Przyznam, że nigdy nie jadłam paschy. W moich stronach - tam gdzie się wychowywałam, ale i również tu, gdzie teraz mieszkam, nie robi się tego deseru na Wielkanoc. Ba ! Jeśli mam być szczera, znaczna większość ludzi, których pytałam o paschę reagowała zdziwieniem i pytała co to takiego. "Pierwsze słyszę" taka odpowiedź padała najczęściej. Ja znałam przepis z licznych książek kucharskich, które kartkowałam od lat, szukając inspiracji na świąteczne przepisy. I wreszcie w tym roku padło na paschę. Zabrałam się za przepis wcześniej, aby w ogóle sprawdzić czy posmakuje (nie przepadam za twarogiem) i czy wyjdzie. No i wyszła. Delikatna, serowa i bakaliowa, z fenomenalnymi prażonymi orzechami. Zapraszam po przepis.
PASCHA:
Przepis na małą paschę wielkości małego grejpfruta ;)
250 g twarogu półtłustego
pół szkl. cukru pudru (lub zblendowanego na miałko innego słodzika - u mnie 1/4 szkl. miałkiego ksylitolu)
1/4 kostki masła 1 żółtko
ziarenki z półowy laski wanilii lub 1 łyżeczka ekstraktu
50 g rodzynek
20 g prażonych na suchej patelni i posiekanych migdałów
[można dać też inne posiekane suszone owoce i orzechy]
Rodzynki namoczyć we wrzątku i po 5 minutach odsączyć.
Twaróg przemielić trzy razy. Masło ubić ze słodzikiem.
Do twarogu, ciągle mieszając, dodawać po trochu masy maślanej, wanilię i żółtko. Wymieszać szpatułką z bakaliami. Przełożyć masę twarogową do gazy, zawinąć tak, aby tworzyła kształt kuli i przełożyć na sitko, z którego będzie ściekać serwatka. Po godzinie, wyjąć z gazy, przełożyć na talerz, przykryć folią i wstawić do lodówki.
Paulina.