki
sos musztardowo-śmietanowy (3 łyżki śmietany 18% wymieszać z 4 łyżeczkami musztardy Dijon lub musztardy angielskiej, dodać kilka posiekanych krążków pora)
2 jajka na twardo, posiekane i wymieszane z łyżką majonezu.

Placki tortilli (polecam te, zakupione również w znanej sieci sklepów z robaczkiem w tle. Obecnie jest promocja majówkowa i można kupić 5 placków tortilli za 3.99 zł)

I teraz najpiękniejsze - to co znajdzie się na tortilli zależy tylko od Was, wariantów jest mnóstwo i każdy może wybrać taki zestaw składników, jaki będzie mu najbardziej smakował.
My wybraliśmy następujące kombinacje:
Wariant na górze:
sos tzatziki + jajka + łosoś + sałata + awokado
Wariant na dole:
sos musztardowo-śmietanowy + łosoś +  sałata + twaróg + papryka
Na koniec zawijamy każdą z połówek tortilli jak naleśnik. 
+ schłodzone piwo imbirowe lub schłodzona zielona herbata.

Smacznego Wszystkim i żegnam się z Wami piosenką Imogen Heap "Headlock".

Paulina.

niedziela, 22 kwietnia 2012

MANGO MANIA


"Wiosna"

W powietrzu wieją upojenia szumy,
Spod zasp śnieżnych, spod lodowych płyt,
W młodzieńczym szale piękności i dumy
Ziemia odsłania swój dziewiczy wstyd.

Pól się zielone śmieją obietnice
I prężne sokiem, nagie ciała drzew
Liśćmi się kryją, jak pierwsi rodzice,
Gdy deszcz rozkoszy obudził w nich krew.

                                                        Leopold Staff

Alfons Mucha "Wiosna"



Zielone pączki nieśmiało zakwitły na gałęziach drzew, wyglądając jak wiosenne bombki. Słońce częściej przebija się przez puchate chmury, a śpiew ptaków jest pierwszym dźwiękiem, który słyszę po przebudzeniu. Nawet powietrze pachnie ciepłem. Dlatego zielone szaleństwo wciąż trwa, a sałatkowy sezon zaczyna. 

Dzisiejszy wpis będzie poświęcony wspaniałej wiosennej sałatce z mango. Zielona soczysta sałata lodowa, wymieszana z roszponką, rumianym kurczakiem i pieprznym mango wydaje się być odpowiednia na wiosenną przekąskę.

Mango jest idealne nie tylko jako deser - surowe lub w koktajlu, ale również jako dodatek do dania głównego, czy to mięsnego, czy rybnego. Nie jest do końca słodkie, ma lekko kwaskowaty smak z pieprzną nutą. Soczyste, staje się zbawieniem w upalne dni. Pochodzenie? Południowo-wschodnia Azja.



 SAŁATKA Z MANGO I KURCZAKA:  
4 listki sałaty lodowej
dwie garście roszponki
pół mango pokrojone w słupki
1/4 piersi z kurczaka, pokrojona w kostkę
sok z połowy limonki
sól, pieprz

Pierś z kurczaka pokroić w kostkę i usmażyć na rumiany kolor na patelni z dodatkiem oliwy z oliwek. Można ją chwilę podusić, aby nie była sucha.

Sałatę lodową porwać na części, pęczki roszponki pozostawić nienaruszone. Pół mango obrać i pokroić w słupki. Do miski wrzucić sałatę z roszponką, rozsypać na wierzchu mango i kurczaka. Skropić sałatkę sokiem z limonki, doprawić solą i pieprzem.





Do sałatki można również dodać pokrojone w kostkę grzanki i oprószyć szczypiorkiem.



Nie tylko na zewnątrz zrobiło się wiosennie. Na podwórku rośliny wypuszczają zielone pączki, a w naszym mieszkaniu, na parapecie, w kieliszku od szampana, główkę do słońca wystawia słoneczny żonkil. Myślę, że robi niezłą konkurencję dla "kwiatka" P. i uważam, aczkolwiek po cichu, że bije go na głowę swoim soczystym kolorem.
A że jestem wielką fanką sztuki i namiętnie kolekcjonuję albumy poświęcone tej tematyce, dzielę się z Wami obrazami znanych i docenianych, których dzieła świetnie wpasowują się w dzisiejszą zieloną tematykę.



Gustav Klimt "Pole maków"
Pierwszy,przedstawiony na początku wpisu - Alfons Mucha - podbił moje serce w momencie, gdy zainteresowałam się secesją oraz tematyką kabaretów. Kocham stare plakaty (kupiłam kilka ich reprodukcji), dlatego Alfons Mucha był miłością od pierwszego wejrzenia.
Drugi - Gustav Klimt, znany głównie z mozaikowych obrazów, rzadko malował przyrodę. Dzieło - "Pocałunek" - stało się w dzisiejszych czasach jego wizytówką. Osobiście pokochałam go za "Węże wodne" (obie wersje) oraz "Śmierć i życie".
Trzeci - Claude Monet. Nie mogę powiedzieć, że jest moim ulubionym impresjonistą, jednak jego "Boulevard des Capucines", "Camille Monet na łożu śmierci", czy "Palazzo Contarini" wzbudzają we mnie melancholijne uczucia. Poza tym zawsze zazdrościłam mu ogrodu w Giverny.
I wreszcie czwarty - Giuseppe Arcimboldo, którego uwielbiam za oryginalność i pomysłowość.
Mogłabym opowiadać o sztuce bardzo długo i  zanudzać Was moimi ulubieńcami, jednak wybrałam dziś tych, którzy są najbardziej znani i których obrazy pasowałyby do dzisiejszego wpisu. Może kiedyś, może nawet niedługo, umieszczę tutaj wpis poświęcony tylko sztuce, bynajmniej tej kulinarnej.

Claude Monet "Staw z lilią wodną" 
Giuseppe Arcimboldo "Wiosna"

Życzę wszystkim łasuchom udanej, słonecznej niedzieli. A żeby uczynić ten dzień jeszcze bardziej pozytywnym, żegnam się z Wami piosenką Florence + The Machine "Shake It Out", polecając jednocześnie  obie wspaniałe płyty tej brytyjskiej wokalistki.
Paulina.


piątek, 13 kwietnia 2012

SWEET SWEET BREAKFAST LAZINESS

Bywają takie poranki, kiedy nie musimy się nigdzie spieszyć. Bywają takie poranki, gdy czas płynie powoli, a my możemy pozwolić sobie na kilka chwil wytchnienia. Bywają takie poranki, które chcemy celebrować, aby nadać im szczególne znaczenie, jakie odgrywają w ciągu dnia. Smaczne śniadanie, ulubiona książka lub gazeta w ręku i cicha muzyka w tle. Bywają takie poranki, które wydają się być ważniejsze od innych, gdyż zdarzają się niezwykle rzadko. 
Dzisiejszy wpis będzie poświęcony właśnie leniwym porankom. Rzadkim, bo rzadkim, ale jakże niezwykle ważnym. 
Moim najlepszym, bardzo wczesnym, porankiem był chyba ten sprzed czterech lat. Nie mogłam zasnąć przed egzaminem z hiszpańskiego i strasznie się wierciłam, co doprowadziło do tego, że obudziłam P. Była 4 nad ranem, czerwiec, złote słońce już pyszniło się na horyzoncie. Wstaliśmy i poszliśmy na spacer, najpierw na znajdującą się niedaleko łąkę (mieszkałam wtedy na obrzeżach miasta), później zagłębiliśmy się w osiedle uroczych domków jednorodzinnych. Tuż po 6 mijaliśmy małą piekarenkę i kupiliśmy świeże bułki oraz rogaliki na śniadanie. Już w domu włączyliśmy cicho radio, zaparzyliśmy kawę i zjedliśmy gorące bułki z masłem. I było idealnie. Gdybym nie była takim śpiochem, albo gdybym teraz stresowała się częściej, zapewne takie poranki byłyby u nas rzeczą normalną. Niestety czasami godzina 7 rano wydaje się być środkiem nocy, w związku z czym przeżywamy głównie leniwe, acz późne poranki.

PLACUSZKI SEROWE:
2 jajka
1/3 szklanki śmietanki 30%
1 szklanka mleka
2 szklanki maki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 1/2 szklanki twarogu zmielonego

Ze wszystkich składników, oprócz twarogu, wyrobić ciasto jak na naleśniki i na sam koniec dodać twaróg. Masa powinna być dość gęsta, można do niej dodać trochę oleju, aby placki można było łatwiej przewracać na patelni. Smażyć małymi partiami.
Placuszki mają lekki serowy posmak, są pulchne i grubsze od normalnych placków. Najlepiej smakują z cukrem i świeżymi owocami.
Z truskawkami i koncentratem z octu balsamicznego






Mając ostatnio trochę więcej czasu w końcu mogę sobie pozwolić na odrobinę relaksu przy książce. Dla fanów twórczości fantasy wyznam, iż zakochałam się w serii "Pieśń Lodu i Ognia", na podstawie której HBO kręci serial "Gra o Tron". Niezwykle wciągająca fabuła, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji przenosi nas do świata pełnego magii, piękna, jak również grozy. Wspaniale napisana, ukazuje kunszt pisarza oraz jego niezwykłe wyczucie dla każdej z postaci. Zachęcam do czytania i uwierzcie, "Pieśń Lodu i Ognia" da Wam wszystko, czego oczekujecie od książki - śmiech, łzy, romans, horror, dramat.









Pod koniec chciałam jeszcze dać małe ogłoszenie parafialne. Otóż wypadałoby się pochwalić niewielkim sukcesem - oświadczam wszem i wobec, iż niniejszy blog Black&Noir Symphony doczekał się ponad 500-set wejść na dzień. Może według niektórych to niewiele, ale ja nie posiadam się z radości i cieszę się, że coś co robię znajduje uznanie u pewnej liczby osób. Mam nadzieję, że spełniam wasze oczekiwania, a jeśli chcielibyście, abym coś zmieniła, piszcie - każda uwaga, czy rada będzie dla mnie cenna.

Żegnam się z Wami utworem Selah Sue "This World"
Paulina.

wtorek, 10 kwietnia 2012

ŚWIĘTA ŚWIĘTA I PO ŚWIĘTACH & DOUBLE CHOCOLATE PLEASURE

Jak co roku, święta nadeszły i szybko minęły, a ja zdaję sobie sprawę, że dłużej trwam w czekaniu na nie, niż w rzeczywistym świętowaniu. I chociaż święta Bożego Narodzenia są moimi ulubionymi, nie mogę zaprzeczyć, że Wielkanocy również nie mogłam się doczekać. Cóż z tego, skoro mam wrażenie, że dni minęły tak szybko, iż nawet nie zdążyłam się rozsmakować w celebrowaniu tego, co powinno się o tej porze roku celebrować. 
Powrót do szarości dnia codziennego może nieźle zaboleć i spowodować kilka nieprzyjemnych reakcji szokowych, jednak na to mam niezawodny sposób. Ci, którzy zaglądają tu od czasu do czasu mogą się domyślać, co zaraz powiem. .... Tak, słodkości ! I nic dodać, nic ująć. 
Czy to nie cukier jest naszym niezawodnym pocieszycielem w każdej sytuacji? Czy to nie on wyzwala w nas ożywcze endorfiny? I przede wszystkim, czy to nie on jest taki dobry? Potrójne TAK. Dlatego dziś zamieszczam przepis na cudowne i rozkoszne podwójne ciasto czekoladowe, albo jak ja je nazywam "Ciasto Na Wszelkie Niepocieszenia" lub "Double Chocolate Pleasure". Daję słowo, a nawet dwa, że ten smakołyk nigdy Was nie zawiedzie. Zły humor? - Double Chocolate Pleasure. Zła pogoda? - Double Chocolate Pleasure. Podstęp (chcę tego i to dostanę)? - Double Chocolate Pleasure. Przeprosiny? - Double Chocolate Pleasure. Zwykły kaprys? - Double Chocolate Pleasure. 
5xDCP.

Double Chocolate Pleasure:
4 duże łyżki kakao
pół szklanki cukru
1 szklanka wrzątku
1,5 szklanki mąki pszennej
pół łyżeczki proszku do pieczenia
pół łyżeczki sody
125g masła
3/4 szklanki cukru
2 łyżeczki wanilii
2 jajka

1 etap - masa czekoladowa:
Kakao, cukier i wrzątek wymieszać.

2 etap - masa mączna:
W oddzielnej misce wymieszać mąkę, proszek i sodę.

3 etap - masa właściwa:
W oddzielnej misce utrzeć masło z cukrem, wanilią oraz jajkami. Dodawać do tego powoli masę mączną, ciągle ubijając. Gdy ciasto będzie gładkie i dobrze rozmieszane, dodać do niego masę czekoladową i zmiksować.

Piec przez 30 minut w 180°C. Ciasto można upiec w dwóch partiach i przełożyć je kremem lub całą masę przelać do tortownicy i tak upiec. Osobiście skorzystałam z opcji numer 2 i zrezygnowałam z kremu. Przygotowałam jednak na wierzch czekoladową polewę i truskawki do przyozdobienia ciasta.

Krem czekoladowy: (Na wypadek, gdyby ktoś chciał nim przełożyć ciasto)
Do rondelka wlać 125 ml wrzątku, a w nim rozpuścić 30g cukru oraz 175g masła. Gdy wszystkie składniki się rozpuszczą, wyłączyć gaz i dodać do masy 300g gorzkiej czekolady i rozpuścić w studzącej się masie. Kremem przełożyć dwa placki i zostawić go jeszcze trochę do pokrycia ciasta na zewnątrz.

Ciasto jest ciężkie i lekko wilgotne, a co najważniejsze mocno czekoladowe. Idealnym połączeniem są do niego świeże owoce. Ja wybrałam truskawki, bo ich świeżość i kwaskowatość wydaje się być wspaniałym połączeniem wraz z słodkim i zbitym ciastem.

I na koniec jeszcze małe wspomnienia z Wielkanocy. Zawsze gdy przyjeżdżam na święta, zastaję cały dom cudnie przyozdobiony przez mamę.




Pozdrawiam Wszystkich Łakomczuchów i żegnam się czekoladowo, polecając jednocześnie (choć podejrzewam, że wszystkim świetnie znany) fenomenalny utwór szkockiej grupy Travis "Big Chair":



Pozdrawiam,
Paulina.

P.S. Ciasto inspirowane przepisem Nigelli Lawson. 

środa, 4 kwietnia 2012

GREEN IS GOOD, CZYLI ZIELONA TĘSKNOTA CZĘŚĆ 2

Marzy mi się ciepłe, letnie popołudnie, huśtawka zawieszona na drzewie, sad po mojej lewej stronie, szklarniaczek po prawej, a na wprost wspaniały bujny ogród. Marzy mi się pisanie i ciche cykanie świerszczy, przelatujący koło nosa barwny motyl oraz pachnące słońcem powietrze. Za mną znajdowałby się ceglany dom z ogromną werandą, a mnie otaczałaby rodzina. Jeśli Bóg pozwalałby duszom na tworzenie własnego nieba, najprawdopodobniej stworzyłabym sobie właśnie taki raj.
Jednak rzeczywistość jest zgoła inna. Nie mam ogrodu, czy sadu, ani nawet szklarniaczka. Mieszkam w bloku, a bliskie mi osoby rozproszone są po całym świecie, jedynie P. jest ze mną na co dzień. A już na pewno nie ma teraz lata. Niby wiosna, ale tak naprawdę nie wiem jak mam ją nazywać. Kwiecień kwietniem, ale kwiatów na razie nie ma, w związku z tym aby poczuć ducha wiosny zazieleniam wszystkie dania, które robię.
To już drugi wpis z cyklu tęsknoty za zielenią, ostatni był jakiś miesiąc temu i jak sami widzicie mało się od tego czasu zmieniło. Wciąż mam obsesję na punkcie sałat, ziół i świeżych warzyw. Dlatego dziś przedstawiam cztery bardzo zielone propozycje.


PESTO:
3 garście listków świeżej bazylii
2 garście listków świeżego oregano
1 łyżka masła
1 łyżka oliwy z oliwek
zmielone orzechy włoskie
50g parmezanu lub innego twardego sera
1 lub 2 ząbki czosnku
sól, pieprz

(ewentualnie więcej oliwy, gdyby było za suche)

Wszystkie składniki zmiksować. Tak powstały sos podawać z makaronem, mozzarellą oraz startym parmezanem. Nadaje się również do kanapek, jest przepyszny w połączeniu z podpieczonym na chrupko chlebem lub bułką oraz pomidorem i mozzarellą.  


ZUPA BROKUŁOWA:
1 brokuł, podzielony na różyczki
pół marchewki, pokrojonej w kostkę lub słupki 
1 cebula, pokrojona w piórka
pół pietruszki, pokrojonej w kostkę lub słupki
1,5 l bulionu warzywnego lub drobiowego
pół łodyżki selera naciowego, pokrojonego w kostkę
5 cm pora, posiekanego
1 ząbek czosnku
sól, pieprz

W bulionie ugotować wszystkie warzywa oprócz brokułu. Brokuł dodać po 15 minutach i gotować aż wszystkie warzywa będą miękkie. Następnie zmiksować zupę. Do powstałego kremu można dodać śmietanki i na wierzchu oprószyć posiekanym porem i listkami selera naciowego.




ZIELONA SAŁATKA:
kilka listków sałaty masłowej, posiekanych
pół papryczki chili, posiekanej w paseczki
1/3 ogórka, drobno pokrojonego w plasterki
posiekany szczypiorek
garść listków bazylii, posiekanych
opcjonalnie można dodać awokado i rzeżuchę.

Sos:
łyżka oliwy z oliwek
łyżeczka musztardy Dijon
sól
pieprz


SAŁATKA ŚRÓDZIEMNOMORSKA : (inspirowana przepisem Jamie'go Oliver'a)
mała garść oliwek, pokrojonych w krążki
1/2 czerwonej cebuli, cienko pokrojonej w piórka
1 czerwona papryczka chili, pokrojona w piórka
1 twardy pomidor, pokrojony w kostkę lub na większe kawałki
pół sałaty, posiekanej w paseczki
garść listków świeżej bazylii, posiekanych

Sos:
oliwa z oliwek
ocet balsamiczny lub jego koncentrat
sól
pieprz
zioła do sałatek

Dodam jedynie, iż zdjęcie na początku wpisu, te z łódką, jest autorstwa M.Ł. i uwiecznia wspólnie spędzony wakacyjny weekend w mojej rodzinnej miejscowości.

Polecam jeszcze bardzo optymistyczną piosenkę, kojarzy mi się z wiosną właśnie :



Paulina.