Gorąco dopadło znienacka (choć każdy go już wyczekiwał), z dnia na dzień powodując paradę gołych ramion. Nagle wszystkie rośliny wystrzeliły z wielką pompą i wściekle się zazieleniły. Nie mam nic przeciwko temu, jako majowe dziecko czuję, że w końcu odżywam.
Z P. zaczęliśmy spacerkować - po obiedzie, powolutku, lubimy zagłębiać się w osiedla starych domków, albo zaglądać do parku niedaleko, siadać na ławce przy "ścieku" po którym pływają kaczki i wsłuchiwać się w szum samochodów, piątkowych kierowców śpieszących z pracy do domu. Cóż, uroki mieszkania w większym mieście - czasami tęsknimy za błogą ciszą i świeżym powietrzem z rodzinnych stron.
Ponieważ temperatura stała się lekko nieznośna - nasza tytułowa gorączka - na nic zdają się ciepłe obiadki. Dlatego dziś zaszaleliśmy na kolorowo i zajadaliśmy się wiosenną tortillą na zimno.
Tortilla - chleb Azteków. I nie wymyślam w tej chwili, bo tortilla rzeczywiście od Azteków pochodzi. Za ich czasów robiona była z mąki kukurydzianej (obecnie jest to zazwyczaj mieszanka mąki kukurydzianej i pszennej). Placki kukurydziane były i faktycznie wciąż są, podstawą kuchni meksykańskiej. Należy zwrócić szczególną uwagę na fakt, iż kukurydza była uważana za świętą roślinę, dlatego wytwarzane z niej posiłki traktowano z należytą czcią. Aztekowie mieli specjalny sposób wyrabiania tortilli, który to rytuał jest praktykowany do dziś na południu Meksyku.
Tortillą nazywamy sam placek bez dodatków, można go jednak podawać na setki sposobów, a każdy z nich ma swoją nazwę. Stąd znamy między innymi tacos, quesadillas, enchiladas, czy burrito. Właściwa nazwa zależy od tego jak podajemy tortillę, z jakim farszem i jaką postać przyjmuje sam placek. Tyle możliwości i tyle przyjemności z odkrywania wszystkich rodzajów ;)
Piękno tortilli polega na tym, że właściwie można w nią wpakować dosłownie wszystko. Oczywiście według tradycji meksykańskiej są to zazwyczaj mielone mięso, pomidory, papryka, cebula i zioła. A gdyby tak odbiec trochę od tej tradycji i stworzyć sobie własna?
Przygotowałam dziś :
2 dzwonki łososia (z polecanej wcześniej robaczkowej sieci sklepów, gdzie 4 dzwonki można kupić za 10 zł) - podsmażyłam je na patelni na rumiany kolor, przyprawiłam sola i pieprzem, a następnie oddzieliłam mięso od ości.
drobno pokrojona połówka czerwonej papryki
pół awokado pokrojone w paski
pół twarogu Capri (któremu daleko do naszego polskiego twarogu, ten jest bardziej sprężysty i nie jest taki suchy, jest też znacznie lżejszy)
1/3 główki sałaty lodowej, posiekanej
sos tzatziki
sos musztardowo-śmietanowy (3 łyżki śmietany 18% wymieszać z 4 łyżeczkami musztardy Dijon lub musztardy angielskiej, dodać kilka posiekanych krążków pora)
2 jajka na twardo, posiekane i wymieszane z łyżką majonezu.
Placki tortilli (polecam te, zakupione również w znanej sieci sklepów z robaczkiem w tle. Obecnie jest promocja majówkowa i można kupić 5 placków tortilli za 3.99 zł)
I teraz najpiękniejsze - to co znajdzie się na tortilli zależy tylko od Was, wariantów jest mnóstwo i każdy może wybrać taki zestaw składników, jaki będzie mu najbardziej smakował.
My wybraliśmy następujące kombinacje:
Wariant na górze:
sos tzatziki + jajka + łosoś + sałata + awokado
Wariant na dole:
sos musztardowo-śmietanowy + łosoś + sałata + twaróg + papryka
Na koniec zawijamy każdą z połówek tortilli jak naleśnik.
+ schłodzone piwo imbirowe lub schłodzona zielona herbata.
Smacznego Wszystkim i żegnam się z Wami piosenką Imogen Heap "Headlock".
Pyszności! chyba mam już pomysł na niedzielny obiad:))
OdpowiedzUsuń-A