Soczysta zieleń dookoła ! Duszny, fioletowy bez kwitnie niedaleko i aż korci, żeby go zerwać i wstawić do wazonu. Ulubiony majowy kwiat. Gdy byłam mała upodobałam sobie robić z niego zupki w wiaderku, doprawiałam szczyptą mleczy i dosalałam piaskiem. Dziś to całkiem inna historia, chociaż zamiłowanie do zielska pozostało.
Wiecie co jest idealne? Kolacja na świeżym powietrzu, najlepiej przy świecach. Gdy zaczyna robić się ciepło, lubimy z P. jadać na balkonie. Oczywiście zorganizowanie tego, jakkolwiek wydaje się banalne, wymaga w naszym "studenckim" mieszkaniu nie lada poświęceń. Trzeba taszczyć stół z pokoju, za nim krzesła, a na koniec wykombinować jak na tym wąskim kawałku drewna poukładać wszystko, co przygotowaliśmy. Repertuar kulinarny jest jednak z mojej strony do przewidzenia. Uwielbiam sałatę, uwielbiam zieleninę i prawie na pewno zawsze przemycam coś podobnego na naszą "balkonową" kolację. Dlatego przedstawiam Wam mój ostatni "przemytniczy" repertuar:
SAŁATA Z DRESSINGIEM Z SERA PLEŚNIOWEGO:
główka sałaty, listki podarte
świeża bazylia, całe listki (ilość w zależności od tego, jak bardzo lubicie bazylię)
10 pomidorków cherry, przekrojonych na pół lub 2 pomidory pokrojone na grubsze ćwiartki10 rzodkiewek przekrojonych na ćwiartki
1 ser pleśniowy (może być bleu lub brie, albo camembert)
kilka łyżek śmietany do sosów (18%), tyle, żeby ser się w niej rozpuścić i dressing nie wyszedł zbyt gęsty, ilość śmietany zależy od rodzaju sera.
sól
pieprz
W misce wymieszać sałatę z bazylią, dodać pomidory i rzodkiewkę. Ser pleśniowy pokruszyć na kawałki i wrzucić do małego rondelka. Ustawić na ogniu, zalać śmietanką i cały czas mieszając do czasu aż ser się rozpuści. Na koniec polać sałatę rozpuszczonym serem, ewentualnie doprawić sola i pieprzem.
Do sałatki można dodać też inne zioła, jak świeże oregano, pietruszkę, kolendrę, a także szczypiorek.
Dobrym dodatkiem są też paluszki chlebowe o smaku czosnkowym. Te zostały kupione w wymienianym już przeze mnie sklepie, z robaczkiem w logo. Opakowanie ma w sobie dwie paczki chlebowych paluszków, cena również przystępna.
Na zakończenie żegnam się z Wami moim ukochanym wierszem Bolesława Leśmiana "Dziewczyna". Pamiętam, jak przeczytałam go w podstawówce i była to miłość od pierwszego wejrzenia. W pewnym momencie znałam go na pamięć. Dziś ciężko mi opowiedzieć wszystkie wersy po kolei, jednak co jakiś czas uwielbiam do niego wracać. Myślę, że jest Wam dość znany, gdyż, o ile dobrze pamiętam, przerabia się go w liceum.
Dwunastu braci, wierząc w sny, zbadało mur od marzeń strony,A poza murem płakał głos, dziewczęcy głos zaprzepaszczony.I pokochali głosu dźwięk i chętny domysł o Dziewczynie,I zgadywali kształty ust po tym, jak śpiew od żalu ginie...Mówili o niej: "Łka, więc jest!" - I nic innego nie mówili,I przeżegnali cały świat - i świat zadumał się w tej chwili...Porwali młoty w twardą dłoń i jęli w mury tłuc z łoskotem!I nie wiedziała ślepa noc, kto jest człowiekiem, a kto młotem?"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!" -Tak, waląc w mur, dwunasty brat do jedenastu innych rzecze.Ale daremny był ich trud, daremny ramion sprzęg i usił!Oddali ciała swe na strwon owemu snowi, co ich kusił!Łamią się piersi, trzeszczy kość, próchnieją dłonie, twarze bledną...I wszyscy w jednym zmarli dniu i noc wieczystą mieli jedną!Lecz cienie zmarłych - Boże mój! - nie wypuściły młotów z dłoni!I tylko inny płynie czas - i tylko młot inaczej dzwoni...I dzwoni w przód! I dzwoni wspak! I wzwyż za każdym grzmi nawrotem!I nie wiedziała ślepa noc, kto tu jest cieniem, a kto młotem?"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!" -Tak, waląc w mur, dwunasty cień do jedenastu innych rzecze.Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...I nigdy dość, i nigdy tak, jak pragnie tego ów, co kona!...I znikła treść - i zginął ślad - i powieść o nich już skończona!Lecz dzielne młoty - Boże mój - mdłej nie poddały się żałobie!I same przez się biły w mur, huczały śpiżem same w sobie!Huczały w mrok, huczały w blask i ociekały ludzkim potem!I nie wiedziała ślepa noc, czym bywa młot, gdy nie jest młotem?"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!" -Tak, waląc w mur, dwunasty młot do jedenastu innych rzecze.I runął mur, tysiącem ech wstrząsając wzgórza i doliny!Lecz poza murem - nic i nic! Ni żywej duszy, ni Dziewczyny!Niczyich oczu ani ust! I niczyjego w kwiatach losu!Bo to był głos i tylko - głos, i nic nie było oprócz głosu!Nic - tylko płacz i żal i mrok i niewiadomość i zatrata!Takiż to świat! Niedobry świat! Czemuż innego nie ma świata?Wobec kłamliwych jawnie snów, wobec zmarniałych w nicość cudów,Potężne młoty legły w rząd, na znak spełnionych godnie trudów.I była zgroza nagłych cisz. I była próżnia w całym niebie!A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie?
I jeszcze równie romantyczna, szalona i zarazem demoniczna Florence Welch w utworze "Strangeness and Charm"
Paulina.
http://www.youtube.com/watch?v=ugLwXlpJi6o :)
OdpowiedzUsuń