sobota, 18 kwietnia 2015

Český Krumlov

Dziś będzie już ostatni melancholijny wpis z mojej wycieczki po Czechach. Co prawda byłam głównie w Pradze, ale na jeden dzień wyskoczyliśmy do Czeskiego Krumlova. To małe miasteczko, leżące na południu Czech, zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a to za sprawą swojego urokliwego położenia oraz nienaruszonej architektury i planu zagospodarowania przestrzennego, niezmiennych od czasów średniowiecza. Zabytkowe centrum jest tak śliczne, że ma się wrażenie, iż cofnęliśmy się w czasie. Wąskie brukowane uliczki, małe sklepiki z ręcznie robionymi kolorowymi szyldami, wszystko jest tak cudne i przesiąknięte historią, iż miałam ochotę tam zamieszkać. Gdyby tego było jeszcze mało, położenie miasteczka jest cudem samym w sobie. Dookoła góry, a przez sam środek przepływa wijąca się rzeka. To oraz serdeczna atmosfera mieszkańców, podbiły nasze serca.
Bardzo często widzieliśmy na drzwiach kamienic taką informację.
Oto informacja zauważona na ścianie zamku - kilkadziesiąt metrów nad rzeką (czyli bardzo wysoko :} ), że w 1848 roku, dotąd sięgała woda podczas powodzi. Patrząc na rzekę w dół, która akurat z tamtej strony wyglądała raczej jak niegroźny strumyczek, byliśmy naprawdę zdziwieni, że poziom wody tak bardzo się wówczas podniósł.
Zamkowe ogrody
Sklepik z Tredelnikami to było jak wybawienie podczas zwiedzania. Sam smakołyk być może nie był jakoś zbytnio odkrywczy - ot zwykłe drożdżowe ciasto zawijane na walce i podpiekane nad rusztem, potem obtaczane albo w cukrze z cynamonem, albo w mielonych migdałach lub orzechach włoskich. Ale tego dnia było bardzo zimno, tak więc zmęczeni i zmarznięci nie mieliśmy praktycznie szans, gdy poczuliśmy w jednej z uliczek ten bajeczny zapach. Kierując się nosami dotarliśmy właśnie do tego sklepiku. Sprzedawano jeszcze grzane słodkie czerwone wino - pokusa nie do odmówienia. Miło było sobie spacerować, popijać gorące wino i wcinać słodką bułę, od razu nabraliśmy więcej energii :) 
W całym Krumlovie, można spotkać, wyrzeźbione na budynkach zegary słoneczne. 

Dziś trochę o czeskich słodkościach. Tredelniki już przedstawiłam i czas skupić się na najpopularniejszych czeskich drożdżówkach, jakimi są kołacze - można spotkać je w każdej cukierni i kawiarni. Zdjęć im już nie robiłam, ale za to przygotowałam je po powrocie do domu. Przepis wzięłam oczywiście z mojej książki o kuchni czeskiej (polecam cykl książek "Kuchnie świata" wydanych przez Rzeczpospolitą. Udało mi się zebrać prawie wszystkie i jestem z nich bardzo zadowolona - ciekawe informacje o kraju i kulturze w pierwszej części oraz naprawdę dobre oryginalne przepisy w drugiej. Polecam pobuszować po internecie i ich poszukać).

KOŁACZE:
Ciasto:
3 szkl. mąki
1 szkl. ciepłego mleka
35 g drożdży
5 łyżek rozpuszczonego masła
5 łyżek cukru
1 jajko
skórka otarta z jednej cytryny


Mąkę wsypać do miski i zrobić na środku wgłębienie. Drożdże rozpuścić w ciepłym mleku i wlać w zagłębienie zrobione w mące. Dodać startą skórkę z cytryny. Do rozpuszczonego masła wsypać cukier i jajko, dobrze wymieszać i dodać do mąki. Zagnieść ciasto na jednolitą i elastyczną masę. Koniecznie trzymajcie się przepisu ! Jest tak dobrze wyważony, że już po pierwszych ruchach ręki wyczujecie, iż składniki pięknie się połączą, a ciasto wyjdzie giętkie i będzie ładnie odchodziło od ręki.
Po zagnieceniu ciasta w kulkę, należy je odstawić na 25 minut i w tym czasie przygotować nadzienie i rozgrzać piekarnik do 200 stopni.

Nadzienie:
Serowe:
2 łyżki twarogu
1 łyżka cukru
1 żółtko
1 białko

Białko ubić na sztywno. Twaróg, cukier i żółtko energicznie wymieszać, a następnie dodać białko, które należy delikatnie wmieszać w masę.

Makowe:
2 łyżki maku ugotowanego wcześniej w mleku
1 łyżka bułki tartej

Mak wymieszać z bułką i zagotować go jeszcze raz w mleku. Odsączyć.

Powidła śliwkowe


Z ciasta formować małe kulki, które należy rozpłaszczyć i uformować tak, aby miały wyższe krawędzie, a środek był płaski i niższy. Układać na krzyż najpierw masę serową, a następnie na krzyż prostopadle do pierwszej masę makową. Na środku, tam gdzie wszystkie linie nadzienia się łączą, nałożyć kleks powideł śliwkowych. Piec 10-15 minut.
A jeśli jesteście leniwi, możecie zamiast małych bułeczek stworzyć wielkiego kołacza, tak jak to zrobiłam za drugim razem, gdy wzięłam się za ten przepis. Większy, podłużny placek smakował tak samo, a zawsze było przy nim troszkę mniej roboty.
Za czeską granicą, tak jak i u nas, znane są słodkie cienkie naleśniki, tak zwane Palaczinki. Podaje się je często z twarogiem, powidłami, nasączonymi rodzynkami, orzechami i polewa sosem czekoladowym. Cóż, moja wersja jest bez sosu, samo nadzienie jest ucieleśnieniem rozpusty, więc uznałam, że sos mnie zbytnio zasłodzi przy tym bogatym wnętrzu.

Paulina.

6 komentarzy:

  1. Cudowna podróż, choć tylko wirtualna :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Co prawda odbyła się dwa lata temu, ale wciąż jest żywa w mojej pamięci :)

      Usuń
  2. Piękne zdjęcia :) Chętnie odwiedziłybyśmy te wszystkie miejsca osobiście :)
    Jejku ale nabrałyśmy ochoty na kołacze :P
    Ciacho z serem musi być mega pyszne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jest pyszne, ale muszę przyznać, że trzeba je przykryć ściereczką, aby nie wysychały, bo na drugi dzień będą twardawe. Poza tym są pyszne do kawy rano.

      Usuń
  3. Bardzo mi się podobają te kołacze :)
    A wszystkie miejsca wyglądają magicznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i naprawdę zachęcam do odwiedzenia Krumlova, jeśli będziesz kiedyś w Czechach. U nas wyszło to całkiem przez przypadek, ale byliśmy zadowoleni z tego jednego dnia w tym uroczym miasteczku. Kołacze też polecam do zrobienia, są pyszne.

      Usuń