Jestem wielkim fanem produktów
sezonowych, ale po takim czasie nie jest to już chyba dla nikogo
zaskoczeniem. Gdy w sklepach pojawia się dynia - kupuję na potęgę. Gdy
na straganach pojawiają się pierwsze malinowe koszyczki, nie mogę się
oprzeć, aby na dzień dobry zakupić od razu dwa. Natomiast w sezonie
świąteczno-zimowym wpadam w tryb chomika niezwykle szybko. Zapasy,
zapasy i jeszcze raz zapasy. Oczywiście nie obejdzie się przy tym bez
biadolenia P. w tle, ale gdy w mojej głowie utworzy się już chomikowy
plan, nic i nikt, niestety, nie może go zburzyć. Październik - pojawia
się żurawina. Czerwono-krwiste koraliki zawsze przykuwają mój wzrok i
niemal jak automat podążam w ich kierunku, a potem budzę się po wyjściu
ze sklepu z dwoma kilo w dłoni (świeże powietrze zawsze otrzeźwia z
amoku). I październik jest właśnie tym miesiącem, kiedy robię dżem
żurawinowy z myślą o świętach Bożego Narodzenia. Jest grudzień, więc
powoli zaczynam korzystać z dobroci, które uzbierałam przez lato i
jesień. I właśnie na tapetę zamierzam wziąć dziś żurawinę. Suszona jest
często używana do świątecznych ciast, ale świeża w sosie lub dżemie
wspaniale podkreśla smak mięsa, zwłaszcza tego indyczego.
**************************************************************************************************************************************************
I'm a huge fan of seasonal products, but after all it's probably not a big surprise. When in the stores appear pumpkins - I buy them like a crazy one. When on the market I see the first raspberry's baskets, I can not resist to buy two baskets right away. However, in the Christmassy/wintery season I switch myself on a "hamster mode" very quickly. Inventories , inventories and stocks again. Of
course, in the same time I can hear P's grumble in the background, but
when I create in my head a "hamster plan", nothing and no one can't stop me. October - the cranberries appear. Red-blooded
beads are always attracted by my eyes and I follow in that direction
almost like a machine. And then, after leaving the store I suddenly wake
up with two pounds of that beauties in my hand. And October is just that month, when I make cranberry jam because of Christmas. And now, we have finally December, so I'm starting to use these goodies which I was collecting over the summer and autumn. So taday I wanna focus on cranberries. Dried
ones are often used for Christmas cakes, but fresh sauce or jelly
perfectly underline the flavor of meat, especially when it's a turkey.
GOLONKA Z INDYKA W RUBINOWYM SOSIE:
Przepis na 4 osoby:
3 indycze golonki
Sos:
200 g dżemu z żurawiny
3 łyżki miodu
2 łyżki wody (najlepiej tej, w której wcześniej duszona była golonka)
sól, pieprz do smaku
THE TURKEY KNUCKLES IN RUBY GRAVY:
THE TURKEY KNUCKLES IN RUBY GRAVY:
Recipe for 4 people:
3 turkey knuckles
Gravy:
200g of cranberry jelly
3 tablespoons of honey
2 tablespoons of water (this one from the pot where turkey was cooking)
salt and pepper
Zagotować
wodę w dużym garnku - taką ilość, aby przykryła trzy golonki. Gdy się
zagotuje, włożyć mięso do garnka. Gotować 2,5 godziny, do czasu aż mięso
zmięknie i będzie łatwo odchodziło od kości. Gdy mięso będzie gotowe, w
rondelku zmieszać wszystkie składniki na sos i włożyć do niego golonki w
całości. Podsmażać mięso w sosie pięć minut na dość ostrym ogniu.
Wysiłek, który należy włożyć w to danie, jest naprawdę minimalny. Choć zapewne jest to
przepis dla cierpliwych - mięso długo się dusi, a w połączeniu z sosem i
niebiańskimi zapachami, które są rozsiewane po mieszkaniu, było to dla
mnie istną torturą. Wszak wiadomo nie od dziś, iż jeśli chodzi o
jedzenie, ciężko mi utrzymać palce przy sobie. Jednak zapewniam Was, że
czasami warto trochę poczekać, aby później rozsmakować się w końcowym
efekcie.
The effort which you should put into that dish is realy minimal. Although, I agree that this recipe is for the patients ones - the meat simmers very long and with the haevenly sauce and gorgious flavor, this was a real torture. Well, everybody knows that in food matters, I'm not that tough type. But I ensure you that in that case waiting is completely worth it.
Paulina.
The effort which you should put into that dish is realy minimal. Although, I agree that this recipe is for the patients ones - the meat simmers very long and with the haevenly sauce and gorgious flavor, this was a real torture. Well, everybody knows that in food matters, I'm not that tough type. But I ensure you that in that case waiting is completely worth it.
\Cliff Richard "Mistletoe and wine":