sobota, 30 września 2017

POWRÓT NA BLOGA PO BAAARDZO DŁUGIEJ PRZERWIE

Miałam już tu nie wracać. Zmagałam się z tym blogiem i decyzją od roku, posty pojawiały się znacznie rzadziej, a ja nie miałam ani siły, ani czasu, aby je przygotowywać. Wpadłam w ciąg rutyny, gdzie nie było miejsca na blogowanie. W czasie, kiedy córka szła na drzemkę, ja ogarniałam mieszkanie albo szłam spać razem z nią. Wieczorami natomiast chciałam mieć tylko święty spokój - książka, serial, może jakiś głupi program w TV. Butla na noc dla Z. i szłam spać o 21.30, zasypiając bezzwłocznie w momencie gdy tylko głowa dotykała poduszki. Jakby mnie ktoś odłączył od prądu. Blogowanie nie sprawiało mi już takiej frajdy, wręcz przeciwnie, bo w pewnym momencie poczułam jakby to był mój obowiązek - "Opublikuj coś, bo minęło już kilka dni"; "trzeba przejrzeć posty na innych blogach, bo będzie za dużo zaległości". Gdy tylko zdałam sobie sprawę z tego, jak zaczęłam to traktować, natychmiast się od tego odcięłam. Nie chciałam, aby coś, co sprawiało mi niegdyś taką przyjemność, stało się ciężarem. Nie chciałam wchodzić na moje ulubione blogi z poczucia obowiązku, tylko chciałam się cieszyć tymi postami, chciałam być ich ciekawa, mieć chęć je poczytać. 

Mijały tygodnie, a ja wciąż "olewałam" sprawę. Odcięłam się od bloga i FB. Zostałam tylko na Instagramie. I czułam się z tym dobrze. Poczułam, że mogę wziąć głęboki oddech i zobaczyć co z tego wyniknie. Czy będzie mi w ogóle tego brakowało? Przez te kilka miesięcy nieobecności prawie wcale nie używałam komputera - przynajmniej nie do takich celów. Ale z czasem okazało się, że skoro nie bloguję, to komputer właściwie nie jest mi za bardzo potrzebny. Byłam na macierzyńskim, więc nie musiałam sprawdzać maila. Siedziałam jakiś czas na yt, ale i to z czasem się znudziło. Czytałam książki, ale na komputerze jest to niewygodne, więc albo przerzucałam PDF na tableta, albo pożerałam jeszcze raz wszystko to, co mamy w formie papierowej. I tak, komputer poszedł w niełaskę.

Ale złapałam się na tym, że gdy coś gotuję, bezwiednie zastanawiam się nad tym, jak to ustawić do zdjęcia. Albo, od czego zacząć post. Gdy przypominałam sobie, że właściwie nie robię już zdjęć moich posiłków, ani że nie napisałam nic od jakiegoś czasu, robiło mi się przykro i wpadałam w nostalgię. Weszłam więc na bloga na początku września. Zaczęłam przeglądać moje posty, w pamięci robiąc uwagi, poddając samą siebie ostrej krytyce. I naprawdę za tym zatęskniłam. Poczułam, że jest to naprawdę dobry czas, żeby wrócić.

Nigdy nie wierzyłam w to, co mówi się o związkach - że rozstania czasem pomagają i ludzie wracają do siebie z jeszcze większą miłością i pasją, na jaką nie było ich wcześniej stać. Ale teraz, oceniając mój kilkuletni związek z blogowaniem, wiem, że ta nasza przerwa wyszła nam na dobre. Naprawdę musiałam zatęsknić i odzyskać utracony entuzjazm. Miałam też czas, żeby gdzieś w zakamarkach mojej podświadomości, zastanowić się, jak by to blogowanie miało teraz wyglądać. 

No więc wróciłam. Z długim powitalnym postem. Ale już Was nie zamęczam słowami, pokażę za to, co działo się u nas przed te kilka miesięcy.
Fast food w zdrowym domowym wykonaniu : do panierki nie używam płatków kukurydzianych, bo nawet w nich znajdziemy glutaminian sodu czy syrop glukozowy. Wystarczą do tego płatki owsiane i trochę kurkumy oraz papryki wędzonej. Frytki tylko pieczone. Pycha !

Domowa porzeczkowa granola - wyszła pięknie fioletowa :)

Smoothie jar - smoothie z mango na śniadanie
Jeden z moich ulubionych smoothie - prosty i pyszny - tylko awokado, trochę mleka i miodu.
Ostra zupa dyniowa
Warzywny gulasz z batatem, białym ziemniakiem, cukinią, cebulą, czosnkiem, papryką, marchewką i selerem. Przyprawy do wędzona i ostra papryka, garam masala. 


Domowy sos barbecue zawekowany w słoiki na cały rok. tutaj jako marynata do pieczonego kurczaka.
Mój ulubiony sposób na "chińszczyznę", czyli jak wykorzystać resztki z resztek. Co zostało z obiadu i co mamy "skitrane" w szafkach świetnie się uda na chińskie danie podane do wieczornego filmu. Obowiązkowo zjedzone pałeczkami :}
Deska przekąsek na sobotę wieczór
Zupa z pietruszki, selera, ziemniaka i gruszki na późne drugie śniadanie. Plus kanapki. Zestaw na szybko, gdy dziecko wreszcie usnęło.
Jeden z przepisów, który niedługo pojawi się na blogu, czyli Bananofee - ciasto toffee z bananem. Mariaż doskonały.
Klopsiki po włosku - w sosie z pieczonych pomidorów, z posiekanym czosnkiem i oliwkami.
Batonik zbożowy jako przekąska to dobre rozwiązanie. Z jednej blachy wychodzi takich batoników wystarczająca ilość, aby mieć przekąskę lub deser na cały tydzień. Dla dwóch, trzech osób. 
Gdy przyszły chłodniejsze dni, naszła nas ochota na francuską cebulową. Prosty przepis, a jak cieszy :}
Moje pierwsze w życiu kluski śląskie. Nie tylko ich nigdy nie robiłam, ale tak się składa, ze jeszcze nigdy ich nie jadłam.
Domowa chałka z nadzieniem matcha. Niedawne odkrycie !
Od lutego wzięłam się za siebie po ciąży i zaczęłam ćwiczyć. Moje po treningowe drugie śniadania stały się chyba ulubionym posiłkiem w ciągu dnia. Głodna harpia :}
Zupa z fioletowych ziemniaków.
Ja nazywam to kokoszką, reszta świata mówi na to danie shakshuka...
Domowe Pop Tarts - wiedziałam, że muszę zrobić je sama, od kiedy spróbowałam oryginalnych. To świetny pomysł na szybkie śniadanie w biegu lub przekąskę w ciągu dnia. A moja domowa wersja jest znacznie zdrowsza. Przepis już niedługo.
Kotlety z kaszy jaglanej.
Tort idealny - lekki, w sam raz słodki i naprawdę dietetyczny. Niedługo urodziny mojego P., więc pewnie popełnię go po raz kolejny i umieszczę przepis na blogu.
Tort potrójnie czekoladowy z okazji długiego weekendu na Boże Ciało. Był rozpustnie boski :]

Paulina.

13 komentarzy:

  1. Witaj z powrotem! Sądzę, że dobrze zrobiłaś i dałaś sobie spokój z blogiem na ten czas. Małe dzieci wymagają wypoczętych rodziców!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że wróciłaś i mam nadzieje, że blogowanie znowu Cię wciągnie na dobre :)
    Super popatrzeć na tyle smakowitych dań ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tort dietetyczny? Wyczekuję przepisu! Widzę, że pomimo przerwy, dalej czerpałaś przyjemność z samego gotowania :) Czasem taka przerwa rzeczywiście jest potrzebna - nie powinnaś musieć blogować, a chcieć blogować. Miło, że wróciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mówię ci z uśmiechem witaj :-) czekałam aż uporasz się ze wszystkim i wrócisz. Czasami potrzeba przerwy, spokoju i nie ma w tym nic dziwnego. Fajnie że jesteś z powrotem :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie że jesteś :) super smakołyki widzę, jako że świętujemy Twój powrót na łono bloga chętnie poczęstowała bym się którymś tortem ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekałam na Ciebie i zaglądałam co jakiś czas, ale zorientowałam się, że poświęcasz cały swój czas maleństwu...I dobrze!
    Bardzo podoba mi się Twoja szczerość, to, w jaki sposób podeszłaś do tego, aby twoja strona tchnęła Tobą, a nie Twoją blogową rutyną...I popatrz na ten świeży, nowy post! Jest fantastyczny!
    Inspiracji życzę i pisz wtedy, kiedy czujesz potrzebę! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Po prostu ta domowa porzeczkowa granola jest moim faworytem.
    Nie znam lepszych smaków i takiego pięknego wyglądu.
    Uwielbiam.
    Witaj znowu! Super, że jesteś!
    Pozdrawiam poniedziałkowo :)

    OdpowiedzUsuń
  8. :):):) cieszę się, ze jesteś:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszymy się, że wróciłaś i dałaś znać jak co się dzieje i jak się czujesz bez blogowania :) Jeśli pomogło Ci to nabrać siły i natchnienia to jak najbardziej opłacało się :)
    Wrócić z takimi pysznościami na zdjęciach trzeba potrafić <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  10. tak już czasem jest, też tak miałam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super, że znów tu jesteś:) I szczerzę mówiąc, aktualnie też mam trochę dosyć blogowania, ale mam nadzieję, że to tylko jesienny spadek chęci:/

    OdpowiedzUsuń
  12. Przerwa jest potrzebna, także fajnie, że nieco odpoczęłaś od bloga i wróciłaś :)
    Przez całe wakacje trzymałam się daleko od pisania nowych postów, bo również miałam wrażenie, że bardziej coś muszę zrobić, niż po prostu chcę :)

    OdpowiedzUsuń