poniedziałek, 7 grudnia 2015

A LITTLE BIT OF EVERY...DAY - NOVEMBER 2015

Właśnie zdałam sobie sprawę, że jeszcze nie zamknęłam na blogu listopada, a już wpadłam z impetem w grudzień. A gdzie to moje podsumowanie z poprzedniego miesiąca? Eh, wybaczcie mi proszę, ale jako, że grudzień to jeden z moich ulubionych miesięcy (bo oczywiście jestem też maniakiem świątecznym i zawsze tracę z tego powodu głowę), myślę, że jakoś mnie to usprawiedliwia. A więc czas na ostatni listopadowy wpis, czyli trochę tego, trochę tamtego z ostatniego miesiąca.
 Placki owsiane z pastą z banana i cynamonem.
 Placki razowe z kawałkami czekolady i kubkiem mleka migdałowego na ciepło, słodzonego syropem klonowym :}
 Ponieważ ostatnio mam wahania nastrojów na mięso, muszę wykazać się większą kreatywnością, niż zazwyczaj. Na zdjęciu powyżej, curry na szybko - kalafior, fasolka szparagowa, korzeń selera, ziemniaki. Mój P. dostał jeszcze do tego wszystkiego kawałki duszonego kurczaka.
 Wołowina na sposób słodko pikantny z duszonymi marchewką, sałatą lodową (bo gdzie ja znajdę świeżą kapustę bok choy ?), cebulą i świeżą chili.
Absolutnie ulubione śniadanie na chłodne poranki : Kuskus podgotowany minutę w mleku z 1 łyżką miodu. Do tego garść podprażonych orzechów, kilka daktyli, cynamon i 1 łyżeczka miodu polana po wierzchu... Niebo :}
W drodze do Olecka, a właściwie tuż pod miastem. Na początku listopada była tam jeszcze piękna złota polska jesień. Co jest zachwycające, gdy wraca się do rodzinnego miasta? To, że jakoś za Ełkiem zaczynamy z drogi zauważać hasające sarny, czy biegnące po trawie wzdłuż drogi zające. Mazury cud natury :)
Zabieram się za lekturę starej książki wygrzebanej z babcinej półki - Kuchnia Polska to istna skarbnica tradycyjnych przepisów. Tym razem szukałam dobrego sposobu na barszcz - chcę w tym roku sama ukisić buraki.
Pierwszy zwiastun zbliżającej się zimy w postaci śnieżnej Pavlovej z bitą śmietaną i pestkami granatu. Nazwałam ją Królewna Śnieżka :}

Szary, deszczowy wtorek i "chińszczyzna" na szybko, aby tylko zaspokoić nieludzki głód... Zalać makaron ryżowy wrzątkiem, na woka wrzucić mrożone warzywa i przyprawić malutką porcją sosu sojowego (co za dużo to nie zdrowo).
Nowe "graffiti" w mieście. Cóż, takie są znacznie ładniejsze i przyjemniejsze dla oka od wulgarnych napisów na świeżo-pomalowanych ścianach.

Przedpołudnie w sobotę upływa bardzo leniwie. W końcu Bebe może się rozluźnić po odkurzaczowej traumie. Jest z nami prawie trzy lata, a odkurzacz wciąż ją przeraża...
Gdyby tylko teściowa wiedziała, że dając nam koszyk ze słoikami kiszonej kapusty i ogórków, zostanie on skażony przez futrzate dupsko... Mielibyśmy poważne kłopoty !
Domowa kiszona kapusta - najlepsza !
Lazy time na nogach człowieka. To co, że już mu cierpną, to w ogóle nie jest istotne.
 Pieczona polędwica z warzywami.

Paulina.

6 komentarzy:

  1. Pyszności :) kiszona kapucha tylko od mamy... no dobra od teściowej też może być ;) knigę mam taką samą... nomen omen od teściowej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ! A ja nawet nie wiem, kto jest autorem tej książki, bo moja mama powyrywała pierwsze i ostatnie strony jak była mała, a kilka kolejnych pomazała kredkami... :} Także dla mnie to książka o kuchni polskiej napisana przez anonima :)

      Usuń
  2. Pyszne jedzonko spada na drugi plan jeśli w grę wchodzi futrzak :D Cudny kotełek :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Z którego roku ta książka kucharska ? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Marzy mi się taka książka, od dawna mam w planach wycieczkę po okolicznych antywkariatach, teraz to mnie zmotywowałaś ;)

    OdpowiedzUsuń