sobota, 26 stycznia 2013

HOLY MELANCHOLY


Zdzisław Beksiński

Życie jest tyl­ko przechod­nym półcieniem,

Nędznym ak­to­rem, który swoją rolę

Przez parę godzin wyg­raw­szy na scenie,

W ni­cość po­pada - po­wieścią idioty,

Głośną, wrzas­kliwą, a nic nie znaczącą.

                   William Shakespeare

Zdzisław Beksiński

Zamierzam dziś, wyjątkowo, poświęcić wpis tym, którzy mają ostatnio melancholijny nastrój. Zaczytana ostatnio w wiersze Baudelaire'a nie jestem skłonna do zabaw, a raczej wolę posiedzieć, poczytać i obejrzeć wartościowy film. Dlatego dziś mało o gotowaniu, więcej o przemijaniu i o spokojnym popołudniu pod kocem. Trochę ciszy, dzbanek herbaty, ciepło mruczącego kota przy boku wydają się być zbawienne w ostatnim czasie. 
Skąd taki nastrój? Nieważne, ważne natomiast jest ukojenie, które możemy znaleźć w sztuce i domowym zaciszu. Dedykuję wszystkim tym, którzy poddają się ostatnio tej szarej pogodzie za oknem. Na początek Baudelaire i jego mroczna głębia ukojenia. 






Salvador Dali

Opętanie 
Baudelaire Charles

  Puszcze leśne, jak katedr straszne wasze łona, 
Wyjecie jak organy, a w serc waszych toni, 
W tych przybytkach żałoby, gdzie łknie nie kona, 
Echo waszych ponurych De Profundis dzwoni. 

Nienawistneś mi, morze! Twych fal łoskot dziki 
Odnajduję w mej duszy. Ten pełen goryczy 
Śmiech zwyciężonych, łkania, bluźnierstwa i krzyki 

Słyszę, gdy morze śmiechem swym  bezbrzeżnym ryczy. 
Jak bym cię kochał, Nocy! bez twych gwiazd miliona, 
Bo ich światło to mowa stokroć powtórzona! 
A próżni, mroku szuka moja dusza smutna! 

Lecz, niestety, ciemności nawet są jak płótna, 
Gdzie tysiączne postacie odtwarza me oko 
Osób znikłych, lecz tkwiących w pamięci głęboko. 

A skoro była mowa o zagrzebaniu się pod ciepłym kocykiem, należałoby postawić na stoliczku obok jakieś pyszności. Kiedy zimno na dworze, a śnieg skrzy srebrzyście, lubię piec na drożdżach. Jest coś niezwykłego w tym, jak szybko rosną, gdy tylko usadowimy je w cieple i damy odrobinę spokoju. Jest coś rozczulającego w sposobie, w jaki oddychają unosząc ciasto do góry. Tak więc proponuję pyszną karmelową chałkę, do której nie trzeba dodawać już nic, poza masełkiem na kromce i którą należy popijać gorącą herbatą.





KARMELOWA CHAŁKA:
1 kilogram mąki pszennej
1 szklanka cukru
1/2 szklanki śmietany kremówki (30%)
80 g świeżych drożdży
1/8 szklanki mleka
300 g masła
2 jajka
4 żółtka
1 łyżeczka soli

Na rozgrzaną patelnię (z grubym dnem) wsypać cukier i dodać 4 łyżki wody - podgrzać. Poruszać patelnią, aż cukier się skarmelizuje, nie mieszać. Dodać połowę masła (150 g) i mieszać aż się roztopi. Zdjąć z ognia i dodawać powoli śmietankę, mieszając, aż powstanie gładka masa. Wystudzić.
Pokruszyć drożdże do letniego mleka, przykryć i odstawić na 10 minut w ciepłe miejsce.
Resztę masła (150 g) utrzeć z masą karmelową, dodać jajka, a potem żółtka i porządnie zmiksować. Dodać mąkę, sól i na koniec drożdże z mlekiem. Wyrabiać rękoma ciasto do momentu, aż będzie ładnie odchodzić od palców i miski. Pozostawić ciasto do wyrośnięcia w ciepłym miejscu na godzinę.
Wyrośnięte ciasto podzielić na trzy części i z każdej robimy wałek o grubości 4-5 cm. Ułożyć wałki obok siebie, skleić ze sobą ich końce i zapleść z nich warkocz. Ułożyć na blasze lub w naczyniu żaroodpornym wysmarowanym masłem, odstawić do wyrośnięcia przez 15 minut, a następnie upiec w 160 °C przez 40 minut.


Chałka ma bardzo przyjemny i lekki posmak karmelu. Dobra zarówno na ciepło, jak i po ostygnięciu. Zaletą jest również to, że pozostaje świeża i miękka przez kilka dni, o ile zakryjemy ją torebka foliową, nie stwardnieje.
Zdzisław Beksiński
Pozostało jedynie owinąć się kocem i poddać się błogiej terapii. Kot Korek wiernie leży obok i cicho mruczy. Właściwie w pewnym momencie usnęłam i tak oto zostały zrobione te fotki, jak sobie z Korkiem ucinamy małą popołudniową drzemkę.


A na zakończenie Lykke Li, ostatnio moja największa terapeutka:
"Tonight":

"Little Bit":

Paulina.

P.S. Now you can translate this blog. There's a new icon on the right side of the blog, you can find it on the labels ;)

1 komentarz:

  1. Oj ten nastrój i mnie dopada ostatnio. Ciężkie i smutne chwile nastały w rodzinie + sesja + przeprowadzka (mam nową kuchnię w której nie mogę się ogarnąć i nadal nie czuję się "jak w domu").
    Pyszna buła, mam ochotę i spróbuję zmodyfikować taką na wersję wegańską, zobaczymy czy wyjdzie i się pochwalę :).
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń