Minął grudzień, a wraz z nim kolejny rok, więc oczywiście czas na małe podsumowanie.
Grudniowe poranki - przed 6 P. wychodzi do pracy, a ja nie mogę już zasnąć. Dlatego siedzę owinięta w koc na parapecie i obserwuję jak miasto budzi się do życia.
To tyle, jeśli chodzi o śnieg w grudniu - cały 1 dzień to trwało !
Weekend w rodzinnym Olecku i oczywiście nie mogło się obyć bez spacerku nad jezioro. Było mroźno (to był ten weekend, pod koniec którego padał śnieg),cicho i spokojnie. Idealnie na przechadzkę dla pary, która na spacery musi się zazwyczaj zapuszczać do parku, przy którym ciągle jeżdżą hałasujące samochody..
Okutana Ruda..
Czy wyobrażacie sobie, jakby to pięknie wyglądało, gdyby dookoła był śnieg ? A tak ledwo przymrozek i cieniutka warstwa białości w tle..
Fabryka uszek i pierogów ruszyła... Nie było z nami mojego szwagra - K., który lubi przy takich akcjach rozkręcać związki zawodowe. Dlatego mój P. narzekał, że brat by go wspomógł i za pracę z wałkiem dostałby chociaż miskę ryżu... A tu nic.
Uroczy prezent od szwagierki - A. Te wspaniałe marchewkowe muffiny wyszły z jej studia kulinarnego ATUTY...
Tymczasem spacerując przez Białystok, rozwiązując jednocześnie moje problemy z kręgosłupem, natknęłam się na budynek, którego jeszcze nie widziałam po remoncie (rzadko tamtędy chadzam).
Przedświąteczny wysyp straganów na rynku stał kilka tygodni. Tylko białego puchu brakowało do tej świątecznej scenerii.
"Robiłaś zakupy? A pokaż co masz w tej reklamówce !"
Zakwas na barszcz robiony prawie na ostatnią chwilę. Cuchnące świństwo, ale zupa z nim naprawdę nabiera głębszego smaku :)
Poranne robienie przedświątecznego keksu.Gorąca czekolada, keks i zabieram się za pakowanie prezentów.
Już na samym początku czuję, że mogę mieć pewne problemy... Coś czai się w ciemnościach...
Chwila nieuwagi i moja ozdobna wstążka zostaje porwana przez rząd ostrych ząbków osadzony we włochatym ryjku. Zaczyna się pogoń...
Okazuje się, że nie tylko wstążki i kokardki robią na naszej "cholerze" wrażenie. Otóż interesują ją także papier do pakowania prezentów.
I taśma klejąca....
Z tą ostatnią szybko jednak dochodzi do wniosku, że może lepiej dać sobie z nią spokój, gdy klei się do drobnych włosków przy pyszczku, niebezpiecznie blisko długaśnych wąsów.
Zapakowałyśmy... Nie wiem, kto był przy tym bardziej podekscytowany, a po wszystkim wyczerpany...
Domowe czekoladki zostawione do zastygnięcia. Biała jest z prażonymi migdałami i jagodami goi, a ciemna z pistacjami i płatkami róży.
Domowy Sylwester, spędzony z P., bojącą się fajerwerków Bebe i dobrym jedzeniem.
Były suszone śliwki zapiekane w plasterkach boczku / serowe ciasteczka / sałatka z makaronem ryżowym, szynką, ogórkiem, koperkiem i majonezem / patera antipasti - suszone pomidory, oliwki faszerowane migdałami, oliwki faszerowane anchois, marynowane karczochy, marynowane serem papryczki chili oraz jabłuszka kaparowe / paluszki chlebowe z rozmarynem / wielki talerz smażonych na maśle z czosnkiem i pietruszką krewet :}
Ciasteczka serowe w przygotowaniu.
Po świątecznych przysmakach i sylwestrowych łakociach nie został już żaden ślad, dlatego musiałam się zwrócić ku czeluściom mojej zamrażarki. Wygrzebałam wczoraj kaczkę, co mnie i P. bardzo usatysfakcjonowało :) Zazwyczaj w swoich podsumowujących ostatni miesiąc postach nie daję oddzielnych przepisów, ale to na prośbę jednej z facebookowiczek, która poprosiła mnie o jakąś obiadową inspirację. Więc przedstawiam kaczkę z obłędną soczewicą, zaznaczając jednocześnie, że do tego przepisu można użyć akurat takiego mięsa jakie macie skitrane w swojej zamrażarce ;) Bo tutaj absolutną królowa jest ta fenomenalna soczewica, więc czy będzie to kaczka, czy kurczak, czy kawałek duszonej karkówki lub schabu, to tak naprawdę nie ma znaczenia. Dla nie mięsożerców dobrą wiadomością jest to, że tę soczewicę mogą potraktować jako samodzielne danie - bo sama też jest świetna !
A oto przepis :
CONFIT Z KACZKI Z OBŁĘDNĄ SOCZEWICĄ:
(przepis podobny do tego, jaki Jamie Oliver przedstawił w swojej książce "Kulinarne wyprawy Jamiego", aczkolwiek nieco zmodyfikowany przez rudą kucharkę)
3 marchewki
3 łodygi selera naciowego
2 cebule
2 korzenie pietruszki
1 szkl. zielonej soczewicy (ale równie dobrze może być czerwona)
1 ząbek czosnku
1 l wody lub bulionu
sól, pieprz
Bouquet garni, czyli związane sznurkiem zioła:
świeży lub suszony tymianek
1 liść laurowy
kilka łodyg natki pietruszki
2 łyżki naturalnego jogurtu
1-2 łyżki octu z czerwonego wina
pół szkl. grubo posiekanej natki pietruszkikacze nogi
kaczy tłuszcz
Jeśli rzeczywiście użyjecie kaczych nóg, musicie się za nie zabrać kilka godzin przed obiadem, ponieważ confit to nic innego jak długie duszenie mięsa w jego tłuszczu. Ja najpierw wytopiłam na małym ogniu tłuszcz z moich nóżek, a następnie zaczęłam w nim "gotować" mięso. Był to kiedyś świetny sposób na konserwację mięsa. Ja robiłam confit tylko z dwóch nóg kaczki, ale zazwyczaj odbywało się ze znacznie większą ilością mięsa. Wiadomo, że wszystkiego się od razu nie jadło - mięso zostawiało się w wytopionym tłuszczu i w ten sposób możne je było bardzo długo przechowywać. Oczywiście confit można zrobić z kaczki, gęsi, a nawet wieprzowiny.
Soczewica:
Marchewkę, seler, korzeń pietruszki pokroić w dość drobną kostkę. W średnim garnku roztopić 1 łyżkę kaczego tłuszczu i wrzucić do niego warzywa. Po 10 minutach zalać je wodą lub bulionem, dorzucić do nich liść laurowy, całe łodygi pietruszki i tymianku związane razem sznurkiem oraz soczewicę wraz z posiekaną cebulą i czosnkiem - gotować tyle czasu, ile musi się gotować soczewica (zgodnie z instrukcją na opakowaniu, czyli około 45 minut).
W tym czasie nogi kaczki można wyjąć z wytopionego wcześniej tłuszczu i wstawić do nagrzanego do 200 stopni piekarnika na 20-30 minut, czyli po prostu do czasu aż będą rumiane.
Przez te 45 minut soczewica powinna wchłonąć bulion, w którym się gotuje, przybierając konsystencję gęstego gulaszu. Zdejmijcie ją zatem z ognia, wyjmijcie z niej bouquet garni, dodajcie do niej posiekaną natkę (lub tak jak Jamie posiekany szpinak, akurat jego zabrakło mi w moich mrożonych zapasach), doprawcie solą, świeżo zmielonym pieprzem, dodajcie 1-2 łyżki octu z czerwonego wina, zamieszajcie i zacznijcie wykładać na talerze. Jeszcze tylko kleksy jogurtu naturalnego, na wierzchu noga kaczki i danie gotowe.
Smacznego !
Paulina.
O jej :D co to są te ciasteczka serowe? :) Ja też nalepiłam się uszek brrr, ale i najadłam :)
OdpowiedzUsuńSkoro przypadły do gustu, to podaję przepis jeszcze raz: http://urudejnatalerzu.blogspot.com/2014/12/last-year-next-year.html
UsuńCudne zdjęcia (zwłaszcza kocurka) :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, śnieg by się przydał bardzo mi go brakuje :/ a wypieki i inne przysmaki cudne jak zawsze, ps. uwielbiam tego kota jest przesłodki hahah :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście trochę go ostatnio sypnęło, co prawda już po czasie, ale przynajmniej mamy jakieś złudzenie zimy. Hah, a kot to taki słodziutki tylko na zdjęciach, jej drugie imię w domu, to Cholera :}
UsuńFajne fotki Ruda! Zaciekawił mnie ten budynek,, po remoncie,, - niespotykany!!! co tam się mieści....? To chyba jakieś żydowskie korzenie...
OdpowiedzUsuńSmakołyki na Sylwestra i obiadek pierwsza klasa :)
Jak miło czyta się Twoje wpisy.Pozdrowienia i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńDziękuje ! Ja również pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku !
UsuńPiękne widoki na zdjęciach :) Jak zimy nie było wcześniej tak teraz przyszła z dwojoną mocą :D
OdpowiedzUsuńKotek to widzę świetny towarzysz w codziennych czynnościach ;)
Cudowny ten budynek, bardzo interesujący, na pewno zatrzymałabym się chwilę, aby obejrzeć dokładnie wszystkie fotografie.
Kacze nóżki prezentują się wyśmienicie! :)
Lubimy podsumowania ale te grudniowe są zdecydowanie najlepsze :) Miło jest jeszcze przeglądać świąteczne zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia i fajnie minął ci ten grudzień :-) śniegu nie ma ale jest teraz mrozik :-) wspaniałego roczku :-)
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że grudzień był całkiem udany :-)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo szczęścia i wielu nowych, kulinarnych wyzwań w 2016 Roku :-)
OdpowiedzUsuńIle pyszności, babeczki mnie rozłożyły na łopatki ;) No i koteł tradycyjnie skradł mi serce ;)
OdpowiedzUsuńTyle jedzenia! I te piękne muffinki... Dzięki temu jakoś łatwiej przeżyć te zimne dni :)
OdpowiedzUsuńPiękny i pyszny grudzień, ale kot przebił wszystko :) jest cudowna :)
OdpowiedzUsuńTyle pyszności w jednym miesiącu! :)
OdpowiedzUsuńnawet bez śniegu nad jeziorem bardzo ładnie!
OdpowiedzUsuńIle pyszności :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku :*
Ciekawy post, ale najfajniejsza w nim jest ta cholera :)
OdpowiedzUsuńTeż mam taką :)
Fajne takie podsumowanie. Kaczka niesamowicie apetycznie wygląda. Mniam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny i pyszny miesiąc :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię, że wstajesz o 6 jeśli nie musisz :)
Bardzo ładne zdjęcia zimowej aury:)) Jedzonko prawdziwie świąteczne:))
OdpowiedzUsuńGrudzień w twoim podsumowaniu wyszedł bardzo aromatyczny i intensywny :)
OdpowiedzUsuńA kaczka wygląda wyśmienicie! Sama w tym roku na święta spróbowałam pierwszy raz z życiu kaczki, wyborna :)
Piekne zdjecia i te zimowe poranki, mi akurat nie udaje sie sfotografowac tej pory dnia, bo czesto bywa, ze przed 6 to ja sie dopiero klade ;) tak juz mam :) W nocy tworze ;)
OdpowiedzUsuń