Jak część Was zdążyła już pewnie zauważyć, lubię umieszczać tu dania z kuchni całego świata. Im bardziej różnią się one od dań z naszej kuchni polskiej, tym lepiej. O ile zwykła podróż uczy nas o innej kulturze, o tyle historia pozwala nam zrozumieć dlaczego ta kultura wygląda dziś tak, a nie inaczej. To samo tyczy się kuchni właśnie. Tradycyjne dania serwowane w dzisiejszych czasach na przykład we Włoszech mają również swoją historię.
Chciałabym Was dzisiaj zabrać właśnie w taką historyczną podróż i przenieść się jakieś 2500 tysiąca lat wstecz, do starożytnej Grecji. Czytając ostatnio "Życie codzienne w Grecji za czasów Peryklesa" R. Flacelière'a, zamarzyła mi się iście grecka uczta. Nie byle jaka, ale właśnie grecka, z prawdziwymi greckimi potrawami, z czasów Peryklesa właśnie. Czy nigdy nie zastanawialiście się jak ludzie niegdyś jadali? Czy gospodynie domowe miały jakieś swoje sekrety, jak powstawały te narodowe dania? Cóż, czytając ową książkę, natknęłam się na rozdział poświęcony kuchni. I jak to ja, ucieszyłam się jak dziecko, które dostało nową zabawkę. Jednocześnie z trwogą pomyślałam, że moja kulinarna obsesja sięgnęła wyżyn, gdyż nie wystarcza mi już to, co znane dziś, ale chciałabym wypróbować jeszcze czegoś, co znane było kiedyś. Nie martwiłam się jednak o P. Jakąkolwiek potrawę z czasów starożytnych miałabym przygotować, byłaby ona mięsna. Dodatkowo znając zamiłowanie P. do Antyku, wiedziałam, że "iście grecka uczta" zostanie przyjęta z odrobiną entuzjazmu i może nawet szczypta ciekawości.
Poza tym spodobała mi się mentalność starożytnych Greków, których bez krępacji nazwałabym obżartuchami. Wydaje się, że przy ich zamiłowaniu do świętowania niemal z każdej lepszej okazji, ich upodobania do dobrego jedzenia i opijania się winem, powoduje, że tytuł ten pasuje jak ulał. Kochali świętować i właśnie to było niezłym pretekstem do wydawania obfitych uczt. A świętowali kiedy? Ot, kiedy tylko chcieli. Powód nie musiał być dość ważny, czy szczególny : a to święto rodzinne, państwowe, powitanie w swoich skromnych progach dawno niewidzianego przyjaciela, odniesienie sukcesu w konkursie, czy choćby zadźganie na ołtarzu białego baranka - ku czci Dionizosa, oczywiście, wielkiego, wiecznie pijanego, Boga balangi. I mimo ich skromnego jadłospisu (niezbyt sprzyjające warunki do uprawiania czegokolwiek), potrafili wyprawiać ogromne i smaczne uczty. Tak jak zazwyczaj w ciągu dnia Grecy jadali niewiele (chleb jęczmienny maczany w winie), tak pod wieczór ucztowali obficie i bogato. Placki jęczmienne lub pszenne stanowiły podstawę ich diety. Mięso, ryby i sery podawano zazwyczaj w ich towarzystwie. Na deser same pyszności - owoce świeże i suszone , takie jak figi, winogrona, pomarańcze, do tego orzechy i ciastka na miodzie. Mniam.
Przeczytałam więc rozdział "Posiłki, gry i rozrywki" od deski do deski i zaczęłam planować posiłek. Pomysł przyszedł szybko, więc zabrałam się za gotowanie. Zrobiłam placki pszenne i duszoną wołowinę z warzywami. Proste, smaczne i niecodzienne.
! Danie na 2 osoby
PLACKI PSZENNE:
1 jajko
200 ml mleka
400 g mąki pszennej
20 g cukru
1 łyżka soli
2 łyżki oleju
Piekarnik nagrzać do 220 °C. Roztrzepać jajko z mlekiem. W oddzielnej misce wymieszać mąkę, cukier i sól, a następnie dodać do nich jajko z mlekiem. Wyrobić ciasto, odstawić na 15 minut. Po tym czasie dodać do ciasta olej i ponownie zagnieść. Odrywać od ciasta kawałki wielkości piłeczki do ping-ponga i rozwałkowywać na placki o średnicy 10-15 cm. Położyć placki na kratce do pieczenia i piec 5-7 minut, aż zrobią się lekko rumiane.
DUSZONA WOŁOWINA Z WARZYWAMI:
2 plastry udźca wołowego
1 duża cebula pokrojona w krążki lub piórka
10-15 pieczarek pokrojonych w plasterki
1 szklanka rosołu wołowego
1/3 łyżeczki rozmarynu
Mięso pokroić w dość grubą kostkę i podsmażyć na patelni aż będzie rumiane. Pod koniec smażenia dodać cebulę i poczekać aż się zeszkli, dopiero wtedy zalać wszystko rosołem i dodać pieczarki. Dusić pod przykryciem pół godziny. W połowie duszenia dodać rozmaryn.
! Przy większej ilości mięsa, zamiast zwiększać ilość rosołu do duszenia, można dodać do dania trochę czerwonego wina. W przypadku podwojenia porcji, będzie to 1 szklanka rosołu i 1 szklanka wina.
A oto efekt końcowy:
I to tyle na dzisiaj. Mogę jedynie dodać, że danie palce lizać. Sos był wspaniale słony, wołowina rozkosznie miękka i soczysta. Placki pszenne? Idealne.
Życzę smacznego wszystkim Łasuchom,
Paulina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz