Każdy z nas zna ciasto "KOPIEC KRETA". Mi się ono kojarzy z dzieciństwem - chyba każdy, jak tylko weszły na rynek te gotowce Dr Oetcera, spróbował choć raz tego deseru. Ostatnio widziałam to ciasto na czyimś profilu instagramowym i strasznie mi się go zachciało. A że bananów Ci u nas pod dostatkiem, bo P. jest ich nieugiętym pożeraczem, postanowiłam zrobić jego domową wersję. Nigdzie nie szukałam przepisu, tylko działałam zgodnie z instynktem. I tak machnęłam ciasto czekoladowe. Bez przepisu, wrzuciłam jak leciało kilka rzeczy do miski i zabełtałam. Upiekłam. I wyszło. Nie mówię tego, aby się jakoś chwalić, tekstami typu "Ooo, jaka to ja uzdolniona, nawet nie patrzyłam na proporcje, a mi wyszło tak ładnie". Nie. Chodzi o to, że właśnie piękne w tym deserze jest to, że nie ważne, czy ciasto wyjdzie. Bo nawet jeśli będzie to zakalec stulecia, to i tak się je pokruszy - przecież ma to być kopiec kreta, który imituje ziemię ! Krem zrobiłam ze śmietany i mascarpone - li i jedynie, a może aż ! Do tego dwa banany i tona cierpliwości, bo ciasto musiało się porządnie schłodzić. Ale dla niego było warto czekać, bo połączenie banana z czekoladą jest, co tu dużo mówić, idealne. A jak dodacie do tego jeszcze śmietanowy krem, to żaden łasuch mu się nie oprze.
KOPIEC KRETA:Ciasto czekoladowe:
2 jajka
pół szkl. cukru
pół szkl. mleka
pół szkl. oleju rzepakowego
3 łyżki wódki
1,5 szkl. mąki pszennej
3 łyżki kakao
1 łyżeczka sody oczyszczonej
Nagrzać piekarnik do 180 stopni.
Najpierw wymieszać jajka, cukier, mleko, olej i wódkę. Następnie dodać składniki suche: mąkę, kakao i sodę. Dokładnie wymieszać. Przelać ciasto do formy tortowej o średnicy 18 cm. Piec 50-60 minut. Studzić na kratce.
!!! Jeśli nie macie małej formy tortowej, może być większa, ciasto wtedy tak nie urośnie i prawdopodobnie będzie się krócej piekło.
!!! Zawsze do tego typu wypieków - czyli ciast ucieranych i a la biszkoptowych - używam wódki. Powód jest prosty - alkohol robi czary mary z ciastem. Jest idealnie napowietrzone, ale i bardzo puszyste. Jak się jej je, to swoją puszystością przypomina te sklepowe, które są naszprycowane spulchniaczami.
MASA:
400 g mascarpone
50 ml ubitej śmietany 30%
Ubić śmietanę, a następnie wymieszać ją mikserem z mascarpone.
ZROBIENIE KOPCA:
Upieczone i ostudzone ciasto czekoladowe przekroić tak, jak byśmy kroili placki na tort. Z tym, że naciąć go tak, aby dół był 1/3 wielkości ciasta, a góra 2/3. Dół przełożyć na deseczkę lub talerz, a górę pokruszyć rękoma bądź wrzucić do malaksera, który nam idealnie posieka ciasto.
Na spodzie ciasto rozsmarować 1/2 ilości kremu. Ułożyć na wierzchu pokrojone w plasterki 2 banany (jeśli ciasto było pieczone w większej formie, wtedy prawdopodobnie będą potrzebne trzy banany).
Na bananach rozsmarować resztę kremu. Zrobić to tak, aby część kremu znalazła się również na bokach ciasta, wyrównując go jednocześnie z góry i po bokach. Posypać górę i boki pokruszonym ciastem, lekko dociskając okruchy do kremu dłońmi.
Ciasto owinąć folią i wstawić na noc do lodówki.Do takiego pysznego deseru nie mogę odmówić sobie mocnej kawy. Będąc w podróży poślubnej w Rzymie kupiliśmy sobie pamiątkę - dwie filiżanki do espresso. |
A tu taka ciekawostka.... Wiecie dlaczego w przepisie jest tak mało śmietany ? Ano dlatego, że jakieś 150 ml wylądowało na podłodze kuchni, szafkach kuchennych, kanapie w salonie, moich nowych kapciach oraz mojej nodze. W związku z powyższym, doszłam do wniosku, że te około 50 ml, które udało mi się wlać do mascarpone powinno wystarczyć. I wiecie co? Spokojnie wystarczyło, bo ser nie był zbity, a bardziej kremowy, więc z takiej "biedy" wyszło całkiem zgrabne ciacho :)
Zdjęcie umieściłam na Instagramie...
Robiłam domowy kopiec kreta. Rąbnęła mi miska z bitą śmietaną na podłogę. Oberwały: kuchnia, kanapa w salonie, moje kapcie i ja. Wyobraźcie sobie ten pełen satysfakcji rechot, który wydał z siebie mój mąż gdy zobaczył co się stało.
"Ale pobrudziłaś, skarbie. 'A jaka ufajdana kanapa!' Oj oj oj, 'jak to wygląda'...Teraz twoich plam jest więcej od moich". Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że wypomni mi te wszystkie razy, kiedy zwracałam mu uwagę, że zabrudził ją : sosem pomidorowym, czekoladą, kawą, wgniótł w nią banana... 😂 Najlepiej na tym galimatisie wyszedł kot. Ale jakby źle to nie wyglądało, szybko posprzątaliśmy, skończyłam robić ciasto i teraz chłodzi się w lodówce. Teraz siedzimy, pijemy kawę, jemy skrawki ciasta, które zostały z kopca... Jest miło, błogo i słyszę "A taką piękną kanapę mieliśmy... Taka była ładna, nowa, szara i to dzieci miały ją upaskudzić. Oj, muczku, muczku, rozrabiara z ciebie" 😌 Ręka w górę, czyj mąż to też taka zaraza? 😏😝💓
Paulina.