niedziela, 21 kwietnia 2013

AMERICAN BEAUTY


Niedziela - ostatni dzień weekendu, a jednocześnie ostanie leniwe wstawanie przed poniedziałkiem.  Jest to również czas radzenia sobie z porażającą myślą, że słodkie leniuchowanie ma się ku końcowi.  Przykre doświadczenie. Wobec takiego wstrząsu, należy niezwłocznie zastosować "taryfę pocieszenia". A że mowa tu o obu żarłokach (myślę, że śmiało można tym mianem opisać mnie i P.), taryfa musi objawiać się w formie sycącego i słodkiego śniadania. Najlepiej zakrapianego mocną, pokrzepiająca kawą. 
Jeśli już jesteśmy przy tego typu śniadaniach, którym nadałabym również miano królewskich, na stół wjeżdżają pancakes - czyli grube, pachnące wanilią naleśniki z Ameryki. Kto z nas, oglądając amerykańskie filmy lub seriale, nie widział pancake'ów? Podawane w przydrożnych jadłodajniach, kilka razy grubsze od polskich, smarowane masłem i polewane syropem klonowym - pycha. 
Bardzo sycące, puszyste, posmarowane masłem i polane zawsze czymś słodkim i lepkim - to kwintesencja weekendowego śniadania. Posmakowały nam z P. tak bardzo, że zapomnieliśmy już o polskich, cienkich naleśnikach i robimy ostatnio tylko te. A że w tygodniu czasu rano też mamy mało, w weekend smażę takich pancake'ów masę, aby móc je potem odgrzewać na śniadania. W związku z czym, w poniedziałek rano (gdy rozwrzeszczany budzik wyrywa mnie o 6 ze snu) nie jest już tak ciężko przyzwyczaić się do myśli, że przede mną jeszcze pięć dni pracy i wczesnego wstawania, zanim znowu nastanie weekend. 
Jako osoba w dużej mierze uzależniająca swój nastrój od nastroju żołądka, szybko z naburmuszonej i gderającej "męczybuły" - jak mnie nazywa P., staję się o wiele bardziej do zniesienia w te tygodniowe poranki, gdy zjem coś sycącego i smacznego zarazem. I chyba coś w tym jest, bo cytując P. "Oj tak, jak jesteś głodna to robi się z ciebie prawie że potworek, a jak coś zjesz, to znowu jesteś moim kwiatuszkiem do rany przyłóż" ........
Cóż, nie rozpisując się jeszcze bardziej, zachęcam do wypróbowania następujących przepisów : na pancakes klasyczne, czekoladowe i sos czekoladowo-orzechowy, którym możecie je polać.
PANCAKES KLASYCZNE:
1 niepełna szklanka mąki (150g)
1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
1 opakowanie cukru wanilinowego
2 jajka
1 szklanka mleka (250ml)
szczypta soli

Mąkę zmieszać z proszkiem do pieczenia, cukrem i solą. Jajka porządnie roztrzepać, dodać mleko i mieszankę mączną i dokładnie wszystko zmiksować. Odstawić na 30 minut i dopiero po tym czasie zacząć smażyć.
Rozgrzać małą patelnię. Aby pancakes wyszły idealnie złote i dobrze urosły należy je smażyć na małym ogniu i z małą ilością oleju, ja daję kroplę lub dwie tłuszczu na jednego pancake'a. Wleć na środek patelni dwie  lub trzy łyżki ciasta i nie rozprowadzać masy po całej patelni ! Zostawić po prostu masę na środku i gdy na wierzchu pojawią się pęcherzyki, przewrócić pancake'a na drugą stronę. Powinien być złoty, a nie brązowy, a wierzch jednolitego koloru. W momencie, gdy przewrócimy pancake'a na drugą stronę, właśnie wtedy zacznie rosnąć. Zdejmujemy go z patelni, gdy na tej drugiej stronie też będzie usmażony na złoto.


W USA częstym dodatkiem do do tego typu dania są plastry usmażonego na chrupko bekonu, czasami też podawane są z boku pieczone kiełbaski. Wszystko to polewane też jest syropem klonowym, tak więc jest to raczej słodko-słona wersja naleśników. 

Osobiście nie mogę się jakoś przełamać do tego typu kombinacji. Ponieważ do ciasta dodawany jest cukier waniliowy, który po usmażeniu nabiera intensywnego aromatu podobnego do waty cukrowej, niewyobrażalne wydaje się być położeniu tuż obok smażonego mięsa. Tak więc serwuję pancakes'y wyłącznie w wersji słodkiej. Podaję je gorące z grudką masła na wierzchu i polewam syropem klonowym lub płynnym miodem, a nawet czasami syropem z daktyli. 
Dobrym i niezwykle trafnym dodatkiem są też świeże owoce, które skutecznie przełamują słodycz dania. Gruszki, jabłka, banan, truskawki, maliny, jagody, czy pomarańcze nadadzą świeżości i lekkości temu, bądź co bądź, ale niezwykle "zapychającemu" daniu.


SOS CZEKOLADOWO-ORZECHOWY:
1 tabliczka gorzkiej czekolady
2 łyżki masła orzechowego
garść posiekanych fistaszków (słonych)
pół opakowania skondensowanego mleka

Czekoladę z masłem orzechowym i mlekiem rozpuścić w rondelku. Porządnie wymieszać, aby nie miało grudek i dodać posiekane fistaszki. Polać sosem naleśniki.
PANCAKES CZEKOLADOWE:
Aby zrobić pancakes'y czekoladowe, należy do ciasta podstawowego dodać 2 łyżki ciemnego kakao. Smażyć na takiej samej zasadzie, jak zwykłe pancakes'y. Na talerzu, zamiast masła i miodu, można położyć śmietanę 36% i dodać banana.

Na koniec polecam piosenkę, która znalazła się na soundtrack'u filmu "The host". "Big ticket" zespołu Duologue.
Paulina.

czwartek, 4 kwietnia 2013

ALIEN VS PREDATOR

~''~
Dopiero zaczynało świtać, gdy drapieżca wypełzł ze swego legowiska. Promienie słoneczne nieśmiało zaglądały do jego jamy, panował więc w niej półmrok. Drapieżca przeciągnął się raz, drugi, ziewnął potężnie, po czym zastygł w bezruchu wsłuchując się we własne "ja". To uczucie pustki odbijające się w jego ciele, to rozkojarzenie szumiące mu w głowie wskazywały na jedno - był głodny. Drapiąc się po brzuchu ruszył chwiejnym krokiem na polowanie. 
Ptaki rozćwierkały się histerycznie na jego widok, gdy wpuścił słońce do swojej jamy. Jednak tego ranka nie miał chęci na ptactwo, szczególnie, jeśli wyglądało tak licho. Zagłębiając się coraz bardziej w labirynt jaskini trafił na trop. Zapach - tak rozkoszny i słodki, że ślina wypełniła mu usta. Desperackie szarpnięcie żołądka przepełniło czarę głodu i z ospałego, drapieżca włączył się całkowicie, no cóż, w tryb drapieżcy ! Takiego z wielkimi, ostrymi zębami i śmiertelnym wzrokiem. Zapach prowadził go do sąsiedniej jamy. Drapieżca wyjrzał zza ściany, wychylając się odrobinę i jego oczom ukazał się wspaniały widok. Tam na półce skalnej, tuż za rogiem pyszniły się na tacy ogromne Jagodowe Ludki. Drapieżca nie był ignorantem, pamiętał co mu kiedyś mówiła jego mama. Jagodowe Ludki może i były małych rozmiarów, ale na pewno nie były łagodne. Zazwyczaj agresywne, w obliczu zagrożenia stawały się groźnym przeciwnikiem. Szczególnie, jeśli napotykało się całe ich stadko, a Drapieżca właśnie spotkał ich sześć. Mimo tego, iż zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji oraz tego, że musi być ostrożny podczas ataku, nie mógł nijak opanować szarpiącego nim głodu. Jagodowe Ludki miały złociste futerka w fioletowe kropki, a ich zapach był intensywnie jagodowy (oczywiście). 
Drapieżca wobec takiej kombinacji stracił głowę. Przyczajając się za ścianą, postanowił działać szybko i sprawnie - wykonał śmiertelny skok. Jagodowe Ludki wszczęły alarm. Rozskrzeczały się na całe gardziołko i rozpierzchły po kątach jamy. Nie będąc pewnym za którym konkretnie ruszyć, Drapieżca upatrzył sobie najtłustszego osobnika. I mimo, iż reszta Jagodowych Ludków ruszyła na pomoc swemu pobratymcy, Drapieżcy udało się chwycić jednego z nich i pognać z nim do swojego legowiska. Tam skonsumował swoje słodkie śniadanie.
~''~


GIGANTYCZNE MUFFINY JAGODOWE NIE Z TEGO ŚWIATA:
500g mąki
3/4 łyżeczki soli
2 łyżeczki proszku do pieczenia
3/4 szklanki cukru
2 jajka
5 łyżek stopionego masła
188ml mleka
500g jagód
otarta skórka z cytryny do posypania na wierzchy

Umyte i osuszone jagody obtoczyć w trzech łyżkach mąki, po czym odstawić na pół godziny. Piekarnik nastawić na 210 C.
W jednej misce zmieszać składniki suche: mąkę, sól, proszek i cukier. W drugiej misce zmiksować składniki mokre: jajka, masło i mleko. Następnie od składników mokrych dodawać partiami składniki suche. Po każdym dodaniu bardzo dobrze wymieszać. Masa powinna być gładka, bez grudek i w miarę gęsta. Na sam koniec dodać jagody. 
Przygotować bardzo duże foremki do babeczek, o średnicy ok. 8cm. Napełnić foremki ciastem mniej więcej do 2/3 wysokości. Posypać wierzch starkowaną skórką z cytryny i piec około 50 minut.
Muffiny są wielkości dłoni. Sycące, słodkie i soczyście owocowe. Idealna opcja śniadaniowa ? Pokrójcie jednego muffina na cztery plasterki lub "kromki" i wrzućcie do tostera. Chrupiące i gorące posmarujcie masłem - palce lizać ! W sam raz na te zimowo-wiosenne poranki !
The Temper Trap "Fools":
Paulina.
P.S. Baja dedykowana P., który wciąż uwielbia tego typu historyjki, zwłaszcza, jeśli są zainspirowane faktami  :}

poniedziałek, 11 marca 2013

GIRL'S NIGHT

Czasami przychodzi taki czas, że mieszkanie z facetem pod jednym dachem daje nam się we znaki. Po pierwsze: jakkolwiek urocze wydaje się być patrzenie na twarz ukochanego mężczyzny, gdy ogląda "Gwiezdne Wojny" po raz enty, tak po pewnym czasie zaczynamy się zastanawiać "ile można?". Po drugie: na pytanie "Jak wyglądam?" i "Czy ten pasek pasuje do tego swetra?", gdy słyszymy za każdym razem "Ważne, żeby się Tobie podobało" lub "W tym swetrze wyglądasz jak żuk" - zaczyna nam poważnie brakować towarzystwa kogoś, kto miałby w swoim organizmie trochę mniej testosteronu. Nie wspominając już o pomaganiu podczas gotowania albo robienia zakupów, kiedy to określanie ilości danych produktów musi być boleśnie precyzyjne, ponieważ słowo "trochę", czy zdanie "tyle, żeby starczyło na obiad", nie są dla mężczyzny wystarczającą odpowiedzią. 
Dlatego, aby odetchnąć trochę od męskiego sposobu bycia, postanowiłam urządzić noc zarezerwowaną wyłącznie dla mnie i moich koleżanek. Pijama Party.Odetchnąć o drobinę i spędzić miło czas na gadaniu i oglądaniu filmów. Babskich filmów. Łza mi się przy tym zakręciła trochę w oku, gdy przypomniałam sobie moje pierwsze lata jako studentki. Jedno mieszkanie, cztery dziewczyny. Totalnie chaotyczny i kolorowy babski świat.
Dzień - sobota.
Pora - wieczór + cała noc.
P. był więc zmuszony opuścić lokum. Całe szczęście miał wtedy przerwę w zajęciach i pojechał na trochę do rodziców. A ja, spiknęłam dziewczyny i zajęłam się przygotowaniami. Nie byłabym oczywiście sobą, gdybym nie przygotowała czegoś do przekąszenia. A ponieważ na zewnątrz panowały warunki, które śmiało określiłabym jako syberyjską zawieją, postawiłam na gorące klimaty kuchni arabskiej. Falafel i kuskus wjechały na stół, a za nimi soczysty granat. Uczta bezmięsna (P. już by na to kręcił nosem i patrzył podejrzanie na "warzywne kotlety"), ale równie sycąca. No i smaczna, zważywszy na fakt, że wszystko zaczęło znikać w zastraszającym tempie. 

WARZYWNE FALAFEL:
1 cebula, grubo posiekana
1 zmiażdżony ząbek czosnku
2 średnie ziemniaki, dość drobno pokrojone
1 puszka zielonego groszku
1/2 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego
1/4 łyżeczki chili
mąka i olej do smażenia

Na rozgrzanej patelni podsmażyć cebulę z czosnkiem, a ziemniaki ugotować. Do jednej miski wrzucić wszystkie składniki i porządnie je zmiksować. 
Na tacy lub blasze wyłożonej papierem do pieczenia wykładać w odstępach czubate łyżki masy, po czym wstawić do lodówki na godzinę. Po tym czasie, obtoczyć kulki masy w mące i lekko je spłaszczyć. 
Smażyć falafel na głębokim oleju, aż będzie rumiane. Aby odsączyć nadmiar tłuszczu, wykładać falafel na ręczniki papierowe.

SOS JOGURTOWY DO FALAFEL:
1 średni ogórek
1 kubeczek jogurtu naturalnego
1/2 łyżeczki kminu rzymskiego
1/2 łyżeczki mielonej kolendry
1 zmiażdżony ząbek czosnku
sól

Ogórek posiekać i zmieszać z jogurtem, czosnkiem i ziołami. 
Gotowe falafel maczać w sosie.

KUSKUS:
1 opakowanie kuskus
1 opakowanie pomidorków cherry
1 mała cebulka, drobno posiekana
1 łyżeczka mielonej słodkiej papryki
pół łyżeczki sproszkowanej chili
2 łyżeczki starkowanego, świeżego imbiru
sól
sok z ćwiartki cytryny
2 łyżki oliwy z oliwek

Wsypać kuskus do głębokiej miski, dodać porządną szczyptę soli oraz łyżeczkę mielonej słodkiej papryki i pół łyżeczki sproszkowanej chili. Wymieszać i dodać 2 łyżeczki starkowanego imbiru. Zalać wrzątkiem - tyle, aby woda sięgała nie wyżej niż 1cm ponad powierzchnię kuskus - i przykryć talerzem lub folią. 
W oddzielnej miseczce  zalać posiekaną cebulę sokiem z cytryny i oliwą, a następnie dodać do niej przecięte na pół pomidorki. Wymieszać i dodać do kuskus.

SAŁATKA ORZEŹWIAJĄCA:
opakowanie sera feta
4 duże pomidory
1/3 szklanki oliwy
1/4 szklanki soku z cytryny
sól
szczypiorek
dwie szczypty sezamu

Ser pokroić w drobną kostkę, podobnie zrobić z pomidorami, a szczypiorek posiekać. Na dnie miski ułożyć fetę, na niej szczypiorek, a na wierzchu pomidory. Zalać wszystko oliwą zmieszaną z sokiem z cytryny i solą, a na koniec posypać ziarnami sezamu.
Nie obyło się również bez deseru. Granat zmieszany ze śmietaną i pokruszonymi bezami przelał czarę obżarstwa. Przepis na deser umieściłam tu wcześniej, we wpisie walentynkowym: http://blackandnoirsymphony.blogspot.com/2013/02/przez-zoadek-do-serca-valentines-day.html
Do tego wszystkiego czekolada i przepyszne śliwki kandyzowane z liśćmi zielonej herbaty oraz cukierki "noworoczne" - te dwa ostatnie specjały L. przywiozła ze swojego rodzinnego kraju - Tajwanu.

A to wszystko przy muzyce Ladyhawke.
Paulina.

środa, 6 marca 2013

STEP BY STEP


Przedwiośnie. Niebo bez ani jednej chmurki, oślepiające słońce (dla tych oczu, które go nie widziały przez tyle miesięcy to szok! ), topniejący coraz bardziej śnieg i ta brunatna trawa, która nie ma jeszcze wystarczającej śmiałości, aby się zazielenić. Ale to nic, jeszcze wystrzeli zieleń z prawdziwą pompą, mamy jeszcze czas, najważniejsze, że machina ruszyła i wiosna powoli się wkrada - krok za krokiem. Nie czuć już zimy w powietrzu, wiatr jest cieplejszy na naszych policzkach i ociera się o nie mniej gwałtownie niż w ziemie. 
A w kuchni? Nie mamy już ochoty na ciężkie i sycące dania - choć zupka po spacerku na świeżym powietrzy jest jak najbardziej wskazana. Jednak, nie wiem jak wasz, ale mój organizm pragnie ostatnimi czasy energetycznych sałatek. Nie wiem, czy oszalał, gdy zobaczył trochę słońca, ale pożeram zielone jak głupia. A kiełki? Zioła? Sałaty? Rzucam się na nie jak zdziczała bestia, bo mimo, że jadłam je w zimę, nie smakują tak dobrze, jak wtedy, gdy wyglądam za okna i podziwiam pogodny dzień.
Dlatego dzisiejszy wpis poświęcę jednej, ale jakże smakowitej i kolorowej sałatce francuskiej. Będzie cieszyła nie tylko podniebienie, ale i oczy, bo kolory pyszniące się na talerzu są tak soczyste i wyraziste, ze patrząc na nie poczujecie, iż wiosna jest tuż tuż.


FRANCUSKA SAŁATKA WIOSENNA Z BURAKAMI:
(porcja na dwie osoby)
kilka listków sałaty
1 pieczony burak
garść orzechów - włoskich lub laskowych
kiełki rzodkiewki
kilka posiekanych listków ulubionych ziół - może być oregano, bazylia lub tymianek
można dodać trochę posiekanego szczypiorku

Liście sałaty porwać, a pieczonego przez godzinę buraka (200°C) obrać i pokroić w plastry. Orzechy posiekać lub potłuc, a zioła wraz ze szczypiorkiem posiekać. Na liściach sałaty ułożyć kiełki i szczypiorek, na to plastry buraka, a wszystko posypać orzechami oraz ziołami.


ŻÓŁTY DRESSING:
sok z ćwiartki cytryny
1 lub 2 łyżeczki musztardy (bez znaczenia jakiej)
oliwa z oliwek - 1/5 szklanki
sól
pieprz
płaska łyżka miodu

Wszystkie składniki dokładnie wymieszać. Najlepiej przełożyć je do małego słoiczka, zakręcić go i mocno nim wstrząsnąć kilka razy. Polać dressingiem sałatkę.
Bardzo orzeźwiająca, chrupiąca i ciekawa propozycja na drugie śniadanie. Dressingu może wyjść trochę za dużo, tym lepiej, będzie na następny raz. Nie zmarnuje się, o ile będzie trzymany w lodówce. Niestety zazwyczaj robię go na oko, tak więc musicie go spróbować przed podanie i jeśli będzie dla was za słodki lub za kwaśny, po prostu dodajcie trochę więcej odpowiedniego składnika.

Na zakończenie piosenka Amy Stroup "Wait for the morning":
Paulina.

środa, 13 lutego 2013

Przez żołądek do serca - THE VALENTINE'S DAY



Postanowiłam, jak rok temu, walentynkowy wpis poświęcić deserom. Dzień Zakochanych kojarzy mi się z cukierkowym klimatem, różem, czerwienią oraz tandetnymi pluszowymi serduszkami. Mimo, że z P. nie przepadamy za całym tym przesłodzonym entourage'em, lubimy jednak urządzać sobie wieczorki we dwoje, także w okolicach Walentynek robimy sobie małe rendez-vous. Dlatego, aby wpasować się w klimat tego "święta" proponuję "słodkie słodkości".
Tak jak rok temu, tak i teraz nie zabraknie czekolady.

CZERWONE JAK SERCE ZIARENKA GRANATU NA MLECZNOBIAŁEJ KOŁDERCE:
1 średniej wielkości granat
300ml śmietany 36%
150gr bez lub waniliowych wafelków

Granat przekroić na pół i wielką drewnianą łyżką bić go w zaokrąglony brzuszek. W ten sposób na deskę lub do miski wypadną nam ziarenka. Można jeszcze granat przekroić na ćwiartki i ziarenka wydłubywać widelcem. Ponieważ jest to jak najbardziej wersja dla leniwych, kupcie śmietanę 36%, bo dzięki temu nie będziecie musieli jej ubijać. Śmietanę zmieszać z pokruszonymi bezami lub wafelkami i tak oto powstały krem zmieszać z 2/3 ilości ziaren granatu. Ułożyć deser w miseczkach lub pucharkach, a po wierzchu posypać pozostałymi ziarenkami granatu. Można pożreć od razu lub wstawić do lodówki aby się schłodziło.
 W oryginalnym przepisie do śmietany powinno się dodać bezy, jednak samemu robić się ich nie chce, a w sklepie są bardzo drogie, dlatego wpadłam na pomysł, że z waniliowymi wafelkami deser będzie równie dobry i zachowa chrupkie, słodkie drobinki umoczone w śmietanie.

 BANANY NA CIEPŁO W BAJECZNYM MAŚLANYM SOSIE:
2 twarde banany
80g masła
szczypta kawy rozpuszczalnej
3 łyżki Amaretto lub likieru kawowego

Banany obrać ze skórki i przekroić wzdłuż na pół. Na patelni rozgrzać masło, a gdy się rozpuści dodać do niego kawę i porządnie wymieszać. Następnie ułożyć na patelni banany i smażyć na średnim ogniu około półtorej minuty. Następnie ostrożnie, tak aby owoce się nie rozpadły, przerzucić je na druga stronę i podlać Amaretto. Przykryć całość pokrywką i dusić minutę. Podawać ciepłe. Można polać sosem klonowym, sosem daktylowym lub płynnym miodem.
Miłym towarzyszem mogą okazać się lody lub łyżka schłodzonego mascarpone. Trzeba uważać też, aby nie dodać za dużo kawy, ponieważ deser będzie zbyt gorzki. Jeśli ktoś nie lubi kawy, może zamiast niej użyć na przykład cynamonu lub pokruszonej czekolady. Przepis, tak jak poprzedni jest mało wymagający i przeznaczony dla leniwych, bądź tych, którzy nie chcą tego dnia spędzić dużo czasu w kuchni (a wątpię, żeby chcieli ;) ).

Dobrym pomysłem na walentynkowy wieczór we dwoje będą również gruszki świętej Heleny, na które przepis można znaleźć w poprzednim wpisie:
http://blackandnoirsymphony.blogspot.com/2013/02/polish-taiwanese-french-saturday-evening.html

Przypominam również desery sprzed roku: http://blackandnoirsymphony.blogspot.com/2012/02/valentines-day.html

Dla miłośników romantycznego kina, polecam film "The Vow", historia oparta na faktach autentycznych:

Oraz coś z muzyki:
Ed Sheeran "Kiss me":

Kapitan Da "Sliding":

Big Runga "Birds":

Paulina.

niedziela, 10 lutego 2013

POLISH/ TAIWANESE/ FRENCH SATURDAY EVENING


Niektórzy lubią chodzić na ostatkowe tańce, niektórzy nie zawracają sobie w ogóle tym głowy. Cóż, zaliczamy się z P. raczej do tej drugiej grupy, ale wieczór w towarzystwie znajomych jest jak najbardziej mile widziany. Zdecydowałam się więc połączyć dobre towarzystwo z dobrym jedzeniem i tak oto wyszedł nam polsko-tajwańsko-francuski wieczorek kulinarny. Dodatkowym powodem do świętowania, jak powiedziała nam L., rodowita Tajwanka, było to, iż tego dnia obchodzony był u niej w kraju Sylwester.
Co do kulinarnego wieczorku, to pierogi ruskie godnie reprezentowały stronę polską, podsmażane tofu i puszysty omlet były przedstawicielem kuchni Tajwanu, a gruszki świętej Heleny oraz pleśniowe sery stały za kuchnią francuską. 
Cóż, nie muszę chyba mówić, że lepienie pierogów było prawdziwą mordęgą, ale P. stał u mojego boku i zdjął, biedaczysko, to zadanie z moich barków. Gruszki z kolei były naprawdę niewdzięczne ! Ta czekolada lała mi się strumieniami po rękach, ale mimo trudów efekt końcowy był więcej niż zadowalający, a smak niebiański, dlatego postanowiłam im wybaczyć wcześniejsze stwarzanie mi problemów. Natomiast tofu i omletem zajęła się L., a ja, jak oczarowana, dyszałam jej na karku obserwując każdy jej ruch. Bo fascynowało mnie, jak przyrządzi tofu, które nawiasem mówiąc, było genialne. Może i dania kuchni tajwańskiej były proste, ale to dlatego, że niestety w Polsce ciężko znaleźć odpowiednie, tradycyjne składniki. Tofu było przyrządzone tak smakowicie, a jednocześnie nieskomplikowanie, że już postanowiłam wprowadzić to danie do mojej i P. kuchni.
PYSZNA PRZEKĄSKA Z TOFU:
1kg tofu
korzeń imbiru wielkości połowy kciuka
2 ząbki czosnku
garść szczypiorku
2 łyżki sosu sojowego (japońskiego)
1/3 szkl. wody
szczypta soli
dwie szczypty chili
płaska łyżeczka cukru

Tofu pokroić w kostkę. Imbiru nie obierać i pokroić w plasterki. Czosnek obrać i również pokroić w plasterki, a szczypior na półcentymetrowe kawałki.
Rozgrzać olej na patelni, wrzucić połowę ilości imbiru, czosnku oraz szczypioru i smażyć do momentu, aż nabiorą złotego koloru. Następnie dodać połowę ilości tofu i również smażyć do momentu, aż zbrązowieje. W momencie, gdy tofu nabierze intensywnego złotego koloru, podlać go sosem sojowym i 1/3 szklanką wody. Gdy zaabsorbuje cały płyn, doprawić chili, solą i cukrem. Podsmażać do momentu, aż przyprawy dobrze się połączą z tofu. I gotowe.


SAŁATKA DLA TĘSKNIĄCYCH ZA WIOSNĄ:
dwie główki sałaty masłowej
opakowanie kiełków brokułu
opakowanie kiełków rzodkiewki
1 mały fenkuł 
1 cebulka czerwona
miks posiekanych ziół, w zależności od upodobań

Sałatę pokroić w paski, a fenkuł w drobne piórka - zużyć całość, od bulwy, po pędy kopru na górze. Zioła i cebulę posiekać. I tak wymieszać wszystko wraz z kiełkami, zalać oliwą, doprawić solą i skropić skondensowanym octem balsamicznym.

FANTASTYCZNE GRUSZKI ŚWIĘTEJ HELENY:
11 gruszek średniej wielkości
400g gorzkiej czekolady
200g śmietany kremówki
500g cukru
3 lub 4 l wody
skórka i sok z jednej cytryny
4 łyżki Amaretto

Gruszki obrać dzień wcześniej, ściąć im dupki, aby mogły ładnie stać w garnku. Ja musiałam robić ten deser na dwa garnki, ponieważ nie wszystko zmieściło mi się w jednym. Zagotować wodę z cukrem, skórka i sokiem z cytryny, a dopiero potem włożyć gruszki, na stojącą, aby ogonki im nie zmiękły. Jeśli robicie to też na dwa garnki, wtedy podzielcie po równo składniki na syrop do każdego garnka, czyli w jednym garnku będzie 1,5 lub 2l wody, 250g cukru oraz skórka i sok z połowy cytryny. Gruszki gotować 20 minut, a następnie zostawić je w syropie na 24h, najlepiej w lodówce, ale ja postawiłam garnki na chłodnym parapecie.
Następnego dnia rozpuścić czekoladę w kąpieli wodnej, a gdy rozpuszczą się wszystkie grudki, dodać śmietanę i Amaretto. Maczać w czekoladowym sosie wszystkie gruszki i wstawić je do lodówki. Najprawdopodobniej pozostanie wam sporo czekoladowego sosu, więc po godzinie wyjmijcie gruszki i zamoczcie je w sosie jeszcze raz, po czym wstawcie z powrotem do lodówki na kilka godzin. 
Aby ozdobić dodatkowo deser, na ogonku każdej z gruszek można zawiązać kokardkę ze wstążeczki. Voilà.
Czekolada z gorzkiej zamienia się w słodką, a barwę z ciemnej zmienia na dość jasną, co jest przyczyną wsiąkania w nią syropu z gruszek. Końcowy efekt jest jednak wyśmienity.

I jeszcze małe uwiecznienie z wieczorku:

Cóż, tłusty czwartek też już za nami, pozostały jedynie smaczne po nim wspomnienia:


 I na zakończenie The Joy Formidable "Whirring" :

Paulina.

sobota, 26 stycznia 2013

HOLY MELANCHOLY


Zdzisław Beksiński

Życie jest tyl­ko przechod­nym półcieniem,

Nędznym ak­to­rem, który swoją rolę

Przez parę godzin wyg­raw­szy na scenie,

W ni­cość po­pada - po­wieścią idioty,

Głośną, wrzas­kliwą, a nic nie znaczącą.

                   William Shakespeare

Zdzisław Beksiński

Zamierzam dziś, wyjątkowo, poświęcić wpis tym, którzy mają ostatnio melancholijny nastrój. Zaczytana ostatnio w wiersze Baudelaire'a nie jestem skłonna do zabaw, a raczej wolę posiedzieć, poczytać i obejrzeć wartościowy film. Dlatego dziś mało o gotowaniu, więcej o przemijaniu i o spokojnym popołudniu pod kocem. Trochę ciszy, dzbanek herbaty, ciepło mruczącego kota przy boku wydają się być zbawienne w ostatnim czasie. 
Skąd taki nastrój? Nieważne, ważne natomiast jest ukojenie, które możemy znaleźć w sztuce i domowym zaciszu. Dedykuję wszystkim tym, którzy poddają się ostatnio tej szarej pogodzie za oknem. Na początek Baudelaire i jego mroczna głębia ukojenia. 






Salvador Dali

Opętanie 
Baudelaire Charles

  Puszcze leśne, jak katedr straszne wasze łona, 
Wyjecie jak organy, a w serc waszych toni, 
W tych przybytkach żałoby, gdzie łknie nie kona, 
Echo waszych ponurych De Profundis dzwoni. 

Nienawistneś mi, morze! Twych fal łoskot dziki 
Odnajduję w mej duszy. Ten pełen goryczy 
Śmiech zwyciężonych, łkania, bluźnierstwa i krzyki 

Słyszę, gdy morze śmiechem swym  bezbrzeżnym ryczy. 
Jak bym cię kochał, Nocy! bez twych gwiazd miliona, 
Bo ich światło to mowa stokroć powtórzona! 
A próżni, mroku szuka moja dusza smutna! 

Lecz, niestety, ciemności nawet są jak płótna, 
Gdzie tysiączne postacie odtwarza me oko 
Osób znikłych, lecz tkwiących w pamięci głęboko. 

A skoro była mowa o zagrzebaniu się pod ciepłym kocykiem, należałoby postawić na stoliczku obok jakieś pyszności. Kiedy zimno na dworze, a śnieg skrzy srebrzyście, lubię piec na drożdżach. Jest coś niezwykłego w tym, jak szybko rosną, gdy tylko usadowimy je w cieple i damy odrobinę spokoju. Jest coś rozczulającego w sposobie, w jaki oddychają unosząc ciasto do góry. Tak więc proponuję pyszną karmelową chałkę, do której nie trzeba dodawać już nic, poza masełkiem na kromce i którą należy popijać gorącą herbatą.





KARMELOWA CHAŁKA:
1 kilogram mąki pszennej
1 szklanka cukru
1/2 szklanki śmietany kremówki (30%)
80 g świeżych drożdży
1/8 szklanki mleka
300 g masła
2 jajka
4 żółtka
1 łyżeczka soli

Na rozgrzaną patelnię (z grubym dnem) wsypać cukier i dodać 4 łyżki wody - podgrzać. Poruszać patelnią, aż cukier się skarmelizuje, nie mieszać. Dodać połowę masła (150 g) i mieszać aż się roztopi. Zdjąć z ognia i dodawać powoli śmietankę, mieszając, aż powstanie gładka masa. Wystudzić.
Pokruszyć drożdże do letniego mleka, przykryć i odstawić na 10 minut w ciepłe miejsce.
Resztę masła (150 g) utrzeć z masą karmelową, dodać jajka, a potem żółtka i porządnie zmiksować. Dodać mąkę, sól i na koniec drożdże z mlekiem. Wyrabiać rękoma ciasto do momentu, aż będzie ładnie odchodzić od palców i miski. Pozostawić ciasto do wyrośnięcia w ciepłym miejscu na godzinę.
Wyrośnięte ciasto podzielić na trzy części i z każdej robimy wałek o grubości 4-5 cm. Ułożyć wałki obok siebie, skleić ze sobą ich końce i zapleść z nich warkocz. Ułożyć na blasze lub w naczyniu żaroodpornym wysmarowanym masłem, odstawić do wyrośnięcia przez 15 minut, a następnie upiec w 160 °C przez 40 minut.


Chałka ma bardzo przyjemny i lekki posmak karmelu. Dobra zarówno na ciepło, jak i po ostygnięciu. Zaletą jest również to, że pozostaje świeża i miękka przez kilka dni, o ile zakryjemy ją torebka foliową, nie stwardnieje.
Zdzisław Beksiński
Pozostało jedynie owinąć się kocem i poddać się błogiej terapii. Kot Korek wiernie leży obok i cicho mruczy. Właściwie w pewnym momencie usnęłam i tak oto zostały zrobione te fotki, jak sobie z Korkiem ucinamy małą popołudniową drzemkę.


A na zakończenie Lykke Li, ostatnio moja największa terapeutka:
"Tonight":

"Little Bit":

Paulina.

P.S. Now you can translate this blog. There's a new icon on the right side of the blog, you can find it on the labels ;)