sobota, 17 sierpnia 2013

OWOCOWE ORZEŹWIENIE


Gdy fala upałów bezlitośnie mnie torturuje, moje myśli krążą nieustannie dookoła lodu. Apetytu jako takiego nie mam - jedyne, co pałaszuję gdy jest gorąco, to warzywa i owoce, najlepiej w stanie schłodzonym. Dlatego maniakalnie przygotowuję litrami koktajle, smoothies i lemoniady, które z P. popijamy nałogowo w te gorące dni. Bo kto się może oprzeć szklance słodkiego, owocowego i arktycznie zimnego napoju podczas tych nieludzkich upałów? Na pewno nie ja ! Dlatego dziś podam przepisy na orzeźwiające napoje, które przyniosą ukojenie waszym zmysłom i ciału, gdy będzie Was obmywał żar lejący się z nieba.
Z takimi koktajlami zazwyczaj bywa tak, że pojawiają się w lodówce zupełnie nieplanowane. Gdy gdzieś między lodówkowymi półkami zaplącze mi się mocno dojrzała brzoskwinia, wykorzystuję ja na koktajl Bellini-wariant alkoholowy, czy bezalkoholowy, bez znaczenia, każdy jest wyśmienity. Gdy kupimy z P. dość spore, jak na nas dwoje, porcje melona lub arbuza, część miksujemy na wodniste smoothie, które popijamy w ramach deseru w upalne popołudnia. A meksykańska lemoniada? Cóż, to po prostu lemoniada, jednak ze słodkim syropem i limonką smakuje znacznie lepiej i delikatniej, niż ta klasyczna.


SMOOTHIE Z MELONA:
pół melona Cantaloupe
1 łyżeczka startego, świeżego imbiru
2 łyżeczki soku z cytryny
łyżka miodu roztopionego w połowie kubka wody
lód

Melona obrać ze skórki, pokroić i zmiksować. Wodę z miodem zagotować w rondelku i gdy syrop dojdzie do wrzenia, zdjąć go z ognia i odstawić do ostudzenia. Wymieszać porządnie z melonem ostygnięty syrop z miodu, imbir i cytrynę. Wstawić do lodówki na godzinę, a po tym czasie przelać do szklanek, dodać kostki lodu i przyozdobić plasterkiem melona, pasami świeżego imbiru, bądź skórą z cytryny.

KOKTAJL Z ARBUZA:
połowa dojrzałego arbuza
1-2 łyżki soku z limonki lub cytryny

Arbuza pokroić w kostkę, od miąższu odkroić skórkę i oczyścić go z pestek. Następnie zmiksować, dodać do niego sok z limonki lub cytryny i kostki lodu.

MEKSYKAŃSKA LEMONIADA:
1 szklana soku z limonki
5 szklanek schłodzonej wody
1/4 szklanki grubo pokrojonej mięty

1/2 szklanki wody
1/2 szklanki cukru

1/2 szklanki wody wlać do rondelka i dodać do niej cukier puder. Gotować na małym ogniu aż cukier się rozpuści, a gdy syrop doprowadzony zostanie do wrzenia, zdjąć rondel z ognia i odstawić do ostudzenia. 
Wycisnąć z limonek sok, zmieszać go ze schłodzoną wodą, ostudzonym syropem i posiekaną miętą. 

KOKTAJL Z PROCENTAMI - BELLINI:
2 kieliszki szampana
2 brzoskwinie

Brzoskwinie umyć i pokroić na kawałki. Przetrzeć przez sito owoce razem ze skórką - nie zdejmować jej, gdyż to właśnie w niej znajduje się najwięcej aromatu. Nałożyć mus owocowy do kieliszków i zalać go schłodzonym szampanem. Drink się spieni, możecie go ostrożnie zamieszać, aby owoce dobrze połączyły się z alkoholem.
Bellini to drink pochodzenia włoskiego, pity z szampanem lub winem deserowym. Jeśli macie ochotę spróbować przyrządzić go z innymi owocami - śmiało. Ja wypróbowałam go z malinami i byłam tym połączeniem zachwycona.

Wakacje w tym roku? W pracy. Dlatego po 20 minutach czekania na autobus do domu i 15 minutach jazdy w zatłoczonej puszce bez klimatyzacji, jestem bardziej niż skłonna do odrobiny relaksu i nuty ochłodzenia. Zazwyczaj po obiedzie, siadamy z P. nad jakimś orzeźwiającym deserkiem i zapominamy o skwarze za oknem. 
Poza tym mamy od ponad miesiąca małego kociaka w domu. Jakaś bestia ją wyrzuciła, okaleczyła i zostawiła tuż przy bardzo ruchliwej drodze - nie mam słów dla takich ludzi. Nasza mała Bebe już się zadomowiła  i o piątej nad ranem używa nas jako swojej prywatnej trampoliny :)

Na zakończenie The Kooks "Seaside"
Paulina.

niedziela, 7 lipca 2013

W MALINOWYM CHRUŚNIAKU....


Słońce, ciepło, zieleń, błękit, LATO. Powietrze pachnie już wakacjami, świerszcze usypiają wieczorem mnie i P., a na zewnątrz panują nieludzkie upały. Co prawda na tydzień zostałam odłączona od tego pięknego obrazka - zachorować w wakacje, to trzeba mieć talent! Jednak zawinęłam się w owocowy kokon niezwykle szczelnie i nie zamierzam w najbliższym czasie wychylić z niego nosa. Arbuzy, melony, truskawki i maliny bombardują mnie swoimi soczystymi kolorami i przepysznymi zapachami. I jak tu się im oprzeć? Nie sposób - dlatego należy korzystać z tego czasu i brać garściami co jest nam dane.
Ponieważ mój piekarnik jest na przedłużonym urlopie, nie pozostaje mi nic innego, jak szkolić się w ciastach na zimno .A że mam ogromnego łakomczucha w domu, w postaci P., dwoję się i troję, szukając i wymyślając nowe deserki.
Dziś przedstawiam Wam lekki tort malinowy, niezwykle prosty w wykonaniu, ale za to wyglądający bajecznie. Dobry zarówno na urodziny (właśni taki sobie sprawiłam w tym roku), jak i na zwykły poobiedni deser. 

LEKKI MALINOWY TORT CHARLOTTY:
1 duże opakowanie podłużnych biszkoptów
1 male opakowanie okrągłych biszkoptów
pół opakowania ciasteczek Amaretto
margaryna ok. 100g
200g śmietany kremówki 36%
500g mascarpone
maliny - ilośc zależna od indywidualnych upodobań.
kilka łyżek Amaretto
tortownica

Okrągłe biszkopty wraz z ciasteczkami Amaretto pokruszyć drobno i zagnieść z zimną margaryną. Powstała masa powinna być zwarta i elastyczna, idealna do rozprowadzenia jej na dnie tortownicy. Połowę podłużnych biszkoptów podzielić na dwie równe części i ułożyć pionowo wzdłuż ścian tortownicy, jednocześnie przyciskając je do masy biszkoptowej na dnie formy.

Śmietanę kremówkę wymieszać dokładnie z mascarpone. Jeśli krem wydaje się Wam za mało słodki, możecie dodać 2-3 łyżki cukru. Połowę masy wyłożyć na spodzie formy i na wierzchu poukładać resztę podłużnych biszkoptów. Ciastka nasączyć kilkoma łyżkami Amaretto. Pozostałą część masy zmieszać z malinami i wyłożyć na nasączone biszkopty. Ciasto na wierzchu można ozdobić jeszcze kilkoma malinami i listkami mięty.
Kremowy mascarpone zmieszany ze śmietaną 36% nadaje ciastu właściwą konsystencję i dzięki miarce : 2 opakowania mascarpone + 1 opakowanie małej śmietany kremówki, ciasto nie rozpada się przy krojeniu,  i zachowuje swój atrakcyjny wygląd. Jeśli nie chcecie nasączać biszkoptów alkoholem, możecie użyć zimnej herbaty z cytryną, bez cukru.
Maliny przy tym przepisie przełamują kwaskowatością mdławy krem, a biszkopty nadają ciastu słodkości. Oczywiście, możecie użyć do ciasta równie dobrze truskawek, borówek, a nawet porzeczek - takich owoców, które będą kwaśne, ale jednocześnie nadadzą ciastu odpowiedniej lekkości.

Na zakończenie polecam wszystkim utwór Jack'a White'a "Love is Blindness", który znalazł się na soundtracku filmu "Wielki Gatsby":
Paulina.

sobota, 18 maja 2013

WEEKENDOWY OBIAD

W momencie, gdy zieleń zdominowała całkowicie mój widok za oknem, po powietrzu rozeszły się dymne zapachy. Grille zostały odkurzone, rozpalone i pracują bez wytchnienia. Mój ulubiony sezon kulinarny został więc oficjalnie rozpoczęty i naprawdę ciężko skupić mi się na czymś innym, jak na rozżarzonych węglach i skwierczącym mięsie. Z rozmarzeniem wspominam smak czosnkowo-serowego chleba, rumianej karkówki i przydymionej papryki. Przed snem zaś, upojona marzeniami o małym domku z wielkim ogrodem, wyobrażam sobie wielki kamienny piec na świeżym powietrzu, a przed nim ogromny drewniany stół z (przynajmniej !) tuzinem roześmianych biesiadników.  
Rozochocona barwnymi obrazami przewijającymi mi się wciąż i wciąż przed oczami, zapragnęłam (obłąkańczo wręcz) przygotować prawdziwy, przydymiony, aromatyczny, weekendowy obiad na wolnym powietrzu. 

Weekendowy obiad:
kurczak - użyjcie tych części kurczaka, na jakie macie ochotę. Ja akurat skorzystałam z piersi. Ważne jednak, aby mięso było z kośćmi, które nadarzą mu większego aromatu.
ziemniaki
jedna pałka kiełbasy - dobrym wyborem byłaby pikantna
1 cytryna
tymianek
czosnek - jedna mała główka

Cytrynę przekroić na ćwiartki. Kurczaka zamarynować w oliwie, natrzeć tymiankiem, solą i wycisnąć do niego sok z ćwiartek cytryny. Razem z całymi, lekko przygniecionymi ząbkami czosnku i wyciśniętymi ćwiartkami cytryny, włożyć do naczynia z przykryciem i zostawić w lodowce na noc.
Następnego dnia dodać do kurczaka pokrojoną na kawałki kiełbasę i podgotowane lekko ziemniaki. Posypać to szczyptą suszonego tymianku, zawinąć w folię i upiec na grillu bądź w piekarniku. Podawać z soczystą sałatą.
Piec do momentu, aż mięso będzie ładnie odchodzić od kości.
Na koniec polecam Ellie Goulding " My Blood":

Paulina.

niedziela, 21 kwietnia 2013

AMERICAN BEAUTY


Niedziela - ostatni dzień weekendu, a jednocześnie ostanie leniwe wstawanie przed poniedziałkiem.  Jest to również czas radzenia sobie z porażającą myślą, że słodkie leniuchowanie ma się ku końcowi.  Przykre doświadczenie. Wobec takiego wstrząsu, należy niezwłocznie zastosować "taryfę pocieszenia". A że mowa tu o obu żarłokach (myślę, że śmiało można tym mianem opisać mnie i P.), taryfa musi objawiać się w formie sycącego i słodkiego śniadania. Najlepiej zakrapianego mocną, pokrzepiająca kawą. 
Jeśli już jesteśmy przy tego typu śniadaniach, którym nadałabym również miano królewskich, na stół wjeżdżają pancakes - czyli grube, pachnące wanilią naleśniki z Ameryki. Kto z nas, oglądając amerykańskie filmy lub seriale, nie widział pancake'ów? Podawane w przydrożnych jadłodajniach, kilka razy grubsze od polskich, smarowane masłem i polewane syropem klonowym - pycha. 
Bardzo sycące, puszyste, posmarowane masłem i polane zawsze czymś słodkim i lepkim - to kwintesencja weekendowego śniadania. Posmakowały nam z P. tak bardzo, że zapomnieliśmy już o polskich, cienkich naleśnikach i robimy ostatnio tylko te. A że w tygodniu czasu rano też mamy mało, w weekend smażę takich pancake'ów masę, aby móc je potem odgrzewać na śniadania. W związku z czym, w poniedziałek rano (gdy rozwrzeszczany budzik wyrywa mnie o 6 ze snu) nie jest już tak ciężko przyzwyczaić się do myśli, że przede mną jeszcze pięć dni pracy i wczesnego wstawania, zanim znowu nastanie weekend. 
Jako osoba w dużej mierze uzależniająca swój nastrój od nastroju żołądka, szybko z naburmuszonej i gderającej "męczybuły" - jak mnie nazywa P., staję się o wiele bardziej do zniesienia w te tygodniowe poranki, gdy zjem coś sycącego i smacznego zarazem. I chyba coś w tym jest, bo cytując P. "Oj tak, jak jesteś głodna to robi się z ciebie prawie że potworek, a jak coś zjesz, to znowu jesteś moim kwiatuszkiem do rany przyłóż" ........
Cóż, nie rozpisując się jeszcze bardziej, zachęcam do wypróbowania następujących przepisów : na pancakes klasyczne, czekoladowe i sos czekoladowo-orzechowy, którym możecie je polać.
PANCAKES KLASYCZNE:
1 niepełna szklanka mąki (150g)
1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
1 opakowanie cukru wanilinowego
2 jajka
1 szklanka mleka (250ml)
szczypta soli

Mąkę zmieszać z proszkiem do pieczenia, cukrem i solą. Jajka porządnie roztrzepać, dodać mleko i mieszankę mączną i dokładnie wszystko zmiksować. Odstawić na 30 minut i dopiero po tym czasie zacząć smażyć.
Rozgrzać małą patelnię. Aby pancakes wyszły idealnie złote i dobrze urosły należy je smażyć na małym ogniu i z małą ilością oleju, ja daję kroplę lub dwie tłuszczu na jednego pancake'a. Wleć na środek patelni dwie  lub trzy łyżki ciasta i nie rozprowadzać masy po całej patelni ! Zostawić po prostu masę na środku i gdy na wierzchu pojawią się pęcherzyki, przewrócić pancake'a na drugą stronę. Powinien być złoty, a nie brązowy, a wierzch jednolitego koloru. W momencie, gdy przewrócimy pancake'a na drugą stronę, właśnie wtedy zacznie rosnąć. Zdejmujemy go z patelni, gdy na tej drugiej stronie też będzie usmażony na złoto.


W USA częstym dodatkiem do do tego typu dania są plastry usmażonego na chrupko bekonu, czasami też podawane są z boku pieczone kiełbaski. Wszystko to polewane też jest syropem klonowym, tak więc jest to raczej słodko-słona wersja naleśników. 

Osobiście nie mogę się jakoś przełamać do tego typu kombinacji. Ponieważ do ciasta dodawany jest cukier waniliowy, który po usmażeniu nabiera intensywnego aromatu podobnego do waty cukrowej, niewyobrażalne wydaje się być położeniu tuż obok smażonego mięsa. Tak więc serwuję pancakes'y wyłącznie w wersji słodkiej. Podaję je gorące z grudką masła na wierzchu i polewam syropem klonowym lub płynnym miodem, a nawet czasami syropem z daktyli. 
Dobrym i niezwykle trafnym dodatkiem są też świeże owoce, które skutecznie przełamują słodycz dania. Gruszki, jabłka, banan, truskawki, maliny, jagody, czy pomarańcze nadadzą świeżości i lekkości temu, bądź co bądź, ale niezwykle "zapychającemu" daniu.


SOS CZEKOLADOWO-ORZECHOWY:
1 tabliczka gorzkiej czekolady
2 łyżki masła orzechowego
garść posiekanych fistaszków (słonych)
pół opakowania skondensowanego mleka

Czekoladę z masłem orzechowym i mlekiem rozpuścić w rondelku. Porządnie wymieszać, aby nie miało grudek i dodać posiekane fistaszki. Polać sosem naleśniki.
PANCAKES CZEKOLADOWE:
Aby zrobić pancakes'y czekoladowe, należy do ciasta podstawowego dodać 2 łyżki ciemnego kakao. Smażyć na takiej samej zasadzie, jak zwykłe pancakes'y. Na talerzu, zamiast masła i miodu, można położyć śmietanę 36% i dodać banana.

Na koniec polecam piosenkę, która znalazła się na soundtrack'u filmu "The host". "Big ticket" zespołu Duologue.
Paulina.

czwartek, 4 kwietnia 2013

ALIEN VS PREDATOR

~''~
Dopiero zaczynało świtać, gdy drapieżca wypełzł ze swego legowiska. Promienie słoneczne nieśmiało zaglądały do jego jamy, panował więc w niej półmrok. Drapieżca przeciągnął się raz, drugi, ziewnął potężnie, po czym zastygł w bezruchu wsłuchując się we własne "ja". To uczucie pustki odbijające się w jego ciele, to rozkojarzenie szumiące mu w głowie wskazywały na jedno - był głodny. Drapiąc się po brzuchu ruszył chwiejnym krokiem na polowanie. 
Ptaki rozćwierkały się histerycznie na jego widok, gdy wpuścił słońce do swojej jamy. Jednak tego ranka nie miał chęci na ptactwo, szczególnie, jeśli wyglądało tak licho. Zagłębiając się coraz bardziej w labirynt jaskini trafił na trop. Zapach - tak rozkoszny i słodki, że ślina wypełniła mu usta. Desperackie szarpnięcie żołądka przepełniło czarę głodu i z ospałego, drapieżca włączył się całkowicie, no cóż, w tryb drapieżcy ! Takiego z wielkimi, ostrymi zębami i śmiertelnym wzrokiem. Zapach prowadził go do sąsiedniej jamy. Drapieżca wyjrzał zza ściany, wychylając się odrobinę i jego oczom ukazał się wspaniały widok. Tam na półce skalnej, tuż za rogiem pyszniły się na tacy ogromne Jagodowe Ludki. Drapieżca nie był ignorantem, pamiętał co mu kiedyś mówiła jego mama. Jagodowe Ludki może i były małych rozmiarów, ale na pewno nie były łagodne. Zazwyczaj agresywne, w obliczu zagrożenia stawały się groźnym przeciwnikiem. Szczególnie, jeśli napotykało się całe ich stadko, a Drapieżca właśnie spotkał ich sześć. Mimo tego, iż zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji oraz tego, że musi być ostrożny podczas ataku, nie mógł nijak opanować szarpiącego nim głodu. Jagodowe Ludki miały złociste futerka w fioletowe kropki, a ich zapach był intensywnie jagodowy (oczywiście). 
Drapieżca wobec takiej kombinacji stracił głowę. Przyczajając się za ścianą, postanowił działać szybko i sprawnie - wykonał śmiertelny skok. Jagodowe Ludki wszczęły alarm. Rozskrzeczały się na całe gardziołko i rozpierzchły po kątach jamy. Nie będąc pewnym za którym konkretnie ruszyć, Drapieżca upatrzył sobie najtłustszego osobnika. I mimo, iż reszta Jagodowych Ludków ruszyła na pomoc swemu pobratymcy, Drapieżcy udało się chwycić jednego z nich i pognać z nim do swojego legowiska. Tam skonsumował swoje słodkie śniadanie.
~''~


GIGANTYCZNE MUFFINY JAGODOWE NIE Z TEGO ŚWIATA:
500g mąki
3/4 łyżeczki soli
2 łyżeczki proszku do pieczenia
3/4 szklanki cukru
2 jajka
5 łyżek stopionego masła
188ml mleka
500g jagód
otarta skórka z cytryny do posypania na wierzchy

Umyte i osuszone jagody obtoczyć w trzech łyżkach mąki, po czym odstawić na pół godziny. Piekarnik nastawić na 210 C.
W jednej misce zmieszać składniki suche: mąkę, sól, proszek i cukier. W drugiej misce zmiksować składniki mokre: jajka, masło i mleko. Następnie od składników mokrych dodawać partiami składniki suche. Po każdym dodaniu bardzo dobrze wymieszać. Masa powinna być gładka, bez grudek i w miarę gęsta. Na sam koniec dodać jagody. 
Przygotować bardzo duże foremki do babeczek, o średnicy ok. 8cm. Napełnić foremki ciastem mniej więcej do 2/3 wysokości. Posypać wierzch starkowaną skórką z cytryny i piec około 50 minut.
Muffiny są wielkości dłoni. Sycące, słodkie i soczyście owocowe. Idealna opcja śniadaniowa ? Pokrójcie jednego muffina na cztery plasterki lub "kromki" i wrzućcie do tostera. Chrupiące i gorące posmarujcie masłem - palce lizać ! W sam raz na te zimowo-wiosenne poranki !
The Temper Trap "Fools":
Paulina.
P.S. Baja dedykowana P., który wciąż uwielbia tego typu historyjki, zwłaszcza, jeśli są zainspirowane faktami  :}

poniedziałek, 11 marca 2013

GIRL'S NIGHT

Czasami przychodzi taki czas, że mieszkanie z facetem pod jednym dachem daje nam się we znaki. Po pierwsze: jakkolwiek urocze wydaje się być patrzenie na twarz ukochanego mężczyzny, gdy ogląda "Gwiezdne Wojny" po raz enty, tak po pewnym czasie zaczynamy się zastanawiać "ile można?". Po drugie: na pytanie "Jak wyglądam?" i "Czy ten pasek pasuje do tego swetra?", gdy słyszymy za każdym razem "Ważne, żeby się Tobie podobało" lub "W tym swetrze wyglądasz jak żuk" - zaczyna nam poważnie brakować towarzystwa kogoś, kto miałby w swoim organizmie trochę mniej testosteronu. Nie wspominając już o pomaganiu podczas gotowania albo robienia zakupów, kiedy to określanie ilości danych produktów musi być boleśnie precyzyjne, ponieważ słowo "trochę", czy zdanie "tyle, żeby starczyło na obiad", nie są dla mężczyzny wystarczającą odpowiedzią. 
Dlatego, aby odetchnąć trochę od męskiego sposobu bycia, postanowiłam urządzić noc zarezerwowaną wyłącznie dla mnie i moich koleżanek. Pijama Party.Odetchnąć o drobinę i spędzić miło czas na gadaniu i oglądaniu filmów. Babskich filmów. Łza mi się przy tym zakręciła trochę w oku, gdy przypomniałam sobie moje pierwsze lata jako studentki. Jedno mieszkanie, cztery dziewczyny. Totalnie chaotyczny i kolorowy babski świat.
Dzień - sobota.
Pora - wieczór + cała noc.
P. był więc zmuszony opuścić lokum. Całe szczęście miał wtedy przerwę w zajęciach i pojechał na trochę do rodziców. A ja, spiknęłam dziewczyny i zajęłam się przygotowaniami. Nie byłabym oczywiście sobą, gdybym nie przygotowała czegoś do przekąszenia. A ponieważ na zewnątrz panowały warunki, które śmiało określiłabym jako syberyjską zawieją, postawiłam na gorące klimaty kuchni arabskiej. Falafel i kuskus wjechały na stół, a za nimi soczysty granat. Uczta bezmięsna (P. już by na to kręcił nosem i patrzył podejrzanie na "warzywne kotlety"), ale równie sycąca. No i smaczna, zważywszy na fakt, że wszystko zaczęło znikać w zastraszającym tempie. 

WARZYWNE FALAFEL:
1 cebula, grubo posiekana
1 zmiażdżony ząbek czosnku
2 średnie ziemniaki, dość drobno pokrojone
1 puszka zielonego groszku
1/2 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego
1/4 łyżeczki chili
mąka i olej do smażenia

Na rozgrzanej patelni podsmażyć cebulę z czosnkiem, a ziemniaki ugotować. Do jednej miski wrzucić wszystkie składniki i porządnie je zmiksować. 
Na tacy lub blasze wyłożonej papierem do pieczenia wykładać w odstępach czubate łyżki masy, po czym wstawić do lodówki na godzinę. Po tym czasie, obtoczyć kulki masy w mące i lekko je spłaszczyć. 
Smażyć falafel na głębokim oleju, aż będzie rumiane. Aby odsączyć nadmiar tłuszczu, wykładać falafel na ręczniki papierowe.

SOS JOGURTOWY DO FALAFEL:
1 średni ogórek
1 kubeczek jogurtu naturalnego
1/2 łyżeczki kminu rzymskiego
1/2 łyżeczki mielonej kolendry
1 zmiażdżony ząbek czosnku
sól

Ogórek posiekać i zmieszać z jogurtem, czosnkiem i ziołami. 
Gotowe falafel maczać w sosie.

KUSKUS:
1 opakowanie kuskus
1 opakowanie pomidorków cherry
1 mała cebulka, drobno posiekana
1 łyżeczka mielonej słodkiej papryki
pół łyżeczki sproszkowanej chili
2 łyżeczki starkowanego, świeżego imbiru
sól
sok z ćwiartki cytryny
2 łyżki oliwy z oliwek

Wsypać kuskus do głębokiej miski, dodać porządną szczyptę soli oraz łyżeczkę mielonej słodkiej papryki i pół łyżeczki sproszkowanej chili. Wymieszać i dodać 2 łyżeczki starkowanego imbiru. Zalać wrzątkiem - tyle, aby woda sięgała nie wyżej niż 1cm ponad powierzchnię kuskus - i przykryć talerzem lub folią. 
W oddzielnej miseczce  zalać posiekaną cebulę sokiem z cytryny i oliwą, a następnie dodać do niej przecięte na pół pomidorki. Wymieszać i dodać do kuskus.

SAŁATKA ORZEŹWIAJĄCA:
opakowanie sera feta
4 duże pomidory
1/3 szklanki oliwy
1/4 szklanki soku z cytryny
sól
szczypiorek
dwie szczypty sezamu

Ser pokroić w drobną kostkę, podobnie zrobić z pomidorami, a szczypiorek posiekać. Na dnie miski ułożyć fetę, na niej szczypiorek, a na wierzchu pomidory. Zalać wszystko oliwą zmieszaną z sokiem z cytryny i solą, a na koniec posypać ziarnami sezamu.
Nie obyło się również bez deseru. Granat zmieszany ze śmietaną i pokruszonymi bezami przelał czarę obżarstwa. Przepis na deser umieściłam tu wcześniej, we wpisie walentynkowym: http://blackandnoirsymphony.blogspot.com/2013/02/przez-zoadek-do-serca-valentines-day.html
Do tego wszystkiego czekolada i przepyszne śliwki kandyzowane z liśćmi zielonej herbaty oraz cukierki "noworoczne" - te dwa ostatnie specjały L. przywiozła ze swojego rodzinnego kraju - Tajwanu.

A to wszystko przy muzyce Ladyhawke.
Paulina.

środa, 6 marca 2013

STEP BY STEP


Przedwiośnie. Niebo bez ani jednej chmurki, oślepiające słońce (dla tych oczu, które go nie widziały przez tyle miesięcy to szok! ), topniejący coraz bardziej śnieg i ta brunatna trawa, która nie ma jeszcze wystarczającej śmiałości, aby się zazielenić. Ale to nic, jeszcze wystrzeli zieleń z prawdziwą pompą, mamy jeszcze czas, najważniejsze, że machina ruszyła i wiosna powoli się wkrada - krok za krokiem. Nie czuć już zimy w powietrzu, wiatr jest cieplejszy na naszych policzkach i ociera się o nie mniej gwałtownie niż w ziemie. 
A w kuchni? Nie mamy już ochoty na ciężkie i sycące dania - choć zupka po spacerku na świeżym powietrzy jest jak najbardziej wskazana. Jednak, nie wiem jak wasz, ale mój organizm pragnie ostatnimi czasy energetycznych sałatek. Nie wiem, czy oszalał, gdy zobaczył trochę słońca, ale pożeram zielone jak głupia. A kiełki? Zioła? Sałaty? Rzucam się na nie jak zdziczała bestia, bo mimo, że jadłam je w zimę, nie smakują tak dobrze, jak wtedy, gdy wyglądam za okna i podziwiam pogodny dzień.
Dlatego dzisiejszy wpis poświęcę jednej, ale jakże smakowitej i kolorowej sałatce francuskiej. Będzie cieszyła nie tylko podniebienie, ale i oczy, bo kolory pyszniące się na talerzu są tak soczyste i wyraziste, ze patrząc na nie poczujecie, iż wiosna jest tuż tuż.


FRANCUSKA SAŁATKA WIOSENNA Z BURAKAMI:
(porcja na dwie osoby)
kilka listków sałaty
1 pieczony burak
garść orzechów - włoskich lub laskowych
kiełki rzodkiewki
kilka posiekanych listków ulubionych ziół - może być oregano, bazylia lub tymianek
można dodać trochę posiekanego szczypiorku

Liście sałaty porwać, a pieczonego przez godzinę buraka (200°C) obrać i pokroić w plastry. Orzechy posiekać lub potłuc, a zioła wraz ze szczypiorkiem posiekać. Na liściach sałaty ułożyć kiełki i szczypiorek, na to plastry buraka, a wszystko posypać orzechami oraz ziołami.


ŻÓŁTY DRESSING:
sok z ćwiartki cytryny
1 lub 2 łyżeczki musztardy (bez znaczenia jakiej)
oliwa z oliwek - 1/5 szklanki
sól
pieprz
płaska łyżka miodu

Wszystkie składniki dokładnie wymieszać. Najlepiej przełożyć je do małego słoiczka, zakręcić go i mocno nim wstrząsnąć kilka razy. Polać dressingiem sałatkę.
Bardzo orzeźwiająca, chrupiąca i ciekawa propozycja na drugie śniadanie. Dressingu może wyjść trochę za dużo, tym lepiej, będzie na następny raz. Nie zmarnuje się, o ile będzie trzymany w lodówce. Niestety zazwyczaj robię go na oko, tak więc musicie go spróbować przed podanie i jeśli będzie dla was za słodki lub za kwaśny, po prostu dodajcie trochę więcej odpowiedniego składnika.

Na zakończenie piosenka Amy Stroup "Wait for the morning":
Paulina.