Jeszcze dwa tygodnie, a będą święta. Pogoda tym razem powinna nas dopieścić - już teraz na gałęziach drzew pojawiają się pierwsze soczysto-zielone pączki. Cóż, przygotowania trzeba już powoli zacząć - założyłam więc oddzielny kajecik wielkanocny i zaczęłam już powoli piec te wszystkie różności, aby wypróbować je przed Świętami. Muszę się do czegoś przyznać - wczoraj zrobiłam babkę po raz pierwszy w życiu. Jakoś tak się złożyło, że u mnie w domu nigdy babki wielkanocnej nie robiło się na święta. Za to babcia przygotowywała zawsze swój popisowy tort, a mama piekła nieśmiertelny sernik. Jednakże nic straconego - babka, którą upiekłam była może moją pierwszą, ale zarazem bardzo udaną. Co prawda przepis jest dziecinnie prosty, ale to właśnie w prostocie tkwi cały smak i urok. Swoją drogą nie byłabym sobą, gdybym sama nie zmodyfikowała przepisu, i tak też pojawił się jogurt grecki zamiast śmietany, stąd też limonka i tequila. Instynkt tym razem mnie nie zawiódł i to koślawe połączenie wyszło babce na dobre. I tak ze zwykłej babki wyszła mi babka jogurtowa.
BABKA JOGURTOWA:
150 g masła w pokojowej temperaturze
1 1/4 szkl. cukru
4 jajka
1 3/4 mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
5 łyżek jogurtu greckiego
1 1/2 łyżki soku z limonki
3 łyżki tequili
Piekarnik należy rozgrzać do 180 C. Masło ubić z cukrem - około 3 minut. Następnie dodawać stopniowo jajka. Po kilku minutach dodać część mąki zmieszanej z proszkiem, a następnie jogurt wraz z sokiem z limonki. Wrzucić resztę mąki i ubijać na jednolitą masę. Następnie dodać tequilę. Piec około 45 minut.
Jeśli babka z wierzchu za bardzo urośnie, najlepiej ją po prostu przyciąć.
JOGURTOWA POLEWA:
2 łyżki jogurtu greckiego
4 łyżki cukru
Ubić na parze jogurt wraz z cukrem - do momentu, aż cukier się całkowicie rozpuści. Gdy babka nieco ostygnie, należy ją po prostu polać jogurtową polewą.
Pamiętajcie, aby formę do babki bardzo dobrze natłuścić ! Ja posmarowałam każdy zakamarek zadziwiającą ilością masła (masła, a nie margaryny, czy innych masłopodobnych wynalazków). Moja hojność w tym przypadku wyszła na dobre - babka była po wystygnięciu wciąż wilgotna, nie zeschła się nawet na drugi dzień (jakże smakowite było moje i P. niedzielne śniadanie). A zapach i smak były niebiańskie. Już podczas pieczenia rozchodził się po domu aromat masła i jogurtu - co jak dla mnie jest wspaniałym połączeniem. Kremowa polewa świetnie dopełniła całości, mogłabym ją jeść samą łyżkami. Najprostszy więc przepis okazał się najlepszym rozwiązaniem.
The La's "There she goes"
Paulina.
Niesamowicie wygląda ta babeczka na pierwszym zdjęciu, jakby wygenerowana komputerowo ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, wygląda cudnie! Aż ślinka cieknie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Moja pierwsza ever, więc tym bardziej mnie cieszy, że się tak udała :}
OdpowiedzUsuń