Od kiedy mój P. przeszedł na dietę paleo, trochę się głowię, co podać mu do mięsa na obiad. Bo przecież nie może jeść codziennie sałaty, a jeśli chodzi o zestaw warzyw do ugotowania na parze lub podpieczenia, nie zawsze są takie w domu (a za marchewką i korzeniem pietruszki to on nie przepada). Kiedy padło nieśmiałe życzenie, że miałby ochotę na żeberka, wiedziałam, że bulwa nie przejdzie, a od sałaty musi odpocząć, bo "nie jestem królikiem". Postanowiłam się schytrzyć i wszystko to co dobre w zielonym dodałam do ciasta na paleo kopytka.
Mina P. była bezcenna...
- A co to ? - dźgnął palcem jedno kopytko, gdy wykładałam je z garnka na talerz.
- To kopytka dla mnie. - odpowiedziałam.
- A to ? - dźgnął kopytko na drugim talerzu.
- A to twoje kopytka. Nie widzisz jaki mają kształt, skarbie ? - zapytałam, udając, że nie wiem o co mu chodzi.
- Aha... ? - zniecierpliwił się, po czym zadał kluczowe pytania. - A dlaczego są zielone ?
Nie musze chyba dodawać, że mina była bezcenna, gdy wymieniłam skład kopytek ? Kolejne pytanie "Jaki jarmuż?" brzmiało już niemal histerycznie... :)
Niemniej jednak, kopytka zostały zjedzone. Niechętnie też przyznano, że są dobre, mimo, że "kolor jakiś taki nieszczególny". A mnie właśnie taki zielony kolorek, świeżutkich kopytek, bardzo odpowiadał ! Przede wszystkim przypominał mi o rozpoczynającej się wiośnie ! A do tego smak był przyjemnie ziołowy. Czego chcieć więcej ?
OBIAD PALEO:
ŻEBERKA:
1,5 kg żeberek
Przyprawy do natarcia mięsa:
1 łyżeczka czosnku mielonego
1 łyżeczka mielonej czerwonej słodkiej papryki
1 łyżeczka mielonego imbiru
1 łyżeczka rozgniecionej białej gorczycy
1/3 łyżeczki mielonego cynamonu
1/2 łyżeczki mielonej chili
5-6 rozgniecionych owoców jałowca
pieprz, sól
Wymieszać przyprawy i natrzeć nimi mięso z każdej strony, po czym włożyć je na godzinę do lodówki.
Reszta składników:
2 łyżki oliwy
1 duża cebula pokrojona w drobną kostkę
1 łyżka posiekanej natki pietruszki
1 łyżka posiekanego koperku
1-1,5 l wrzątku
2 łyżki śmietany 30%
W dużym garnku, o nieprzywierającym dnie, rozgrzać oliwę i usmażyć na niej żebarka - z każdej strony na złocisty kolor. Następnie zalać mięso wrzątkiem - taką ilością, aby woda przykryła mięso. Ilość wrzątku uzależniona jest od garnka, w którym będziecie gotować żeberka. Mój nie był wysoki, ale był bardzo szeroki, więc wystarczył mi zaledwie 1 l płynu.
Do garnka wrzucić posiekaną cebulę, natkę i koperek, przykryć pokrywką i dusić przez 1 godzinę. Po tym czasie sprawdzić mięso (moje żeberka były duże, ale jeśli będziecie mieć mniejsze części, mięso szybciej dojdzie, dlatego po 40 minutach sprawdźcie je). Jeśli żeberka są miękkie, dodać śmietanę, doprawić solą i pieprzem i dobrze wymieszać. Gotowe.
ZIELONE KOPYTKA:
2 garści świeżych liści szpinaku
1 liść jarmużu
2 łyżki posiekanej natki pietruszki
1 łyżka posiekanego koperku
1 jajko
3 łyżki mąki ziemniaczanej
3 łyżki mielonego siemienia lnianego
2 łyżki maki z ciecierzycy
1/5 szkl. wrzątku
sól, pieprz
2 łyŻki starkowanego twardego sera
Jarmuż dobrze oczyścić i ściąć łykowatą część u nasady.
Szpinak, jarmuż, pietruszkę i koperek poszatkować w malakserze. Dodać jajko i zmiksować całość. Następnie przęłożyć zieloną masę do miski, dodać ser, mąkę i siemię lniane, wrzątek, sól i pieprz. Zagnieść. Przepis robiłam "na oko", więc jeśli ciasto jest za wilgotne, dodać jeszcze trochę mąki, a jeśli jest za suche, odrobinę wrzątku. Ciasto podzielić na kilka mniejszych części, każdą uformować w kulkę (dodając ewentualnie jeszcze trochę mąki, aby się nie kleiło i zrobiło elastyczne). Kulka ciasta musi być trochę większa niż piłka pingpongowa. Każdą kulkę rozwałkować dłonią na pasek. W ten sposób powstanie kilka takich pasków, które najlepiej oprószyć mąką i wstawić do lodówki na minimum godzinę.
Po tym czasie pociąć je nożem na kształt kopytek i wrzucić do garnka z gotującą się i osoloną wodą z dodatkiem 1 łyżki oleju. Gotować 2 minuty, czyli do momentu, aż kopytka wypłyną na wierzch.
Do tego jeszcze kwas chlebowy i jest pysznie !
Kopytka odsmażane na drugi dzień też są świetne ! Zróbcie to na masełku i dodajcie kilka listków świeżej szałwii. A na talerzu trochę bazylii. Pychota !