Niektórzy lubią chodzić na ostatkowe tańce, niektórzy nie zawracają sobie w ogóle tym głowy. Cóż, zaliczamy się z P. raczej do tej drugiej grupy, ale wieczór w towarzystwie znajomych jest jak najbardziej mile widziany. Zdecydowałam się więc połączyć dobre towarzystwo z dobrym jedzeniem i tak oto wyszedł nam polsko-tajwańsko-francuski wieczorek kulinarny. Dodatkowym powodem do świętowania, jak powiedziała nam L., rodowita Tajwanka, było to, iż tego dnia obchodzony był u niej w kraju Sylwester.
Co do kulinarnego wieczorku, to pierogi ruskie godnie reprezentowały stronę polską, podsmażane tofu i puszysty omlet były przedstawicielem kuchni Tajwanu, a gruszki świętej Heleny oraz pleśniowe sery stały za kuchnią francuską.
Co do kulinarnego wieczorku, to pierogi ruskie godnie reprezentowały stronę polską, podsmażane tofu i puszysty omlet były przedstawicielem kuchni Tajwanu, a gruszki świętej Heleny oraz pleśniowe sery stały za kuchnią francuską.
Cóż, nie muszę chyba mówić, że lepienie pierogów było prawdziwą mordęgą, ale P. stał u mojego boku i zdjął, biedaczysko, to zadanie z moich barków. Gruszki z kolei były naprawdę niewdzięczne ! Ta czekolada lała mi się strumieniami po rękach, ale mimo trudów efekt końcowy był więcej niż zadowalający, a smak niebiański, dlatego postanowiłam im wybaczyć wcześniejsze stwarzanie mi problemów. Natomiast tofu i omletem zajęła się L., a ja, jak oczarowana, dyszałam jej na karku obserwując każdy jej ruch. Bo fascynowało mnie, jak przyrządzi tofu, które nawiasem mówiąc, było genialne. Może i dania kuchni tajwańskiej były proste, ale to dlatego, że niestety w Polsce ciężko znaleźć odpowiednie, tradycyjne składniki. Tofu było przyrządzone tak smakowicie, a jednocześnie nieskomplikowanie, że już postanowiłam wprowadzić to danie do mojej i P. kuchni.
PYSZNA PRZEKĄSKA Z TOFU:
1kg tofu
korzeń imbiru wielkości połowy kciuka
2 ząbki czosnku
garść szczypiorku
2 łyżki sosu sojowego (japońskiego)
1/3 szkl. wody
szczypta soli
dwie szczypty chili
płaska łyżeczka cukru
Tofu pokroić w kostkę. Imbiru nie obierać i pokroić w plasterki. Czosnek obrać i również pokroić w plasterki, a szczypior na półcentymetrowe kawałki.
Rozgrzać olej na patelni, wrzucić połowę ilości imbiru, czosnku oraz szczypioru i smażyć do momentu, aż nabiorą złotego koloru. Następnie dodać połowę ilości tofu i również smażyć do momentu, aż zbrązowieje. W momencie, gdy tofu nabierze intensywnego złotego koloru, podlać go sosem sojowym i 1/3 szklanką wody. Gdy zaabsorbuje cały płyn, doprawić chili, solą i cukrem. Podsmażać do momentu, aż przyprawy dobrze się połączą z tofu. I gotowe.
SAŁATKA DLA TĘSKNIĄCYCH ZA WIOSNĄ:
dwie główki sałaty masłowej
opakowanie kiełków brokułu
opakowanie kiełków rzodkiewki
1 mały fenkuł
1 cebulka czerwona
miks posiekanych ziół, w zależności od upodobań
Sałatę pokroić w paski, a fenkuł w drobne piórka - zużyć całość, od bulwy, po pędy kopru na górze. Zioła i cebulę posiekać. I tak wymieszać wszystko wraz z kiełkami, zalać oliwą, doprawić solą i skropić skondensowanym octem balsamicznym.
FANTASTYCZNE GRUSZKI ŚWIĘTEJ HELENY:
11 gruszek średniej wielkości
400g gorzkiej czekolady
200g śmietany kremówki
500g cukru
3 lub 4 l wody
skórka i sok z jednej cytryny
4 łyżki Amaretto
Gruszki obrać dzień wcześniej, ściąć im dupki, aby mogły ładnie stać w garnku. Ja musiałam robić ten deser na dwa garnki, ponieważ nie wszystko zmieściło mi się w jednym. Zagotować wodę z cukrem, skórka i sokiem z cytryny, a dopiero potem włożyć gruszki, na stojącą, aby ogonki im nie zmiękły. Jeśli robicie to też na dwa garnki, wtedy podzielcie po równo składniki na syrop do każdego garnka, czyli w jednym garnku będzie 1,5 lub 2l wody, 250g cukru oraz skórka i sok z połowy cytryny. Gruszki gotować 20 minut, a następnie zostawić je w syropie na 24h, najlepiej w lodówce, ale ja postawiłam garnki na chłodnym parapecie.
Następnego dnia rozpuścić czekoladę w kąpieli wodnej, a gdy rozpuszczą się wszystkie grudki, dodać śmietanę i Amaretto. Maczać w czekoladowym sosie wszystkie gruszki i wstawić je do lodówki. Najprawdopodobniej pozostanie wam sporo czekoladowego sosu, więc po godzinie wyjmijcie gruszki i zamoczcie je w sosie jeszcze raz, po czym wstawcie z powrotem do lodówki na kilka godzin.
Aby ozdobić dodatkowo deser, na ogonku każdej z gruszek można zawiązać kokardkę ze wstążeczki. I Voilà.
Czekolada z gorzkiej zamienia się w słodką, a barwę z ciemnej zmienia na dość jasną, co jest przyczyną wsiąkania w nią syropu z gruszek. Końcowy efekt jest jednak wyśmienity.
I jeszcze małe uwiecznienie z wieczorku:
I na zakończenie The Joy Formidable "Whirring" :
Paulina.
Gruszki Św. Heleny to prawdziwa uczta dla podniebienia!. Polecam wszystkim. Pycha!!!
OdpowiedzUsuń