wtorek, 17 stycznia 2012

FILOZOFIA JEDZENIA

Jednym z moich ulubionych sposobów na odnalezienie odskoczni od rzeczywistości jest gotowanie. Możecie nazwać mnie prostą lub mało ambitną, ale wychodzę z założenia, że właśnie to co najprostsze i nieskomplikowane dostarcza nam w życiu największą przyjemność i satysfakcji. Gdy się denerwuję - gotuję chilli. Gdy jestem zestresowana - piekę muffinki. Gdy coś mnie frustruje - robię chleb. Gdy chcę coś przemyśleć w spokoju - szukam nowych przepisów i natychmiast je wypróbowuję. Tak już mam i dobrze mi z tym. Myślę, że P. również to odpowiada, znając jego upodobanie do konsumowania "rozmaitych rozmaitości". A ja mam tę przyjemność obserwowania jego rozrastającego się systematycznie bębenka.
Jakiś czas temu odkryłam, że nie tylko nowe przepisy i wypróbowywanie ich sprawia mi frajdę. Również czytanie o różnych kuchniach sprawia mi niewymowną przyjemność. Postanowiłam więc zakupić książki kulinarne z tych rejonów świata, które najbardziej chciałabym odwiedzić. Kupuję z ogromną pasją i zawsze nieukrywanym zachwytem oraz fascynacją książki o kuchni i kulturze azjatyckiej - tak cudownie innej od naszej. To nieważne, że połowa przepisów nigdy nie zostanie zrealizowana ze względu na brak odpowiednich artykułów lub też ze względu na skandaliczne ceny, ale samo przeglądanie tych obrazków, czytanie o tym, jak i co się je na przykład w Indiach, powoduje u mnie ogromne rumieńce ekscytacji. Dziś więc pragnę Was zabrać w naszą pierwszą, jedną z wielu mam nadzieję, podróż - do Japonii.
Najbardziej uderzającą rzeczą w japońskiej kuchni nie jest jedzenie, ale niemal pedantyczny sposób jego podawania. Nawet jeśli jest to ryż, na który położono kawałki mięsa z warzywami (wydawałoby się, że w nieładzie) - zawsze zachowany jest w tym pewien ład i porządek. Japończycy wierzą, że samo jedzenie ma nam dostarczać głębszych przemyśleń i zaspokajać nie tylko nasz głód, ale i poczucie estetyki. Japończyk zastawiając stół, zastanawia się nad związkiem podawanych dań z naturą, ludźmi, czy nawet całym wszechświatem. Ułożenie dań na stole zawsze stanowi przemyślaną kombinację oraz odnosi się znacząco do pory roku, natury i emocji. Istnieje pewne japońskie powiedzenie, które doskonale charakteryzuje to nietypowe dla nas podejście - "Chińczyk, widząc coś, co rośnie lub się rusza, myśli jak to przyrządzić, aby zjeść, Japończyk zaś - jak można zjeść to pięknie".
Filozofia jedzenia moim zdaniem nie odnosi się tylko do pięknego podania potraw. To również dążenie do harmonii smaków. Nie tylko Chińczycy uważają, że łączenie ze sobą smaku słodkiego, słonego, kwaśnego, gorzkiego i ostrego należy łączyć w odpowiedni sposób, aby przechodziły przez kubki smakowe, ukazując przy tym bogactwo potrawy, Japończycy również podzielają tę filozofię. Co ważniejsze, połączenie takie pozwala utrzymać równowagę naszemu organizmowi.
Dzisiaj więc zaprezentuję potrawę z kuchni japońskiej. Nie, nie będzie to sushi, bo nie tylko to możemy znaleźć w jadłospisie typowego Japończyka. Właściwie, to sushi nawet dla przeciętnego Japończyka jest daniem jadanym "od święta". Chciałabym z Wami podzielić się przepysznym przepisem na wołowinę w sosie sojowym na słodko z ryżem. Cudowna słodkość sosu i cebulki wspaniale komponują się z cienkimi plasterkami wołowiny oraz ryżem jaśminowym.

1/2 szkl. sosu sojowego / użyłam sosu Teriaki
1 łyżka cukru
1/4 szkl. mirin albo innego słodkiego białego wina 
300g polędwicy wołowej / użyłam udźca wołowego - pokrojone na plasterki (lub paski) o grubości kartki papieru (czyli baaaardzo cienko)
2 cebule dymki (pokrojone ukośnie na 2cm plastry) lub pół cebuli cukrowej (pokrojonej w cienkie półkrążki)
2 łyżeczki świeżego soku imbirowego lub po prostu starty imbir

torebka ryżu jaśminowego


W średnim rondlu doprowadzić do wrzenia sos sojowy, cukier i mirin. Dodać wołowinę, gotować mieszając, aż wołowina zmieni kolor. Odcedzić mięso, sos zostawić w rondlu i dodać do niego cebulę. Gotować na wolnym ogniu przez 3 minuty, aż cebula się zeszkli. Przełożyć wołowinę z powrotem do rondla i dolać sok imbirowy. Gotować jeszcze chwilę. Przełożyć ugotowany ryż jaśminowy na talerz, polać go wołowina i sosem. Można podawać z roszponką polana resztka sosu.
*Po ugotowaniu, ryż włożyłam do foremek do muffinek, docisnęłam go mocno do dna i wyłożyłam na talerz, tak, że powstały z niego ładne i kształtne "górki".
A oto "górki ryżowe".

Mam nadzieję, że ten przepis przypadnie Wam do gustu. Mimo swojego pochodzenia, jest niezwykle prosty w wykonaniu, a co najważniejsze, nie ma wymyślnych składników. Wszystko można dostać w zwykłym sklepie i nie jest to zbyt kosztowne. Kupiłam dwa grube plastry wołowiny, z jednego zrobiłam to danie, z drugiego zrobię jutro steki w stylu kantońskim (kuchnia chińska). Jeśli chodzi o imbir, też nie musicie przecież kupować całego korzenia, ja kupuję zwykle kilkucentymetrowe jego kawałki.
Dla ciekawskich podam, ze przepis (lekko zmodyfikowany), zaczerpnęłam z książki wydawanej z Rzeczpospolitą pt. "Podróże kulinarne. Kuchnia Japońska".

Smacznego !
Wasza Harmonijka (jak nazwał mnie P. po przeczytaniu tego wpisu)

2 komentarze:

  1. jezu Paulina,czytasz moje zmysły.. Jakbym zjadła te wołowine i ta kwestia smaku.. czar

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio oglądałam program o kuchni japońskiej i było tam powiedziane,że wołowinę jadał cesarz,była to potrawa bardzo wyjątkowa.Podawana w odpowiednich proporcjach (pamiętam,że wołowinę kładziono jako pierzynkę w plastrach,nie było jej gigantycznej ilości),w ogóle polecam kuchnie tv,oglądasz? a przyprawę 5 smaków takową posiadam i nierzadko używam,chodź coraz częściej próbuję sama przyrządzać mieszanki przypraw,aczkolwiek jest to bardzo trudne poprzez wybór składników co do dodawanych dodatków smakowych, o których nie mam pojęcia. A nie zawsze kuchnia pospolicie zdrowa jest dobra.. Pozdrawiam
    ps.podpisałam się wyżej jako anonim,będę podpisywała się pod postem. UlA

    OdpowiedzUsuń