Czasami najprostsze i niezbyt wyszukane posiłki potrafią zamienić się w wyrafinowaną ucztę. I nie potrzeba do tego nietypowych składników oraz wielu godzin przygotowań. Wszystko sprowadza się do estetyki - tego jak danie wygląda oraz tego, jak się je podaje. Więc gdy przychodzicie zmęczeni z pracy, marząc o czymś dobrym na talerzu, a jednocześnie nie chcąc przestać reszty wolnego wieczoru w kuchni, proponuję makaron. Pasta wydaje się być w tym przypadku idealna - robi się ją szybko, a długie nitki potrafią splątać się ze sobą w szybki i ładny sposób. Jeszcze tylko akcent w postaci odpowiedniej serwetki i ewentualnie kieliszka wina. I kolacja gotowa - kto powiedział, że trzeba się przy niej napracować - mi i P. wystarczył tylko kwadrans.
Jest to już kolejny przepis z cyklu "kod czerwony" - dla leniwych / zmęczonych / zapracowanych, a lubiących sobie dogadzać, jednocześnie ciesząc oczy posiłkiem, który jedzą.
Tagliatelle "na szybko"
Wariant nr 1:
- makaron tagliatelle (według uznania)
- pół słoiczka suszonych pomidorów, pokrojonych w paseczki (jeśli robicie tagliatelle dla więcej niż dwóch osób, proponuję wykorzystać cały słoiczek)
- garść listków świeżej bazylii lub oregano, tymianku, czy pietruszki - albo wszystko na raz, jeśli ktoś tak woli
- łyżka kaparów
- zamiast zwykłej oliwy do smażenia można wykorzystać tę ze słoiczka z suszonymi pomidorami
Tagliatelle gotuje się bardzo szybko, w kilka minut, dlatego radzę najpierw pokroić pomidory i w momencie, gdy wrzucicie je na patelnię, zacząć gotować makaron. Do pomidorów na patelni dodać kapary i ewentualnie troszkę zalewy z pomidorów, ale nie za dużo, aby danie nie wyszło zbyt tłuste. Właściwie pomidory mieszać na patelni do chwili, gdy makaron będzie gotowy. Pastę odcedzić, przerzucić ją z powrotem do garnka i dorzucić pomidory z kaparami z patelni. Wszystko wymieszać i dodać świeże zioła - wymieszać ponownie. Można dodać sól i pieprz do smaku, jednak to również zależy od Waszych indywidualnych upodobań. Jeśli chcecie, możecie danie oprószyć serem, my z P. jednak zdecydowaliśmy się tego nie robić.
Wariant nr 2:
- tagliatelle szpinakowe
- 2 garście czarnych oliwek, przekrojonych na pół
- pół słoiczka suszonych pomidorów, pokrojonych w paseczki
- 1 ząbek czosnku, zmiażdżony
- ewentualnie parmezan do oprószenia oraz świeże zioła
Postępować tak samo, jak z przepisem wyżej. Z tym, że najpierw wrzucić oliwki, smażyć minutę lub dwie i dopiero wtedy dorzucić pomidory i czosnek. Reszta wygląda tak samo - odcedzić makaron, przełożyć z powrotem do garnka i dopiero wtedy dodać farsz i ser, a na koniec wszystko wymieszać.
Jak sami widzicie oba warianty nie wyróżniają się niczym niezwykłym - jest to po prostu makaron z niewielką ilością składników, stojących w lodówce od jakiegoś czasu. Zazwyczaj robimy makaron w sosie pomidorowym lub śmietanowym, te wersje są chyba najpopularniejsze, ale nie trzeba wcale gotować sosu, wystarcz, że wybierzemy soczyste składniki i nic więcej nie potrzeba. Poza tym osobiście chyba wolę tego typu przepis, nie tylko dlatego, że jest on naprawdę szybki w przygotowaniu, ale dlatego, że smakuje tak dobrze :)
Na zakończenie utwór Yolanda Be Cool Vrs DCup "We No Speak Americano" - może nie jest to muzyka, której zazwyczaj słucham, czy w ogóle przepadam, jednak dla tego jednego utworu zrobiłam wyjątek - właśnie ze względu na urocze wstawki na początku i w środku utworu.
Dziękuję Paulinko, że o mnie myślisz:)) hehe "kod czerwony" to to co często się przydaje, więc na pewno skorzystam, tym bardziej, że uwielbiam pasty wszelkiego typu i też sama z nimi eksperymentuje :D (tak tak, ja też coś czasem wymyślę:P jak głód doskwiera a czasu brak)
OdpowiedzUsuńMerci :*