Wiele razy przymierzałam się do założenia takiego bloga, jednak zawsze w ostatniej chwili coś mnie do tego zniechęcało. Myśl ta jednak natrętna powracała cyklicznie i nie dawała o sobie zapomnieć. Tak więc, trochę onieśmielona zaczynam "na poważnie".
Uwielbiam gotować i tuczyć mojego chłopaka (na dowód tego można zaobserwować u niego niewielką oponkę w okolicach dolnobrzusznych). Ale cóż mogę powiedzieć? Jedynie to, że kieruje mną pasja i umiłowanie do kuchni, do pichcenia, krojenia, siekania, wyciskania, doprawiania. A żeby nakreślić Wam lepiej rodzaj mojej kuchennej obsesji, nie chodzi w niej tylko o to, aby smażyć i piec. Wszelkie talerzyki, miseczki, kubeczki, filiżaneczki i inne drobiazgi z kuchnią właśnie związane, są przedmiotem mojej pogłębiającej się każdego dnia fascynacji. Obawiam się, że to nieuleczalne, niestety.
Chciałabym więc umieszczać tu moje kulinarne ekscesy (umówmy się - eksperymenty), dawać upust mojej kulinarnej manii. Bo komu mam o tym opowiadać, jak nie osobom, które też się tym interesują? Mam wrażenie, że zamęczam już mojego kochanego P. swoją paplaniną na temat nowego, LEPSZEGO przepisu na ciężkie ciasto czekoladowe; albo tego, co jutro będzie na obiad (może coś ze szpinakiem?); czy wreszcie tego, czy nie uważa, że ta miseczka w kropeczki nie jest urocza i czy nie powinnam jej kupić. Bo bądźmy szczerzy - P. nie interesuje to, że ciasto będzie lepsze (będzie czekolada, a to najważniejsze), nie obchodzi Go też to, czy będzie szpinak, papryka lub cebula (oby było mięcho), a już na pewno nie interesuje go kolejna do kolekcji miska. Składam więc swój fanatyzm na Wasze barki i liczę na jakieś miłe słowo, od czasu do czasu;) No i oczywiście na dzielenie się ze mną swoimi przepisami, bo tego nigdy za wiele:)
Paulina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz