- 20 na zewnątrz. Wychodząc rano do pracy marzę, aby zawrócić na pięcie i przeczekać w domu te mrozy, najlepiej aż do wiosny. Sprawa raczej niewykonalna, więc z niecierpliwością czekam do weekendu, gdzie zamykamy się z P. w domu, z zapasami zrobionymi w piątek i spędzamy dwa błogie dni w cieple.
Kulinarnie zima najbardziej kojarzy mi się z przetworami. A ponieważ zadbałam o te zawczasu, w ostatnich dniach rozkoszujemy się smakami lata. Co jednak zrobić, gdy te kilka miesięcy temu nie zadbaliśmy o domową spiżarnię, a właśnie dziś, właśnie teraz, mamy ochotę na odrobinę smakowitego słońca na talerzu? Odpowiedź brzmi - cytryny, ponieważ nic nie smakuje bardziej latem, niż świeża, cytrynowa nuta.
KREM CYTRYNOWY:
sok i skórka z 4 cytryn
4 jajka
100 g masła
360 g cukru pudru
Wszystkie składniki wrzucić do miski, którą należy ustawić na garnku z gotującą się wodą. Garnek musi być na małym ogniu, aby krem się nie zważył. Mieszamy cały czas przez około 20 minut, od czasu do czasu odstawiając garnek z miską na pół minuty, jeśli uznamy, że woda za bardzo się gotuje. Pod sam koniec krem powinien na tyle zgęstnieć, aby oblepiać łyżkę. Przelewamy go do słoików, gdy wystygnie zgęstnieje jeszcze bardziej.
Krem bardzo szybko się robi. Mimo cytrynowego, bardzo intensywnego smaku, jest przyjemnie słodki. W przepisie doradzano, aby go przetrzeć przez sito przed przelaniem do słoików, jednak ja sobie odpuściłam ten podpunkt. I właściwie krem był gładki tak czy siak, może z minimalnymi grudkami skórki, ale wiecie co? Taki jest znacznie lepszy.
Tak naprawdę z tego przepisu można zrobić kremy z innych owoców - malinowy, borówkowy, truskawkowy, wiśniowy, brzoskwiniowy, agrestowy etc.
Bardzo wcześnie rano, sobotni poranek, Ona i On wychylają nosy ze swojej pieczary, aby spojrzeć na świat zaspanymi jeszcze oczami. |
Kolejny zmarzlak, który nie wychyla swego pstrokatego nosa na zewnątrz. Ever. |