niedziela, 31 stycznia 2016

A LITTLE BIT OF EVERY.... DAY - STYCZEŃ 2016

Dziś ostatni dzień miesiąca i nadszedł czas na tradycyjne już podsumowanie. Mimo problemów z kręgosłupem było dużo spacerków, bo jak można się oprzeć temu białemu puchowi, który wreszcie zaszczycił nas swoją obecnością ? Do tego pojawi się trochę Bebe, bo cóż, mam fioła na punkcie swojego kota i wreszcie nadszedł czas, aby się do tego przyznać ;) No i standardowo trochę tego do jedzenia, trochę tamtego, czyli kulinarny styczniowy miszmasz.
Śniadanie, drugie śniadanie lub przekąska w ciągu dnia: pudding z chia nadaje się doskonale na posiłek lub deser, no i w wersji zimowej wymiata ! A najlepsze jest to, że można do niego dodać dosłownie wszystko !
Przypominają mi się stare zdjęcia, z początków XX wieku, gdy kobiety w sukniach, z perłami na szyi kładły się na szezlongu i pozowały do zdjęcia, ze wzrokiem wpatrzonym w dal....
Jeśli nie sałatka na drugie śniadanie, to szybka kanapka. Mimo, ze nie sezon, nie jestem w stanie oprzeć się rzodkiewkom :{ 
Pamiętajcie, kot zawsze czuwa i łypie na was swoim żółtym ślepiem :}
Noworoczny spacerek i dokarmianie kaczek przy ledwie ledwie śniegu :)
Kaczki i gołębie rzuciły się na zeschnięty świąteczny keks i kawałek sernika... Te w wodzie się nawet o te słodkie kaski pobiły. "Widziałeś?! Widziałeś?!" wołałam do P. jakbym pierwszy raz widziała coś takiego :)
Kiedy wchodzisz do pokoju i zastajesz kota schowanego za szafką na parapecie i spoglądającego na ciebie z niepokojem, to wiesz, że stało się coś diabolicznego... 
Bo nie zawsze chce nam się robić jakieś super śniadanie. W szafce leży kawałek zeschniętego czekoladowego ciasta, więc wystarczy je tylko pokruszyć do miski, zalać mlekiem i wstawić na chwilę do mikrofali, albo piekarnika. Na koniec garść mrożonych porzeczek/ borówek,/jagód i Ruda jest usatysfakcjonowana :)
Czasami kanapki stają się nudne, dlatego możecie do pracy przygotować kanapkowe tortille. Wieczorem usmażyłam kopiasty talerz naleśników, a rano posmarowałam jednego serkiem twarogowym ze szczypiorkiem, dodałam świeże listki bazylii oraz selera, szynkę, starkowałam żółty ser, zrolowałam, otoczyłam folią spożywczą i drugie śniadanie gotowe.
Koktajl ze spiruliny, banana, pomarańczy i cynamonu.
Dostaliśmy w prezencie ślubnym książkę kulinarną po wszystkich zakątkach Indii, jestem nią zachwycona :)
Jak dobrze być w Olecku gdy jest śnieg - wtedy takie spacery dają o wiele więcej przyjemności, niż w zatłoczonym Białymstoku. Widzicie tę małą kropkę na środku jeziora ? To był Pan w czerwonej kurtce, który sunął po nim na nartach... Mimo wszystko, jak bym tam nie wlazła.
Cieszyłam się ze śniegu ja małe dziecko...
A to nasze rodzinne miasteczko, może widać tylko niewielki jego fragment, ale jak się patrzyło na nie z góry, to wyglądało tak bajkowo.
Podpatrzyliśmy lisią norę...
Babi robi szpinak ? O.o !! Nigdy nie widziałam, aby go przyrządzała :}
Pieczone warzywa na rozgrzewającą zupę 
Warzywny bulion, pieczone warzywa, troszkę chili, sproszkowanej słodkiej papryki, pora zamiast cebulki i rozgrzewająca kalafiorowa jest gotowa.
 Jak wykorzystać resztki z obiadu ? To proste - zrobić sobie niezłe drugie śniadanie ! Sałatka z resztkami indyka, cukinią, pomidorkami koktajlowymi, oliwkami, natką pietruszki i cytrynowym dressingiem zawsze się sprawdza, a do tego jest prosta, szybka i pyszna.
Indyk, karmelizowana cebula, pieczone marchewka i korzeń pietruszki, pasta z pieczonych pomidorków koktajlowych - czy może być lepsze zimowe ratatouille ?
Odwiedziny szwagra w weekend ? Pieczony indyk z kruszonką chlebowo-ziołową, purée ziemniaczane, sałata i duża karafka zielonego koktajlu z kiwi i pietruszki.
Zimowy spacer po Plantach zakończony przy Pałacu Branickich w Białymstoku.

Paulina.

czwartek, 28 stycznia 2016

CAULIFLOWER MASH POTATOES - czyli purée z kalafiora


Purée z kalafiora:
Zblendować na gładką masę:
pół pieczonego kalafiora
2-3 ząbki pieczonego czosnku
1 łodyga pieczonego selera
2 ugotowane ziemniaki
1 łyżka śmietany 18%
sól, świeżo zmielony pieprz

Posypać po wierzchu:
2 łyżki pokrojonego w prążki pora - podsmażonego na maśle
1 łyżka prażonych pestek dyni i słonecznika
1 łyżka oliwy z oliwek

Lemoniada malinowo-miętowa:
1-2 łyżki purée z mrożonych malin
kilka listków świeżej mięty
0,5 łyżeczki nasion chia
3/4 szkl. wody
1 łyżeczka soku z cytryny lub limonki

W blenderze zmiksować purée z mrożonych malin, sok z cytryny, wodę i miętę. Do szklanki wsypać nasiona chia i zalać je lemoniadą. Odczekać kilka minut, porządnie zamieszać i napój jest gotowy do spożycia. Jeśli lemoniada jest dla was za mało słodka, możecie podczas blendowania składników dodać do niej łyżeczkę miodu lu syropu z agawy.

BIRDY + RHODES "Let It All Go"




Paulina.

piątek, 22 stycznia 2016

LUNCH TIME - część 2


Drugie śniadanie musi być u mnie nie tylko przyjemne i kolorowe, ale i bardzo zróżnicowane. Lubię łączyć różne smaki i robić sobie mini zestawy - małe danie "główne", do tego jakiś orzeźwiający napój, a potem deser - coś słodkiego i owocowego. Dzisiejszy zestaw jest więc dla mnie idealny. Słodkie, chrupiące o lekko dymnym posmaku frytki z batatów doskonale połączyły się z lekką, ale jednocześni wyrazistą w smaku sałatką z awokado. Użyłam do niej troszeczkę pora i liści z selera naciowego, co zaostrzyło smak. Deser natomiast był idealny, bo czekoladowo-kokosowa muffinka dała mi dużo słodyczy i energetycznego kopa, a porzeczkowy smoothie był łagodnym i mocno owocowym uwieńczeniem tego wspaniałego posiłku. I kto powiedział, że jedzenie musi być nudne ?

PIECZONE FRYTKI Z BATATÓW:
1 słodki ziemniak
1 łyżka oliwy
szczodra szczypta soli
szczypta świeżo zmielonego pieprzu
szczypta posiekanej bazylii / pietruszki / świeżych lub suszonych ziół

Ziemniaka obrać, pokroić w grubsze słupki i wymieszać w misce z oliwą i przyprawami. Wysypać surowe frytki na wyłożoną papierem do pieczenia blaszkę i piec w 220 stopniach przez około 15 minut.

SAŁATKA Z AWOKADO:
Wymieszać w misce:
1/4 awokado pokrojone w cieniutkie plasterki
4 rzodkiewki pokrojone w ćwiartki
1 łyżeczka cienkich plasterków pora
garść liści selera naciowego
garść prażonych pestek - słonecznika i dyni
1 łyżka oliwy
szczypta soli
szczypta świeżo zmielonego pieprzu
szczypta nasion chia

LEMONIADA Z MANGO:
Zblendować:
kilkucentymetrowy kawałek obranego mango
1 łyżeczka syropu z agawy
3/4 szkl. wody

CZEKOLADOWO-KOKOSOWE MUFFINKI Z CHIA:
2 jajka
1/3 szkl. roztopionego masła
1 łyżka oleju kokosowego
1 tabliczka czekolady (ja użyłam gorzkiej, ale możecie posłużyć się mleczną, jeśli chcecie słodsze babeczki)
1/3 szkl. cukru
pół łyżeczki sody oczyszczonej
pół szkl. mąki kokosowej
1 czubata łyżka kakao
1 łyżka nasion chia
2 łyżki prażonych wiórków kokosowych

Rozpuścić w kąpieli wodnej masło, olej kokosowy i czekoladę - wymieszać, aby te trzy składniki się dobrze połączyły. Lekko ostudzić czekoladową masę. 
Jajka ubić z cukrem w misce, a następnie dodać do nich czekoladę. 
W drugiej misce wymieszać mąkę, sodę, kakao, chia i wiórki kokosowe.
Do składników mokrych dodawać stopniowo składniki suche - ciągle mieszając. Masa ma wyjść dość gęsta, dlatego, jeśli jest zbyt wolna, należy do niej dodać jeszcze trochę mąki. Chociaż mąką kokosowa bardzo dobrze zagęszcza i zauważyłam, że nie trzeba jej tak dużo, jak na przykład mąki pszennej. 
Nakładać po 1,5 łyżki ciasta muffinkowego do odpowiednich foremek, po czym ustawić je na blasze do pieczenia i wstawić do piekarnika nagrzanego do 190 stopni na około 15-20 minut.

SMOOTHIE PORZECZKOWO-MLECZNY:
Zblendować:
pół szklanki mrożonych porzeczek (u mnie był to mix czarnych i czerwonych)
3/4 szkl. zimnego mleka
2 łyżki syropu z agawy lub miodu
Jednorazówki ? Jeśli znacie jakieś tanie i sprawdzone miejsce, możecie kupić w nim jednorazowe kubki do smoothie (ja swoje zakupiłam kiedyś na allegro). Oczywiście coś takiego mało się przyda, jeśli chcecie wypić koktajl na drugie śniadanie w pracy - wtedy po prostu przelewam go do słoika. Ale taki kubek będzie idealny, aby zabrać go na spacer (jak już wreszcie się zazieleni) lub do samochodu. A dużym plusem jest to, że nie trzeba potem go zmywać.

I teraz trochę pozytywnej muzyki :) Odesza "Say my name" (feat. Zyra)
Paulina.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

LUNCH TIME - cz. 1

Drugie śniadanie jest bardzo ważne - przynajmniej dla takiego głodomora jak ja :} Zawsze staram się przekonywać Was, że lunch, niezależnie od tego, czy jemy go w domowym zaciszu, czy w pracy, powinien być nie tylko atrakcyjny smakowo, ale i wzrokowo. Staram się tego przestrzegać, choć wiadomo, że czasami bywa trudno, zwłaszcza, gdy łapię lenia, albo mam natłok zajęć i brakuje mi czasu. Stąd też mój dzisiejszy pomysł na drugie śniadanie. Wspaniała sałatka, która sprawdziła się w domu na talerzu, ale i smakowała świetnie w pojemniczku na wynos. Oto mój zimowy, a jednak jakże kolorowy lunch.

SAŁATKA Z BRUKSELKĄ:
garść upieczonych z czosnkiem i płatkami chili brukselek
dwie garść poszatkowanej sałaty
garść cienkich plasterków rzodkiewek
1 łyżka piórek z czerwonej cebuli
garść cienkich opiłków sera - może być parmezan, ale ja użyłam goudy

Dressing:
sok z połówki mandarynki
szczypta soli
szczypta świeżo zmielonego pieprzu
szczypta soli
1-2 łyżki oliwy

SMOOTHIE ŚNIADANIOWE:
garść mrożonych truskawek
1 banan
2 łyżki płatków jaglanych
pół szkl. mleka
3 łyżki jogurtu naturalnego


A ponieważ za oknem jest bajkowo i bardzo bardzo zimno, moje łapki złapały za niezwykłą książkę. Terry Pratchett to autor, który zasłynął książkami opowiadającymi o Świecie Dysku - wydawał ich po kilka rocznie. Ale, oprócz tego prawdziwego fenomenu, możemy znaleźć też perełki, które nie są związane z tym całym uniwersum. Kilka lat temu kupiliśmy z P. "Nację", która okazała się fenomenalną "bajką". Dziś wróciłam do tej książki i muszę przyznać, że jestem nią jeszcze bardziej zachwycona niż za pierwszym razem. 
Mau to chłopiec, który aby stać się mężczyzną, musi przejść plemienną inicjację. Jednak do tego nie dochodzi, gdy wielka fala zalewa jego wyspę, a wraz z nim zmieceni do oceanu zostają inni członkowie plemienia. Jakimś jednak cudem Mau przeżywa, wyrzucony na brzeg wyspy i odkrywa, że nie jest sam. Wraz z nim znajdują się na niej inni rozbitkowie - jedni z jego plemienia, jedni z innych wysp (na przykład ludożercy), a jeszcze inni ze statków handlowych (dziwnie bladzi), które miały to nieszczęście i przepływały w pobliżu, kiedy sztorm uderzył. I tak właśnie rodzi się Nacja. 
Polecam gorąco czytelnikom w każdym wieku !
Paulina.

środa, 13 stycznia 2016

PORANNY ROZRUCH - część 4

Poranki pachnące słodko są tymi, które poprawiają humor. Choćby za oknem padał deszcz ze śniegiem, a ciśnienie rozsadzało nam czaszkę i bylibyśmy bardzo niewyspani, to zapach świeżo zmielonej kawy i słodka woń kakao zmieszanego z miodem wraz z rozgrzanymi daktylami, spowodowałyby, że nic by nam nie starło uśmiechu z ust. 
Tym postem wracam do cyklu "Poranny rozruch", którego już jakiś czas nie było na blogu. Chciałabym pokazać, że śniadania nie muszą być nudne, łapane w biegu i beznamiętnie przeżuwane. Nie wiem, czy rzeczywiście to najważniejszy posiłek dnia, bo jako zapalony głodomor, uważam że każdy posiłek taki jest. Ale na pewno pięknie podane, pachnące, aromatyczne i zjedzone w spokoju śniadanie, potrafi poprawić nam nastrój i znieść trochę lepiej ponury poranek, a nawet i resztę dnia.

DOMOWA GRANOLA:
2 garści pod prażonych płatków owsianych
2 garści podprażonych orzechów (rodzaj zostawiam wam)
1 garść prażonych pestek słonecznika
garść pokrojonych daktyli
garść rodzynek sułtanek
2 łyżki ciemnego kakao
3 łyżki brązowego cukru
1 łyżka miodu
2 łyżki musu jabłkowego

Nagrzać piekarnik do 200 stopni. 
Wszystkie składniki porządnie wymieszać i ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Wygładzić masę łyżki tak, aby była równomiernie rozłożona.

Istnieje tyle różnych zamienników dla mleka. Granolę możecie więc podać z mlekiem sojowym, migdałowym, ryżowym, owsianym a nawet kokosowym. Wszystko w zależności od tego, co wam najbardziej smakuje. Ja do tej akurat granoli wybrałam podgrzane z cukrem trzcinowym mleko kokosowe, choć najczęściej jadam ją po prostu z jogurtem naturalnym.
Jeśli chodzi o składniki granoli, pamiętajcie, tutaj liczy się wasza wyobraźnia. Nie musicie używać brązowego cukru ani wymyślnych orzechów, bo takie składniki są droższe (sama z nich korzystam "od święta"), ale skomponujcie swoją granolę z tego co macie pod ręką i co wam przyjdzie do głowy. Podpieczona na chrupko, słodka i lepiąca będzie naprawdę bardzo dobrym dodatkiem do śniadania. Dla tych, którzy laktozę tolerują polecam krowie mleko zmieszane ze śmietaną 30%. Rozpusta. A dla tych, co rozpusty się boją jak ognia, jogurt naturalny będzie w sam raz ;) 
Możecie przygotować granoli więcej niż na jeden posiłek, pamiętajcie tylko, że po ostygnięciu, gdy przełożycie ją do słoika lub blaszanego pudełka, granola może wytrzymać maksimum tydzień!

Paulina.

niedziela, 10 stycznia 2016

CAN'T LIVE WITHOUT... czyli NIE MOGĘ ŻYĆ BEZ...

Rok 2015 był na pewno obfitujący w wydarzenia, które na zawsze zamieniły moje życie. Ale też przez te 12 miesięcy nawiązałam mnóstwo znajomości - blogowych, jak i tych poza blogosferą i zmieniłam trochę kierunek, w którym podążam kulinarnie. Cały czas się dokształcając i szukając nowych inspiracji, spotykałam się z produktami nowymi, intrygującymi, a także doceniłam na nowo te, które tak dobrze już znałam. Dziś więc post trochę podsumowujący, gdyż chciałabym się skupić na tych rzeczach, bez których ten rok nie miałby takiego uroku :}

1. Absolutnym numerem jeden jest SPIRULINA. Odkryta dużo wcześniej, ale dopiero na jesieni stałam się jej zagorzałą fanką. Ponieważ z pewnych przyczyn zdrowotnych nie mogłam patrzeć na mięso, a większość produktów byłam zmuszona omijać szerokim łukiem, aby nie nabawić się anemii, musiałam szukać pełnowartościowych źródeł białka i żelaza. I to właśnie dał mi koktajl, w  którym była spirulina. Kiedy wiedziałam już, że jestem od tego koktajlu uzależniona, a każdy łyk był jak zbawienie, postanowiłam nie dręczyć więcej obsługi znanej w Białymstoku wegańskiej restauracji i zakupiłam na stronie internetowej własny zapas tego cuda. 

KOKTAJL ZE SPIRULINĄ:
2 banany
1 pomarańcza
1 płaska łyżeczka cynamonu
1 płaska łyżeczka sproszkowanej spiruliny

2. Nasiona CHIA są czymś fenomenalnym ! Na początku masowo robiłam z nich puddingi, teraz dodaję je niemal do wszystkiego - ostatnio nawet do marchewkowych bajaderek - zamiast jajka. Placki z tymi nasionami stały się moim ulubionym weekendowym śniadaniem, a wczoraj przyszedł mi do głowy szalony pomysł wykorzystania ich w zapiekance owocowej. Mój P. oczywiście patrzył sceptycznie na te podobne do maku nasionka, ale jakby nie patrzeć, skończyło się to tak jak zwykle - ględzenie, a potem dzikie jedzenie. 
Czekoladowo-orzechowe ciasto bezglutenowe i bez jajek. Idealna śniadaniowa propozycja :}
3. Olej KOKOSOWY stał się dla mnie jednym z najważniejszych produktów. Jeden duży słoik stoi w kuchni i jest oczywiście używany do gotowania, smażę zwłaszcza na nim placki, albo dodaję do deserów. Chociaż nie powiem, curry, które ostatnio robiłam, też zyskało na smaku, gdy na początku podsmażyłam na nim warzywa.
Natomiast drugi wielgachny słoik stoi w łazience i jest używany jako kosmetyk. Z moimi uczuleniami i alergiami, które ostatnio bardzo się nasiliły, zrezygnowałam z wszelkich kosmetyków do twarzy i codziennie wieczorem wcieram olej w skórę pod oczami - w ten sposób poprawiam krążenie i nie mam takich sińców. A po kąpieli obowiązkowo stosuję go jako balsamu do ciała. Osoby, które boją się rozstępów, powinny pomyśleć o używaniu tego oleju !

4. Nie mogę ostatnio obejść się bez lizaków z SYROPU KLONOWEGO. To taka moja słabostka, którą staram się ograniczyć, choć na pewno są zdrowsze od lizaków kupowanych w sklepie. Na razie mam zapas, który kupiłam, ale poważnie zastanawiam się, czy by nie spróbować samej zrobić taki smakołyk :}

5. SYROP Z POKRZYWY dostałam w prezencie i od razu powiem, że smakowo mi odpowiada, pomimo, że zostałam ostrzeżona, iż smak ma ohydny. Mi on przypomina po prostu zieloną herbatę. Jakby nie patrzeć, dla kogoś takiego jak ja, włażącego z przeziębienia w przeziębienie, taki syrop jest w sam raz. Używam go naprzemiennie z SYROPEM Z CZARNEGO BZU. 

6. Jeśli chodzi o książkę poświęconą tematyce kulinarnej, najbardziej w tym roku ucieszyłam się chyba z wyłowionej na wyprzedaży w Outlecie Empiku "Jamie's Great Britain" - w oryginale! Oczywiście ten kto mnie zna, wie że uwielbiam oglądać Jamie'go Oliver'a głównie dla niego samego - słuchanie jego seplenienia jest jak muzyka dla moich uszu. Poza tym jest tak swobodny i zabawny, że jego programy to sama przyjemność. Nie dość, że sam outlet na wstępie obniżył cenę o 30%, to jeszcze tego dnia była dodatkowa obniżka od przeceny - 40 %, co daje mi w sumie 70 % przeceny z ogromnej ceny wyjściowej - 130 zł. Byłam wniebowzięta. Nie wahałam się ani sekundy - program kiedyś oglądałam na Kuchnia +, ale książki na polskim rynku próżno było mi szukać - bo chyba nawet nie ma jej wydania w naszym języku. A wydana jest pięknie i mówi o regionalnych przepisach Wielkiej Brytanii. Jeśli kiedyś się na nią natkniecie (oczywiście po przecenie, bo jak dla mnie 130 zł to dużo za dużo, ale to chyba normalna cena jeśli chodzi o anglojęzyczną knigę), koniecznie musicie ją nabyć ! Jest piękna :}

A Wy na punkcie jakich produktów macie fioła ? Bez czego nie możecie żyć ?

Paulina.