niedziela, 11 maja 2014

OUI, OUI, OUI - PRENDEZ-MOI LE CLAFOUTIS !

Poniedziałkowe popołudnia wcale nie są takie ciepłe, jakbyśmy się tego spodziewali w maju. A jednak w miarę słoneczne, dające nadzieję na zbliżające się wakacje. Po sytym obiedzie, według logiki mojego P., przydałby się porządny deserek. I choć wyszłam z propozycją "bezczekoladową", została zaakceptowana przez mojego deserowego fetyszystę. Panie i Panowie / Mesdames et Messieurs / Przedstawiam Wam clafoutis / Je vous présente le clafoutis !

Clafoutis to chyba jeden z czołowych deserów francuskich. Powstały, jak to często bywa, raczej w kuchni ludzi prostych, aniżeli bogatych. I oczywiście, tradycyjnie, istnieje kilka teorii dotyczących samej nazwy. Jedni mówią, że słowo "clafoutis" pochodzi z języka oksytańskiego i oznacza w wolnym tłumaczeniu "faszerować". Inni natomiast zaklinają się, że etymologii słowa należy doszukiwać się w starofrancuskim, gdzie oznaczałoby "wepchnąć", "włożyć". Jeśli natomiast chodzi o pochodzenie, to sprawa jest jasna - to region Limousin wypuścił w świat ten przepyszny deser.

Mój deser to nie do końca clafoutis, tylko jego odmiana, ponieważ nazwę tę może mieć jedynie deser nadziewany wiśniami. Jeśli natomiast użyje się innych owoców, wtedy mówimy o flaugnarde. 

Sam deser nie jest do końca ciastem. Dałabym mu raczej miano puddingu. Pieczony jest do momentu, aż wierzchnia warstwa się przyrumieni. Ponieważ mało w nim mąki, a więcej płynów, na ciasto nie ma tu żadnych szans. Właściwie po przekrojeniu wygląda to trochę jak placek z zakalcem stulecia, ale bez obaw, ponieważ tak ma być. I nie mówię tego, puszczając do was oczko, bo mi nie wyszło i staram się wmówić, że takie było pierwotne założenie. Mówię to, ponieważ rzeczywiście deser wygląda, jakby był niedopieczony. Ale to zasługa jajek, jogurtu i mleka - ścinają się dookoła owoców, w równomierną koglowatą masę.



CLAFOUTIS:
7-8 dużych różowych śliwek, przeciętych na pół
4 jajka
150 g cukru
szczypta soli
50 g mielonych migdałów
2 łyżki mąki
100 ml jogurtu greckiego
100 ml mleka
garść-dwie płatków migdałowych

Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Najpierw ubić jajka z cukrem i solą, a dopiero potem dodawać po kolei resztę składników. Dno brytfanki natłuścić masłem, ułożyć owoce i zalać je ciastem. Piec około 30-40 minut, czyli do momentu, aż wierzch się zarumieni.
Clafoutis można też zrobić w wersji mniejszej, na przykład w kokilkach:
Ten akurat przepis zaczerpnęłam z książki Rachel Khoo "Mała Paryska Kuchnia".
Po sytym obiedzie i takim niebiańskim deserze warto wybrać się na wiosenny spacer. Z P. przeszliśmy się do pobliskiego parku, a po drodze spotkaliśmy:
Jerzy szedł na imieniny do Franka, ale wybrał niebezpieczną drogę, bo tuż przy jezdni. Postanowiliśmy mu pomóc i podprowadziliśmy go kawałek - w bardziej dziki zakątek parku. Trochę się przy tym burzył, chrząkając na nas, ale gdy bezpiecznie stanął na ziemi, od razu ruszył do przodu kręcąc kolczastym kuperkiem.

Ponieważ przepis był dzisiaj typowo francuski, to i muzyka by się taka przydała. Indila "Dernière danse":
Paulina.

2 komentarze:

  1. Jeż Jerzy wymiata!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój brat ostatnio to określił tak "Szedł Jeż, głowa rodziny, na polowanie. Podeszli ludzie, zgarnęli go z chodnika, zanieśli kilka ulic dalej i jeszcze zadowoleni z siebie, kazali mu za to sobie dziękować. Dwa dni później małe jeżyki i ich matka zmarły z głodu, bo ojciec nie wrócił do domu...." Nie ma to jak rodzinny zjazd..

      Usuń